|
Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
||||
- Już nigdy nie pozwolę ci robić żadnych przyjęć, to przyjęcie było ostatnie! Wujek skończył sześćdziesiątkę i koniec. Dziwię się cioci Marcie, że narażała cię na tyle załatwiania, tyle kłopotów?
- Ale przyznacie, że przyjęcie mi się udało? Jak myślisz mężu? Zaskoczyłam cię tym przyjęciem urodzinowym? – zapytałam i patrzyłam w oczy męża. - Tak, mój brylancie! Wszystko było zaskoczeniem, nawet to, że zemdlałaś – powiedział z żalem. - Jak to? Nie sprawiłam ci przyjemności? – zapytałam. - Oczywiście, kochanie! Do momentu jak zasłabłaś. Na szczęście tańczyłaś z Alanem i utrzymał cię. Nie upadłaś. - Wujku, jakby mamusia ważyła ze siedemdziesiąt kilo, pewnie Alan nie dałby sobie rady. Na szczęście, mamusia od lat trzyma jedną wagę, pięćdziesiąt pięć kilo, i to w sam raz do wzrostu. - Dobrze moi drodzy, teraz mam zamiar wstać – prosiłam, żeby łaskawie mnie zostawili samą. - Nie mamuś, nie możesz zostawać sama! Inga zastrzegła mi, że przez jakiś czas musimy na ciebie uważać. |
|
||||
Po godzinie zeszliśmy na dół. Mamusia siedziała w fotelu i czytała gazetę. Na nasz widok odłożyła ją i patrzyła na mnie.
- Jak się czujesz, córeńko? – zapytała z troską w głosie. - Wspaniale! – wyznałam radośnie i obdarzyłam męża ślicznym uśmiechem. Mamusia też spojrzała na Jurka. - Ja tak myślę, córeńko, że ciebie musiało coś wyprowadzić z równowagi? Przemyślałam każdą chwilę, a nic nie zauważyłam, co mogło cię tak zdenerwować? – myślała mamusia w głos. - Belunia obiecała, że to było ostatnie przyjęcie! Że jak ja skończyłem „kopę”, to koniec z balami. - To nie w stylu Beluni, jakie wyprawiła moje urodziny? Wszyscy dowiedzieli się, że mam osiemdziesiąt lat! O nikim nie zapomina. Teraz poczekamy na twoje sześćdziesiąte urodziny, córeńko. To my wyprawimy ci wspaniały bal! – obiecywała mamusia. - Mamuś, czy ja dożyję takiego wieku? To jeszcze osiem lat – powiedziałam ze śmiechem. Jurek spojrzał na mnie ze zgrozą. - Dziecko kochane, co tobie chodzi po głowie? – zapytała mamusia. - Nic! Tak tylko powiedziałam. Na dłuższą metę nie da się żyć. Robert mnie wykańcza nerwowo – mówiłam z żalem. - Prosiłem cię kochanie sto razy, żebyś mi pozwoliła to załatwić! Sama nie dajesz sobie rady z nim i nam nie pozwolisz sobie pomóc. Tak ja, jak i cała reszta naszych przyjaciół, chcą ci pomóc. Dlaczego ci tak żal Roberta? On nad tobą się nie lituje, ma to w nosie, ma ochotę, to ciebie nachodzi. Dlaczego na to pozwalasz? – tłumaczył mi Jurek. Spojrzałam na niego. Widziałam jego siwiejące włosy, „wysokie” czoło. Miałam wrażenie, że go pierwszy raz widzę. Dlaczego wcześniej nie widziałam tej różnicy wieku? Mimo to, jest kochanym mężem, ojcem i dziadkiem. Nigdy nie czułam się tak, jak z nim. Jest wspaniałym mężem i kochankiem. Do tego oddanym rodzinie! |
|
||||
- Beluniu, co mówiła Inusia o twoim sercu? – zapytała mamusia.
