Klub Senior Cafe

Klub Senior Cafe (http://www.klub.senior.pl/index.php)
-   Społeczeństwo (http://www.klub.senior.plhttp://www.klub.senior.pl/f-spoleczenstwo-124.html)
-   -   czy wypada by człowiek sam wybrał sobie Boga? (http://www.klub.senior.plhttp://www.klub.senior.pl/spoleczenstwo/t-czy-wypada-by-czlowiek-sam-wybral-sobie-boga-11305-print.html/)

Proch-i-pył 07-06-2012 11:37

Cytat:

Napisał zen
Często myślę o ludziach niewierzących którzy muszą przebywać wśród wierzących czasem fanatyków, bo innych możliwości nie ma. Ile trzeba rozwagi, czasem dyplomacji aby nie zostać samemu i nie być odrzuconym przez większość. Można powiedzieć nie zależy mi, ale to jest nieprawda, człowiek jest "zwierzęciem" stadnym, chce być z innymi.


Nic dodać nic ująć.
Jak już się przemyśli i dojdzie do wniosku, że boga nie ma, to okazuje się często, że nawet wśród bliskich nie ma nikogo, z kim można się odważyć i porozmawiać. Bo trzeba niemałej odwagi, żeby powiedzieć: nie wierzę, pójdę do kościoła, bo tego chcesz, nie po to, żeby się modlić. Wyrzucić z siebie małego hipokrytę, który dotąd tobą kierował, bo tak wypada, tak wszyscy robią, to ty też, co ludzie powiedzą... itd.
A co ludzie powiedzą? Wytkną palcami, odsuną się, jak od trędowatej. W małej miejscowości, na wsi, w małej społeczności, w rodzinie...

Dużo się mówi o poszanowaniu przekonań religijnych o tolerancji jednej wiary wobec drugiej, a jakoś mam wrażenie, że owo poszanowanie dotyczy tylko wierzących. Ateiści są jakby pominięci w tych rozważaniach.

Pozdrawiam :)

maja59 07-06-2012 11:42

Cieszy to, że jest nas więcej niż można było przypuszczać. Serdecznie pozdrawiam wszystkich niewierzących.

martok 07-06-2012 11:46

Cytat:

Napisał Proch-i-pył
Dużo się mówi o poszanowaniu przekonań religijnych o tolerancji jednej wiary wobec drugiej, a jakoś mam wrażenie, że owo poszanowanie dotyczy tylko wierzących. Ateiści są jakby pominięci w tych rozważaniach.

Pewien mój powinowaty zbudował sobie daczę w górskiej wsi. Kiedy miejscowi przekonali się, że nie chodzi do kościoła, przyszli mu powiedzieć, że go tam nie chcą, więc żeby się wynosił, gdyż inaczej go spalą. Zatem - z dużą stratą - sprzedał daczę...

Proch-i-pył 07-06-2012 11:56

Cytat:

Napisał martok
Pewien mój powinowaty zbudował sobie daczę w górskiej wsi. Kiedy miejscowi przekonali się, że nie chodzi do kościoła, przyszli mu powiedzieć, że go tam nie chcą, więc żeby się wynosił, gdyż inaczej go spalą. Zatem - z dużą stratą - sprzedał daczę...

Tak jest wszędzie , nawet w wielkomiejskim blokowisku. Z pozoru nikt o nikim nic nie wie, sąsiedzi z vis-a-vis nie pozdrawiają się prze trzydzieści lat, ale to, czy chodzisz do kościoła, czy nie - nikomu nie umknie. I nie życzliwość sąsiedzka tym kieruje, czy życzliwe zainteresowanie - tym kieruje nietolerancja dla kogoś, kto nie modli się do żadnego boga.
Gdyby Twój powinowaty śpiewał "hare Kriszna hare, hare" - miałby prawdopodobnie więcej spokoju.

amber 07-06-2012 12:44

A propos dzieci. Mam znajomą mieszkającą na Mazurach. Ma 10 letnią córkę, żyje w wolnym związku. Nigdy nie spotkała się z tego powodu z żadną dyskryminacją. Do czasu. Otóż jako osoba niewierząca nie posyła córki na religię a co za tym idzie również i do Komunii. Ksiądz dobrodziej ma mszy dla dzieci wymienił jej córkę z imienia i nazwiska, nazwał dzieckiem diabła i zakazał dzieciom się z nią bawić. To jest religia miłości?

poduszyciel 07-06-2012 12:50

Może i w przypadku tego pana od daczy za całą sprawą stoi jakiś klecha?

