Klub Senior Cafe

Klub Senior Cafe (http://www.klub.senior.pl/index.php)
-   Nauka, problemy i pomysły edukacyjne (http://www.klub.senior.plhttp://www.klub.senior.pl/f-nauka-problemy-i-pomysly-edukacyjne-120.html)
-   -   Czy pamietasz swego pierwszego nauczyciela? (http://www.klub.senior.plhttp://www.klub.senior.pl/nauka-problemy-i-pomysly-edukacyjne/t-czy-pamietasz-swego-pierwszego-nauczyciela-2945-print.html/)

Mar-Basia 11-08-2008 19:16

Czy pamietasz swego pierwszego nauczyciela?
 
Zapraszam miile seniorki i seniorkow o opowiesciach o ich pierwszych szkolnych profesorach, zarcikach szkolnych, drakach i humorkach. Jestem pewna, ze pamietacie - podzielcie sie z nami. :)

wuere'le 11-08-2008 19:55

No owszem pamiętam wiele z dawnych lat(zgodnie z prawem sklerozy, im dalej tym lepiej).
W podstawówce był nauczyciel, który był wyjątkowo głupi i miał przezwisko” żarówa”.
Ze szkoły średniej też pamiętam n-li, którzy byli głównie zainteresowani swoją karierą, nie zaś uczniami.
W podstawówce byłem bardzo dobrym uczniem. Dbali o to moi rodzice.
W szkole średniej było już trochę gorzej. Mieszkałem w internacie, no i ta wolność nie była najlepszym doradcą. Należałem do wszystkich możliwych kółek, klubów itp. Byłem redaktorem naczelnym wszystkich ówczesnych gazetek szkolnych, komendantem szczepu harcerskiego(to oni nauczyli mnie palić), miałem nawet swój gabinet, obok gabinetu dyrektora. To wówczas zdobyłem międzynarodowy patent żeglarski w stopniu sternika, to wówczas zdobyłem licencję szybowcowego pilota sportowego, to wówczas skakałem na spadochronie. No i przecież jescze były randki i to sporo.
Powiedzcie, czy miałem wiele czasu na naukę?
No, jakoś tam tę szkołę skończyłem, ale czasu na naukę było mało.
Lepiej, aby worek ze wspomnieniami, tak jak swego czasu z wojska, się nie rozwiązał, bo pewnie wspomnieniom znowu nie było by końca.

jolita 11-08-2008 21:05

rymowanka sporządzona na 32-lecie matury (kiedy to było?!?)
 
TO BYŁO TAK:

W czterdziestym ósmym na Gdyni terenie
wykluło się Czołgistek nowe pokolenie.
Pod srogiej pani Marii opiekę je dano,
zapewne już wówczas prognozowano,
że choć z pozoru przemiłe, łagodne
- do prowadzenia nie będą wygodne...

Panny psikusy gdzie mogły, robiły,
za chłopakami oczami wodziły.
Pewnie to rygor wyzwalał te wady,
(wszak na upór młodzieży nie znalazł nikt rady!)
Tak więc kłopotów było co niemiara,
zwłaszcza, że bardzo zgrana była wiara.
Nawet klasowa prymuska Marysia,
cieszy się dziewcząt wdzięcznością do dzisiaj
za solidarną w potrzebie ochronę,
(a brała cięgi niezasłużone!).

Łza w oku się kręci,
gdy znajdziesz w pamięci
pierwszy w gimnazjum bal karnawałowy.
Kiedy nikomu nie przyszło do głowy,
że nie jest frajdą tańczyć w babskim gronie,
zbiegać z panią dyrektor w barwnym ogonie...

To wtedy jedna z Kryś tak się ubawiła,
że swą spódniczkę w szatni zagubiła.
Druga z Kryś ( ta bardziej cwana),
czmychnęła do chłopców bawić się do rana...
Pani Tymecka śledztwo potem wszczęła,
a Krystynę w obronę mamusia wzięła...

Koniec roku zrodził pierwsze gorycze:
Najpierw repetentki odeszły z niczym.
Potem wakacje okropnie zepsute,
dla tych, co przez rok nie były obkute.
Te miast wygrzewać do września oblicza,
z przedmiotów poprawki musiały zaliczać.