- Nie pamiętam. Sama wiem, że nic mi nie jest! - Inusia prosiła, żeby Belunia się nie denerwowała, tylko trudno to na mojej żonie wymóc. Nie chce pomocy – narzekał Jurek. - Zapraszam na śniadanie – zawiadomiła nas Laura. Jurek pomógł mamusi przejść do jadalni. Jeszcze nie weszłam za nimi, zadzwonił telefon. Jurek spojrzał na mnie, ale nie mógł zostawić mamusi w pół drogi. Podeszłam i podniosłam słuchawkę. - Słucham. - Proszę poprosić Jurka do telefonu – usłyszałam głos obcej kobiety. - Chwileczkę, zaraz mąż podejdzie – powiedziałam. Patrzyłam na Jurka jak szedł do mnie. Trzymałam słuchawkę z dala od siebie. Miałam wrażenie, że jest gorąca! Wziął ją z mojej ręki. - Słucham -... - Dobrze, jak tylko Belunia lepiej się poczuje, to wpadniemy do ciebie, ciociu. Na pewno! Skończył rozmawiać, pocałował mnie w policzek i weszliśmy do jadalni. - Kto dzwonił? – zapytała mamusia. - Ciocia. Siostra mojego ojca. Już dowiedziała się od rodziny, że żona wyprawiła mi urodziny, że jej nie było. Prosiła, żebyśmy do niej przyjechali – powiedział Jurek. - Przecież mogła też być na tych urodzinach – powiedziałam zła. Jak tak, to zapomniała, jak dowiedziała się, że była impreza w restauracji to zadzwoniła? Przecież przedstawiłam się, powiedziałam, że zaraz poproszę męża do telefonu. Mogła mi coś powiedzieć. Niech się cieszy, na pewno pojadę. Chyba bym zgłupiała! - Pojedziecie do niej? – zadawała mamusia pytania. - Ja na pewno nie! – zastrzegłam. |
|
||||
- Ja nigdy nie utrzymywałem z nimi ścisłych kontaktów. Pewnie nawet nie pamiętała o moich urodzinach? Ciekawe, czego chce? Może pomocy prawnej?
- To możesz jechać sam – zaznaczyłam. - Ja chciałbym pochwalić się żoną – powiedział ze śmiechem małżonek. - Pewnie, Beluniu. Dlaczego nie masz poznać rodziny Jerzego? – tłumaczyła mi mamusia. - Oczywiście mój brylancie! Niech mi zazdroszczą. Po śmierci Wiesi mówili, że już żadna mnie nie zechce, że nie znajdę czasu na miłość, że nie dam sobie rady w wychowaniu Beatki. Na szczęście miałem przyjaciół, pomogli mi! Ty mój skarbie nigdy nie odmówiłaś mi pomocy i rady. W dodatku zechciałaś mnie na męża. - Wcale tego nie żałuję. Kocham cię, twoje dzieci też! - Moje dzieci ciebie uwielbiają. Beatka przeżyła to, że zemdlałaś, jak Przemek latał, żeby ci pomóc, na rękach cię trzymał. Przemka mama aż płakała, że zachorowałaś. - Daj spokój, Jureczku. Nic się nie stało, Inusia i Alan narobili krzyku, jakbym już umierała. - Beluniu, wszyscy się przejęli! Widziałam to. To nie było nic takiego, jak ty to nazywasz – tłumaczyła mi mamusia. - Mówili, że w tym tygodniu musisz zrobić badania – przypomniał mi mąż. - I co jeszcze? Przecież wiem, co mi jest. Mam leki, nic mi nie będzie. Serce mam rodzinne! Mamusia bardzo często łapała się za serce, jak się coś złego działo. - Wszystko możliwe córeńko. |
|
||||
- Skąd mogę wiedzieć, czy mamusi przodkowie byli chorzy na serca? Nic o nich nie wiem!