Anielka 07-06-2012 12:56

Cytat:

Napisał Proch-i-pył
Tak jest wszędzie , nawet w wielkomiejskim blokowisku. Z pozoru nikt o nikim nic nie wie, sąsiedzi z vis-a-vis nie pozdrawiają się prze trzydzieści lat, ale to, czy chodzisz do kościoła, czy nie - nikomu nie umknie. I nie życzliwość sąsiedzka tym kieruje, czy życzliwe zainteresowanie - tym kieruje nietolerancja dla kogoś, kto nie modli się do żadnego boga.
Gdyby Twój powinowaty śpiewał "hare Kriszna hare, hare" - miałby prawdopodobnie więcej spokoju.


I tu się z Tobą zgodzę,innowiercy są lepiej traktowani przez katolików niż niewierzący.
Nie zapomnę miny mojej byłej teściowej,kiedy powiedziałam,że jestem niewierząca,bezcenne.Ale bez żartów,bardzo trudno jest żyć niewierzącemu w takim zakłamanym świecie.Ile razy trzeba udawać/szczególnie w uroczystościach rodzinnych/,przed sąsiadami się tłumaczyć.Tylko dziwi mnie,że ten skąd innąd sąsiad biegający do kościółka,źle traktuje żonę,dzieci,sąsiadów i nikt na to nie zwraca uwagi,ale niech by się mnie to zdarzyło.
Tolerancji uczymy się w domu,od małego dziecka.
Nie żałuję, ze obrałam taką drogę,choc traktowana bylam przez ludzi wierzących okropnie i tak jest do dzisiaj,ale ....juz się uodporniłam.Kocham ludzi i traktuję ich wedle człowieczeństwa a nie wedle wiary.
Pozdrawiam cieplutko i miłego dnia wszystkim życzę.:)

maja59 07-06-2012 13:20

Cytat:

Napisał estella50
Ja nie jestem religijna, a mocno przeżyłam to zwierzenie przyjaciółki. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, jak dotyka wkraczanie religii w obszary wspólne. Jak łatwo, bezrefleksyjnie, przechodzimy do porządku nad uczuciami współrodaków, innowierców czy niewierzących.
I kto tu wobec kogo ma wykazywać tolerancję ? Jak to się ma do sensu demokracji ?

Estello to właśnie jest sensem tolerancji, jak większość odnosi się do mniejszości. Jak do mojego wnuczusia odniesie się katecheta w przedszkolu, jak odniosą się dzieci. Nie mogę spać myśląc o tym. W szkole można wybrać etykę jeżeli oczywiście jest, a w przedszkolu co? Czy mój maluch będzie dla świętego spokoju indoktrynowany czy będzie siedział na korytarzu, co z nim będzie? Czy niewierzący mają prawo być obywatelami Polski?

Proch-i-pył 07-06-2012 13:47

Cytat:

Napisał koala
Cieszy to, że jest nas więcej niż można było przypuszczać. Serdecznie pozdrawiam wszystkich niewierzących.

Wiesz, ja to myślę sobie, że nas jest dużo, dużo więcej.
Tylko jeszcze nie wszyscy wiedzą o tym, że warto (dla siebie) przestać udawać. Znam wiele osób modlących się, które nie wiedzą, że ich rytuały mają sporo ze starosłowiańskich obrzędów, nie wiedzą skąd czerpią wiedzę o tym, w co wierzą, nie potrafią rozmawiać o tym, nie chcą wiedzieć, co jest udokumentowane ani o tym, co wymyślone i postanowione przez ludzi.
Jest nas dużo, tylko niewielu z nas się zdefiniowało.

wankabor 07-06-2012 13:58

Cytat:

Napisał Proch-i-pył
... trzeba niemałej odwagi, żeby powiedzieć: nie wierzę, pójdę do kościoła, nie po to, żeby się modlić. , bo tak wypada, tak wszyscy robią, to ty też, co ludzie powiedzą... itd.


Najczęściej ludzie mniej odważni poddają się "psychologii tłumu". Mimo swoich przekonań, dla świętego spokoju wolą się jawnie nie wychylać. Większość (tłum) w myśl własnej ideologii, potrafi każdemu będącemu w mniejszości okazać pogardę. O! święta naiwności.