We wrześniu nowe przyszły koleżanki,
przed trudną maturą zbiegłe Urszulanki.
Potem zdarzyły się pierwsze wagary,
wspominane sekrety, jakiś list podklejany,
w sprawie starych Greków długie dochodzenie,
o brak niewinności niecne podejrzenie,
w stronę Morszczaków tęskne spojrzenia,
do pamiętników tajemne zwierzenia...
I tak było do czerwca. Rok jak z bicza strzelił,
a ONI na panny znów się uwzięli.
Gdy złote słonko cudnie przygrzewało,
zaległy materiał się powtarzało...

W klasie dziesiątej panny nosy podniosły,
czując dumy powiew, myśląc, że dorosły
i rzuciły pierwsze o belfrach uwagi.
(Były to nowe przejawy odwagi).
Gdy do Stalina, tej „gwiazdy zarannej”
miały dusze płonąć każdej w szkole panny,
dyrekcja tę sprawę do serca przyjęła,
gdzie tylko mogła – tam łatkę przypięła.
A panny? Miast stać się wreszcie pokorne,
nadal beztroskie i częściej przekorne.
Gdy ustawowo zamilkły pacierze,
one na odwrót, skupiły się w wierze.
Dziś protest ten wydać się może mały,
lecz wtedy tak tylko czynić umiały.
Pani Tymecka rodziców się radzi
Jak taką klasę ma dalej prowadzić?

I nastał arcyważny w uczennic młodości
ów rok, który wieńczy test dojrzałości!
Panny znów stały się niebezpieczne,
zbierając z radością noty dostateczne.
Nowe zadania profesorki miały:
Depcząc po piętach, panny podglądały.
Wypatrując grzechu, krok w krok je śledziły,
gdy one z męską szkołą budynek dzieliły.
Panny do sąsiadów nie zaglądały,
w klasowej szafie Morszczaków trzymały!
Czas biegł wesoło, gdy wybuchła draka,
to Jara odtańczyła na lekcji krakowiaka!
Znów w szkole rodzice, co robić wypada?
- niechaj wszystkie zdadzą - najlepsza to rada.
Niech wszystkie odejdą, spokój szkole dadzą,
a w życiu niechaj same sobie radzą.



Dzięki tej decyzji (wiecie czy nie wiecie?)
dzisiaj tu możemy spotkać się w komplecie...

(wyjaśnienie - nazwa "Czołgistki" pochodziła od pierwotnego położenia szkoły przy ul.Czołgistów)

Mar-Basia 11-08-2008 21:10

Jak to dawno......
 
Pamietam jedna fajna rzecz. Rok przed matura letnie wakacje spedzalam na przymusowym obozie Sluzby w Polsce, gdzies w okolicach Wloclawka. Mundurki wojskowe, buciki paskudne skorzane wojskowe podkute gwozdziami. Te buty obcieraly mi nogi. Wpadlam na pomysl, wizyta u poczciwego lekarza wojskowego i prosba o pozwolenie na pismie, zwolnienia z noszenia tych narzedzi tortur.
Wyrok "masz plaskie stopy" nie musisz nosic tych butow.
Rano apel, melduje sie w trampkach i chichram pod nosem. Komendant wsciekly wywoluje mnie do apelu.....a ja spokojnie wyjmuje pisemko lekarza.
Naturalnie "pomysl" sprzedalam innym - skutek zmienili lekarza. A my cosmy sie posmieli, to nasze.

jolita 11-08-2008 21:15

Marbellko nie wnikam w prawdziwość Twojej relacji (jakżebym śmiała?) ale Służba nie była w Polsce, ale poprostu Służba Polsce (SP)

Mar-Basia 11-08-2008 21:19

Cytat:

Napisał jolita
Marbellko nie wnikam w prawdziwość Twojej relacji (jakżebym śmiała?) ale Służba nie była w Polsce, ale poprostu Służba Polsce (SP)

Napewno masz racje, widzisz na stare lata troche mi ucieka z glowy. SP - juz sobie przypominam, i napewno bylo w okolicach Wloclawka na jakims pieknym jeziorem.