- Coraz częściej wypowiadam słowa, które wcześniej nie przeszłyby mi przez gardło – żaliłam się. - A ileż możesz znieść, Beluniu? Nawet święty nie wytrzymałby tyle, co ty. - Ja nigdy nie pomyślałem, że mój brylant zechce mnie za męża? – - No, widzisz, a pozwoliłeś mi tyle lat być samotną. Chodziłeś tutaj, przesiadywałeś u nas, zamiast wyznać mi miłość – mówiłam ze śmiechem. - Boże mój, żebym wiedział, że mnie zechcesz, to na kolanach chodziłbym przy tobie! - To skąd przyszło ci do głowy oświadczyć się mnie akurat w moje pięćdziesiąte urodziny? - To długa historia. Omówiliśmy to z dziećmi bardzo dokładnie. Nie rzuciłem się na ciebie bez zgody Laury, Alana, Beatki. Nawet Inusia nie miała nic przeciw temu, żebym wystartował do ciebie, mój skarbie. Martwiłem się tylko, czy ty mnie zechcesz? – tłumaczył i uśmiechał się do nas. - Strasznie baliśmy się, co powiesz mamuś na te oświadczyny? – odezwała się Laura. - No właśnie, co byście zrobili, jakbym powiedziała, NIE? - Kochanie, dałaś mi nadzieje, że mogę się oświadczyć – przypomniał mi Jurek. - I tak od razu pobiegłeś po pierścionek z brylantem? – zapytałam. - Tak kochanie! W tym samym dniu byliśmy z Filipem i Przemkiem po niego. - Żeby kupić pierścionek, musiałeś mieć obstawę? - Ja nie znałem się na biżuterii. Do dzisiaj kupuję ci, ale nie znam się na tym. Za nic nie wiem, co to za kamień w pierścionkach. Jak jest drogi, to znaczy, że dobry, że wart mojego brylantu? - Dziękuję, kochanie – powiedziałam. |
|
||||
- Mamuś, skąd ty się znasz na kamieniach w biżuterii? – zapytała Laura. Tak, tyle nakupiłam im już łańcuszków, pierścionków. Mają kilka bardzo wartościowych! Alan ma nawet obrączki wysadzane brylantami! Przepiękny pierścionek na zaręczyny. Mamusia chwaliła mnie za gust! Kupiłam piękny naszyjnik, kolczyki, wyglądają jak maleńkie motyle wysadzane brylancikami!
- Nie wiem córciu. Tak jakoś samo mi lekko przychodzi. Raz zobaczę, od razu widzę, czy to jest wartościowe, czy nie. - To ja nie spisałem się z pierścionkiem zaręczynowym – wyznał Filip. - Dziecko drogie, kupiłeś taki, na jaki było cię wtedy stać! Teraz kupujesz żonie piękną biżuterie. - Tak mamusiu, wtedy byłem zakochany jak szaleniec! Liczyła się tylko moja ukochana Laura! – mówił Filip i uśmiechał się do Laury. Usłyszeliśmy wołane Patryka. Filip wyszedł po niego. |
|
||||
Po urodzinach Laury, zaczął się problem z Robertem. Oczywiście, byliśmy na balu Sylwestrowym z Łapińskimi, Borzęckimi i Wójcikami. Zenek z Jolą świetnie tańczą, Marta i Michał nie muszą tańczyć, a rozbawią wszystkich! Artur Borzęcki z Ulą też bawią się ładnie. Tylko Janek i Tadek mieli dyżury i nie byli z nami. Ktoś musi pracować, żeby ktoś mógł się bawić.