Przypomina mi się scena babuleńki, która dla większej chwały Bożej podkładała drwa na stos płonącego Jana Husa.Widząc to skazaniec, ostatnim tchnieniem wypowiedział " o święta naiwności" . Ileż współcześnie mamy tych starszych i młodszych "babuleniek" o mentalności świętej naiwności, w rzeczywistości czyniących zło bliźnim.

Proch-i-pył 07-06-2012 14:50

Pozdrawiam Anielkę i wszystkich, którzy mnie rozumieją. :)
Ale wracając do tematu wątku, skoro tylu z nas deklaruje ateizm, to powiedzcie mi: czy możliwe jest, że ktoś, kto już nie wierzy będzie poszukiwał "sympatycznego boga", jak autor tej książki? Takiego, co mu najbardziej będzie odpowiadał?
Bo tak sobie myślę, że wiary nie traci się bez powodu. Najpierw się ma wątpliwości, zadaje się pytania na które nikt nie potrafi odpowiedzieć, potem się sięga po wiedzę w innych dokumentach niż te, które odpowiedzi nie dały, porównuje się religie, szuka źródeł i początków powstawania kultu. A nie odwrotnie.
Czy ktoś, kto już nie wierzy potrzebuje ciągle jakiegoś boga?
O sobie wiem tyle, że nie. A z Wami, jak jest?

estella 07-06-2012 16:06

Prochu (jak to odmieniać?).i Pyle ! Kolejność rzeczy jest wg mnie taka: rodzice (na ogół) ochrzcili nieświadome dziecię, wdrażali do rytuałów i jako oczywistą oczywistość dziecko w tym układzie traktuje samo ISTNIENIE boga. Z wiekiem dziecię zaczyna myśleć samodzielnie i poddaje rewizji nie to, że bóg istnieje bądź nie (to ma z mlekiem matki wchłonięte), lecz czy TAKI bóg (np karzący wiernych, tolerujący zachłanność i fałsz kleru itp). Nie podważa więc istnienia boga, a szuka boga przyjaznego sobie.
Tak myślę.
To nie dotyczy mnie. Jestem wprawdzie ochrzczona (w wieku 5 lat przez babcię, o co była awantura domowa), ale dla mnie zawsze nieistnienie boga było oczywistością. Podlegałam w dzieciństwie indotrynacji przez księdza i troskliwych sąsiadów, lecz nie uległam !
Mój syn na szczęście przedszkole i podstawówkę odbył bez księdza w placówce, a w liceum miał etykę ! Mieszka z rodziną za granicą m.in dlatego, by ochronić córkę.
Koala, bardzo Ci współczuję sytuacji z wnuczkiem. Mentalności innych dzieci,.także (niestety) personelu nie zmienisz. Trzeba jedynie przygotować dziecko na to, że będą mu dzieci zadawały pytania (i on musi być na odpowiedzi przygotowany), musi wiedzieć, że przez dwoją inność nie jest gorszy, lecz właśnie wyjątkowy. Tak wychowywaliśmy syna i źle na tym nie wyszedł.

wankabor 07-06-2012 16:43

Cytat:

Napisał Proch-i-pył
czy możliwe jest, że ktoś, kto już nie wierzy będzie poszukiwał "sympatycznego boga", Takiego, co mu najbardziej będzie odpowiadał?
.Czy ktoś, kto już nie wierzy potrzebuje ciągle jakiegoś boga?


Trudno odpowiedzieć czy tracąc wiarę w jednego boga szuka się bardziej sympatycznego.
Nie jestem specjalistką religioznawstwa. Wiadomo, że od niepamiętnych czasów, człowiek tworzył bóstwa, dobrych i złych duchów oraz wiele obrzędów z tym związanych. Widocznie pewnego rodzaju sacrum było i jest potrzebą dla zaspokojenia własnej równowagi psychicznej, zwłaszcza dla ludzi o niższym poziomie intelektualnym.. Ale jak twierdzi Kant wieczny pokój można osiągnąć bez powoływania się na "prawdy objawione". Wystarczy opowiedzieć za człowiekiem.
Ciekawe jest pytanie, dlaczego ludzie odchodzą od religii?
Moim zdaniem różne są tego przyczyny.
Ujemną cechą większości znanych mitologii jest ubezwłasnowolnienie wyznawców. Opanowanie ich umysłów, całkowite uzależnienie od hierarchów, która w konsekwencji tworzy sobie raj na ziemi kosztem wiernych.
Religie to też rodzaj zniewalającej ideologii opartej na teorii strachu. Człowiek aby był szczęśliwy musi być wolny od wszelkich takich uzależnień. Dlatego nie odpowiada mi żadna mitologia lecz humanizm ewolucyjny, który uważa, że człowiek jest największą wartością.