jolita 11-08-2008 21:26

Mirabellko
 
jesteś górą! To skleroza sprawia, że pamięta się dawne czasy a nie obecne...(właśnie głowię się jaki wczoraj był dzień tygodnia...bo, że dzisiaj poniedziałek to przypadkowo wiem!)

maja59 11-08-2008 21:29

Stare czasy
 
Ciekawe, że ze wszystkich nauczycieli pamietam tych, których baliśmy sie najbardziej. Chodziłam do szkoły podstawowej i liceum, które były razem (coś jakby 11-to latka) od piatej klasy uczono nas rosyjskiego. Nauczyciel tego języka był niezwykle surowy i baliśmy się go jak ognia. Zmieniłam szkołe przed maturą i okazało się, że mówię po rosyjsku lepiej niż nowy nauczyciel. Po pierwszej rozmowie dał mi piatkę na koniec roku, przy słabej czwórce u tego poprzedniego. Muszę jednak przyznać, że czasem śni mi się po nocach i wtedy odmieniam we śnie z prędkością kałasznikowa przysłówki od czasownikowe. Po latach wspominam go bez emocji.
Ta nasza młodość ten szczęsny czas, tych dwoje skrzydeł zwiniętych w nas.. (ech Piwnica pod Baranami):)

Mar-Basia 11-08-2008 21:31

Cytat:

Napisał jolita
jesteś górą! To skleroza sprawia, że pamięta się dawne czasy a nie obecne...(właśnie głowię się jaki wczoraj był dzień tygodnia...bo, że dzisiaj poniedziałek to przypadkowo wiem!)

Nie smiej sie ze mnie, ale od czasu kiedy jestem na "stalych" wakacjach sa dni kiedy nie wiem jaki to dzien tygodnia. I moze lepiej, nie liczy sie czasu. Starosc nie radosc. Teraz kiedy mam taki magiczny zegarek co pokazuje dni i numerki dnia - zaczynam sie lapac w tym interesie.

jolita 11-08-2008 21:37

koszmary
 
mnie przez 30 lat śniło się, że zdaję maturę...potem koszmar zmienił oblicze - śniło mi się że mąż wrócił...obecnie jakoś mam spokój - domyślam się dlaczego, ale to już inna bajka...

Mar-Basia 11-08-2008 21:39

Cytat:

Napisał jolita
mnie przez 30 lat śniło się, że zdaję maturę...potem koszmar zmienił oblicze - śniło mi się że mąż wrócił...obecnie jakoś mam spokój - domyślam się dlaczego, ale to już inna bajka...

I tu wchodimy na powazne tematy!:)

jolita 11-08-2008 21:46

Cytat:

Napisał marbella123
I tu wchodimy na powazne tematy!:)

to lepiej nie wchodźmy... jakkolwiek ja żadnej chwili swego życia nie poddałabym korekcie, ale może to wada...

frida 11-08-2008 21:49

A ja pamiętam mojego wychowawce Prof.Alfred,który nie wierzył,że z NAS coś wyrośnie...byliśmy klasą rozrabiaków ale....uczących się kiedy trzeba było...pewnego dnia na przerwie poszliśmy wszyscy do parku...uczyc się palić hiiiii..na hasło "mama idzie" hiiii oczy nam wychodziły jak z orbit...ale dawaliśmy radę - głupota hiii-...nagle słyszymy dzwonek i biegiem...a nasz prof..nie lubił jak się spóźnialiśmy...więc z z egarkiem w ręku odliczał ile tym razem się spoźnimy.....wbiegamy na sale...i...odliczanie Prof..."2minuty po,prawie trzy,trzy i pół,cztery itd..."siadamy zdyszani,śmierdzący feee hiiii...a On wygłasza słynny tekst.."widzicie kominy?? Tak..krzyczymy...Prof.dalej mówi...to jeśli uda mi się załątwić wejście na nie....postaram sie aby WAS tam podłączyli...wtedy napalicie się za całę miasteczko a ja będe mógł spokojnie oddychac świeżym powietrzem !!!!! ufff...hiiii...a potem za kare sprzątanie szkoły po godzinach...hiiii do dziś mi się śni.... a jak biorę się za papierosa ...to kominy mam przed oczami...ale trauma...ale kochaliśmy go...bo niechciał źle...biedny zmarł 15 lipca tego roku...a 26 mieliśmy się znim spotkać i tak bardzo chciał zobaczyć..na co wyrosły jego "gagatki"..naszczęście nasza klasa troche dostarczyła mu o NAS informacji.... uff KONIEC...dziękuję :D

maja59 11-08-2008 21:55

Przez lata miałam koszmarny sen, że wyszłam za mąż przez pomyłkę za kogoś innego, to było bardzo nieprzyjemne bo nie potrafiłam wyjaśnić (we śnie oczywiście) temu właściwemu jak to się stało. Ale wracając do tematu chce przywołać pamięć mojego kochanego polonisty z ostaniej, maturalnej klasy Pana prof. Stanisława Potoczka. Był wybitnym humanistą, znawcą literatury romantycznej ale i wielbicielem Wyspiańskiego. Prowadził z wielkimi sukcesami teatr międzyszkolny w naszym Liceum. W ogólnym zamieszaniu był również dyrektorem tego liceum. Bardzo Go kochaliśmy. Strasznie się złościł jak ktoś siadał na kaloryferze i krzyczał " proszę nie siadać na radiatorach". W naszej szkole na ostatnim piętrze obok auli był pokaźnych rozmiarów rysunek wyobrażający Pegaza, koledzy dorysowali męski atrybut "zwierzęciu" i dopiero był skandal. Dyrektor nakazał natychmiastowe zmycie dorysowanej części ciała, co przy brudnej ścianie okazało się pogorszeniem całej sprawy. Krzyczał purpurowy z oburzenia.."Pegazowi prącie dorysowali ordynarni barbarzyńcy, a w naszym Zakładzie uczą się panienki". Pamiętam Go i wspominam najlepiej. Kochany Dyro. Cieszę się, że udało mi się, jeszcze przed Jego śmiercią, podziekować za wychowanie nas na ludzi.

Mar-Basia 11-08-2008 23:30

Po moim tatralnym wystepie w Prima Aprilis - kochane siostrzyczki zdecydowanie mialy mnie dosc! Zreszta obopolnie. Ku mojej ogromnej uciesze rodzice byli zmuszeni zapisac mnie do szkoly panstwowej, gdzie odzylam po rezimie "zakonnym". Poniewaz bylam dobra uczennica zostalam zaakceptowana przez kolegow, no i pare kolezanek. Moje "milosci" do babskiej rasy staly zawsze pod duzym znakiem zapytania. Stan ten trwa do dzisiaj. Dyrektorem szkoly byl najcudowniejszy czlowiek na swiecie, kochana Klupa. Ktoregos dnia wykrylam, ze w szkole jest stare pianino. Zaczelam brzdakac i nagle spod ziemi wyrosl pan Klupa. Pokiwal glowa, pomruczal i zniknal. Za pare dni wola mnie do gabinety dyrektorskiego. Ide na sciecie, glowkuje co mi spadnie na glowe. A kochany Klupa, smieje sie od ucha do ucha i wyglasza, ze nastroil pianino i oddaje klucz od niego w moje rece. Co za radocha. Po krotkiej naradzie wymyslilismy, ze w soboty bedzie nieglupiuo potanczyc i sie troche rozerwac. Klupa wyrazil zgode. Wobec tego stalam sie nadwornym grajkiem zabojczych tang,boogie, jawas, charlestonow....wszystkich amerykanskich przebojowcow tak zwalczanych przez czerwona cenzure. To byly cudowne, beztroskie czasy z polowy lat 50-tych. Widzialam pana Klupe na pare miesiecy przed jego smiercia. Bardzo mi go brakuje, takich wychowawcow juz nie ma. Klupa byl niepowtarzalny. Wiel lat minelo i ile razy siadam do fotepianu moje mysli biegna do Klujpy.;)

Nika 12-08-2008 09:18

pani Irena
 
była moją pierwszą nauczycielką i wychowawczynią przez 4-5 lat szkoły podstawowej.Niezwykle energiczna,o donośnym głosie,postawnej sylwetce.Miała taki dziwny akcent,śpiewny.Trzymała dyscyplinę /chłopców lała po łapach drewnianym piórnikiem/.Nosiła marszczone spódnice na sztywnych halkach i straszyła karminem ust dość krzykliwym.Mimo to lubiłam ja i ze wzruszeniem obejrzałam jej fotkę na portalu Nasza Klasa.:)