asa 07-06-2012 17:38

Myślę,że wszystkie religie niosą przesłanie wartości uznawanych przez całą ludzkość,niezależnie od tego,jak się ta religia nazywa i kto ją wyznaje,więc jasne jest,że trzeba szanować i tolerować wyznania inne niż nasze,bo wszystkie powstały z podobnych potrzeb.
A co z tymi,którzy porzucając dotychczasową wiarę i szukając innego (bardziej przyjaznego?)boga trafiają do sekt?Po czym poznać,że grupa ludzi,nierzadko działająca legalnie jako zarejestrowany prawnie związek wyznaniowy jest sektą czy nie?

ostatek 07-06-2012 17:40

Myślę, że sami dla siebie stanowimy zagadkę... dlatego jest możliwe, że ktoś niewierzący poszukuje boga, nie wiedząc nawet o tym, bo poszukiwaniom nadał inną nazwę... Do szukania mogą skłonić nieprzewidziane okoliczności, choroba, głęboka trauma, strata kogoś bliskiego ale może także wielkie szczęście, zrozumienie więcej, że nie napiszę cząstkowe oświecenie.
Jednym słowem twierdzę, że poszukiwania są możliwe, a nawet konieczne. Bo wiarę - nawet jeśli się ją posiada, należy pielęgnować, nie pozwolić by skostniała ani zamknęła się w religijności.
Wiary nie można się nauczyć, nie można jej udowodnić. Udowodniona byłaby tylko wiedzą i nauką.

Szukając boga w różnych religiach człowiek szuka właściwej dla siebie ścieżki. I może nie są tak ważne początki kultu ani jego źródła, jak przesłanie jakie dana religia niesie... na ile może zmienić wyznawcę - oczywiście na lepsze, czy też ułatwić życie i pozwolić je zrozumieć... tak właściwie 'bóg' jest w tym przypadku pojęciem umownym, bo ważniejsze są poszukiwania i droga; duchowy rozwój nie jest zależny od nauk o bogach, a od tego jakimi ludźmi jesteśmy i staramy się być w codziennym życiu.

Sądzę, że w naszych rozważaniach nie należy pominąć agnostycyzmu i religii nieteistycznych... :)
dlatego przyniosłam cytat o buddyjskich medytacjach -
/.../ dalajlama: Osoba medytująca nad współczuciem dla innych jako pierwsza czerpie z tego korzyści.
To współczucie zaczyna się w domu. - Ten, kto kocha siebie, nigdy nie skrzywdzi innych - powiedział podobno Budda. Sumienna praktyka medytacyjna to wyraz współczucia dla nas samych, ponieważ świadomie poświęcamy czas i wysiłek na poprawę naszego samopoczucia. Wgląd w głąb siebie, jakiego dostępujemy podczas takiej praktyki, sprawia, że łatwiej nam odczuwać miłość w stosunku do innych. Uświadamiając sobie, że często się porwać emocjom, stajemy się mniej skłonni do obwiniania innych za podobne zachowania, do interpretowania ich postępowania jako umyślnych, szkodliwych czynów."

http://hathajoga.pl/Artykuly/medytac...sza-niz-prozac
Tolerancja jest potrzebna i powinna działać w obydwie strony... także ta religijna... bo wierzący nie zawsze jest lepszy od ateisty, a ateista nie zawsze mądrzejszy od wierzącego...

Poniżej, na marginesie dzisiejszego, katolickiego święta... dywany kwiatowe w Skęczniewie... polskie mandale... tak samo piękne, ulotne i nietrwałe...
Więcej tutaj, skęczniewski album z 2010 roku: http://picasaweb.google.com/ostatek7...wBozeCiaO2010#
http://www.klub.senior.pl/moje/ostat...lbum,5384.html

Proch-i-pył 07-06-2012 19:36

Cytat:

Tolerancja jest potrzebna i powinna działać w obydwie strony... także ta religijna... bo wierzący nie zawsze jest lepszy od ateisty, a ateista nie zawsze mądrzejszy od wierzącego...
Trudno się z Tobą nie zgodzić Ostatku.