Anielka 12-08-2008 10:36

Z przyjemnościa wspominam moją pierwszą nauczycielkę.Starsza pani,zawsze nienaganie biała bluzeczka,upięte włosy w koczek z tyłu głowy.I piękna polszczyzna.Dzisiaj ludzie nie umieją tak pieknie zarażać polszczyzną.Nigdy nikogo nie poniżała,biło od niej tak ogromne ciepło,ze nazywaliśmy ja babcią/ze wzgledu na wiek i dobroć jaką okazywała każdemu człowiekowi,szczególnie nam ,niesfornym uczniom/.I do tego jej nazwisko i imie,jak nasza słynna pisarka,ta od "Nocy i dni".Wspaniała nauczycielka,wspaniały pedagog i wspaniały człowiek.Juz nigdy nie spotkalam takiego nauczyciela.Uczyła mnie w szkole podstawowej.

lawenda 12-08-2008 10:50

Oj pamiętam i to dobrze. Matematyczka, w czasie wojny straciła prawą rękę i bardzo lubiła moje dłonie. Na te dłonie spadał drewniany piórnik. Kłamstwo było dla niej największym przewinieniem, a ja miałam awersję do zadań domowych, a że miałam wyobrażnię to moje lenistwo tłumaczyłam tak, że klasa się śmiała, a ja dostawałam owym piórnikiem. Do dziś ją widzę i jestem wdzięczna, że nauczyła mnie nie tylko matematyki.Lanie pestka, ale te rozmowy - wspaniały okres w moim życiu

Malgorzata 50 12-08-2008 13:48

Pamiętam -niestety, Nadzieja jej było i był to chodzący koszmar....kochała prezenty,obrażała się jak dostała za mały.Przydzieliła mi zadanie dawania ściągać klasowemu tępakowi -synusiowi jakiegoś tłuka wojskowego,ponieważ mamusia wspierała karierę podstawówką synka prezentami typu halka -pamiętam jak kiedyś wręczono bździągwie prezent od klasy, wstała ta rura i oświadczyła "a resztę dołożyłam ja"- kiedy odmówiłam ii bęcwał dostał dwóję ,bo dzieckiem byłam wierzącym w uczciwość i nie cierpiałam tego tępaka i łobuza,miałam do końca podstawówki przechlapane -dobrze ,ze byłam zdolnym i odpornym dzieckiem.Nienawidziłam szkoły podstawowej -edukacja w latach koniec 50-tych /pocz.60-tych to byl sport ekstremalny.Później zresztą też ,ale miałam szczęście chodzić do bardzo dobrego i bardzo wolnomyślnego LO gdzie uczyli wspaniali profesorowie i to mnie uratowało .Plus dom.Żadnych sentymentów związanych z tamtymi czasami nie posiadam.

Alisia 12-08-2008 14:16

Szkola podstawowa w malenkiej wioseczce zgubionej gdzies we wzgorkac i pagorkach.
O naszej wsi zespol regionalny spiewal"....tu nazwa ,ty mala wioseczko,gdyby nie te gory,byloby miasteczko"
Nauczyciele-cudowni,madrzy,serdeczni,opiekunczy,wyrozumiali dla wiejskiego dziecka,ktore niejednokrotnie przychodzilo do szkoly prosto z pola ,gdzie rankiem trzeba bylo w czyms
pomoc.
To bylo malzenstwo ,on mat-fiz,ona humanistka i art.
Wielkie indywidualnosci,dzis wiem, ze do naszej wsi byli zeslani,to byly trudne czasy,czarna stalinowska noc.
Potrafili przekazac nam ,dzieciom bidoty wiejskiej, wartosci,ktore zaprocentowaly w doroslym zyciu,nikt z moich znajomych z podstawowki nie skalal sie przynaleznoscia do jedynie slusznej...ale kilkoro z nas zasilalo szeregi KIK-u,bo parcie na wiedze tez nam przekazali.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:28.

Powered by: vBulletin Version 3.5.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.