Pozdrawiam :)

wankabor 07-06-2012 19:55

[quote=ostatek] - Ten, kto kocha siebie, nigdy nie skrzywdzi innych - powiedział podobno Budda./QUOTE]
Czytam z dużym zainteresowaniem wszystkie posty na tym wątku. Każdy z nas ma własny punkt widzenia na omawiany temat.To dobrze. Wolne myśli w wolnym wydaniu.:)

Ostatku , jakoś trudno mi się zgodzić z cytowanym przez Ciebie twierdzeniem Buddy. Najczęściej jest tak, że kto kocha siebie jest egoistą i ma skłonności do krzywdzenia innych. :(

Proch-i-pył 07-06-2012 20:07

Cytat:

Napisał asa
A co z tymi,którzy porzucając dotychczasową wiarę i szukając innego (bardziej przyjaznego?)boga trafiają do sekt?Po czym poznać,że grupa ludzi,nierzadko działająca legalnie jako zarejestrowany prawnie związek wyznaniowy jest sektą czy nie?


Teoretycznie, sekta jest wyznaniem uznanym za destrukcyjny, albo przez instytucje państwowe albo kościelne. Jeżeli przywódca grupy wyznaniowej rządzi w sposób despotyczny grupą wyznawców i czerpie z działalności korzyści finansowe to już są dwie cechy wskazujące, że grupa nie jest wyznaniem. :) Najważniejszą cechą sekty jest chyba to, że przywódca izoluje swoich wyznawców od rodziny, od środowiska, w którym dotychczas żyli. Ogranicza wpływ zewnętrznego świata na wyznawcę.
To moje zdanie, może ktoś inny lepiej Ci to wytłumaczy.

Dopisuję link
http://www.psychomanipulacja.pl/
Nie zdawałam sobie sprawy ile grup wyznaniowych jest zdefiniowanych jako sekta i że tyle w Polsce ich jest.

estella 07-06-2012 20:59

Czuję się tutaj na wątku jak "między swemi".
Jak pisałam wcześniej nie mam problemu utraty, poszukiwań, czy nawrotu wiary, bo, jak "pięknie" się mówi nie zostałam obdarzona łaską wiary.
Ale miewam problem kiedy wśród obcych nie mogę uniknąć deklaracji religijności. Miewacie też takie sytuacje ? Jak sobie radzicie,.kiedy otoczenie nagle milknie ?
Jak wychowujecie własne dzieci i wnuki, żeby nie czuły się upośledzone w swoim środowisku ? A może dla świętego nomen omen spokoju posyłacie je na religię ?
To chyba jedyne forum, na którym można o takich sprawach porozmawiać.
Pozdrawiam wszystkich !

Anielka 07-06-2012 21:21

Ja tez nie mam problemu,bo nie zostałam nauczona wiary i wcale mi to nie przeszkadza.Wśród ludzi bywa różnie,w rodzinie staram się z tym nie obnosić,bo mamusia źle się z tym czuje/moje obie siostry są wierzące/uważa,ze jej wstyd przynoszę/z tego tez powodu jestem gorzej traktowana,tylko przez mamusię/wśród obcych nie staram się niczego ukrywać,w szpitalu odmawiam przyjęcia księdza,w sanatorium nie chodzę do kościoła czy kaplicy,na ogól jestem w pokoju jednosobowym i nikomu nie muszę się tłumaczyć.
Syna do pierwszej klasy wychowywałam bez wiary/w przedszkolu wówczas jeszcze religii nie było/,ale kiedy poszedł do szkoły zapytał czy może chodzić na religię,nie sprzeciwiłam się.Uważałam,że sam musi dokonać wyboru.Dokonał wyboru dopiero w 6 -stej klasie i do tej pory jakoś mu wiary nie brakuje.Ma żonę/rozwódkę/,dwoje przybranych dzieci,/bez ślubu kościelnego/,przybrane wnuki mają chrzest i komunię i to wszystko.Do kościoła nie chodzą,a czy na religię ,nie pytam.Syn ma wielu znajomych,przyjaciół, wyższe wykształcenie,dobrą
pracę i o dziwo w Polsce.
W zasadzie nigdy mnie do wiary nie ciągnęło,ale medytuję.Do sekty żadnej tez nie należę,staram się żyć tak,żeby nikomu krzywdy nie wyrządzać.Kocham siebie taką jaką jestem,ale egoistką nie jestem.Czasami jak chodzę brzegiem morza to tak sobie do z panem B rozmawiam, i tak jest dobrze./nauczyła mnie mnie tego moja kochana babunia/Pozdrawiam,spokojnej nocy życzę i kolorowych snów. :)


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:54.

Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.