W Nowy Rok są zarazem urodziny Laury. Mamusia spała u Laury. Alan bawił się gdzieś z Paulinką u jej koleżanki. Spotkaliśmy się już u Laury. Zaraz po obiedzie pan Stanisław zawiadomił Laurę, że czeka jej ojciec. Mnie ścięło z nóg. Jurek się zdenerwował, mamusia też patrzyła na mnie z obawą, nie wiedziała, co zrobię? Całą siłą woli panowałam nad sobą, żeby Laura nie poczuła się źle! Zdaję sobie z tego sprawę, że dziecko nie wiedziałoby, co robić. Oczywiście wszedł. Przez to, że było nas sporo domowników, bo była Beatka z Przemkiem, Inusia ze Zbyszkiem, rodzice Filipa, w sumie było nas chyba ze dwanaście osób. Nie wypadało mu się witać z każdym, tylko ogólnie powiedział – dzień dobry – Nie musiałam go nawet dotykać! Laura zaprosiła go na kawę i ciasto. Jest jednak bezczelny! Siedział, trzymał na kolanach Patryka, z Marysią rozmawiał, a ciągle patrzył na mnie. Nawet Przemek był wkurzony jego zachowaniem. - Mamusiu, jakbym był na miejscu ojca, to wywaliłbym go – szepnął mi do ucha Przemek. |
|
||||
- Nie jesteśmy w naszym domu. Laura ma prawo przyjmować ojca – odszepnęłam mu. Jurek siedział przy mnie, ani na moment nie odchodził, nie dał Robertowi okazji, żeby mógł przysiąść się do mnie. Nie wiem jak długo zamierzał siedzieć, ale ja dałam sygnał do wymarszu. Wyczułam, że Jurek się odprężył. Inusia ze Zbysiem i Marysią zostali na noc u Laury. Mamusia od razu zaczęła się ubierać. Oczywiście, zamiast posiedzieć z dziećmi, nacieszyć się nimi, musieliśmy wracać do domu. Na szczęście Beatka z Przemkiem i Antosiem, Alan z Paulinką zaraz przyjechali za nami. Skończyliśmy urodziny Laury we własnym domu.
- Co tak szybko państwo wrócili? – zapytała Martusia. - Było za dużo gości! – odpowiedziałam ze śmiechem. - Przecież nie byli proszeni obcy – przypomniała mi. - Ale odwiedził ich ojciec – powiedziałam z żalem. - Kochanie, przecież nic nie stałoby się, jakbyśmy jeszcze posiedzieli u nich – tłumaczył mi mąż. - I ty to mówisz? Siedziałeś jak na rozżarzonych ogniach! Przecież cię znam! Byłeś jednym kłębkiem nerwów – tłumaczyłam zdziwiona jego słowami. Jakbym była złośliwa, to mogłabym po prostu ubrać się i wrócić do dzieci. |
|
||||
Witam Rodzinkę
Wspaniale sie wyspałem pod kołdrą . Fajnie grzeje , lepiej jak kobieta. zakupy lekkie zrobiłem w biedronce za 40 zł . Chleb też sobie kupiłem i kołoczyk do kawy , 3,30 zł 1 sztuka kołoczyka. Kupiłem mięso mielone wieprzowina z wołowiną na kotlety.
Udanego słonecznego dnia.
__________________
Eugeniusz. P.. Jak szybko mija czas.. |
|
||||
- Tato, ciocia ma rację, sama widziałam jak patrzyłeś na niego. Miałam wrażenie, że się go boisz – mówiła Beatka.
- Dajcie spokój! Mamusi też nie sprawiało przyjemności przebywanie z tym panem w jednym pokoju. - Masz rację, Beluniu. Nie lubię go. Obrzydliwie go nie znoszę – mówiła mamusia. - Mamuńka, dzisiaj jest wtorek, w niedzielę szósty, to ja w poniedziałek raniutko, muszę jechać do Zabrza. Czy mógłbym mamusi zrobić badania w czwartek? – zapytał Alan. - Po jakie licho mi badania? – zapytałam zła. - Mamusiu, wujek Michał i Darek, kazali mi zadbać o mamusi serduszko – powiedział spokojnie syn. Czułam, że nie rzuca słów na wiatr. Że nie popuści mi, musi mnie zbadać. I tak pół roku mnie już gnębi. W Boże Narodzenie znów się źle poczułam, dlatego mi nie odpuszcza. - Alan, masz rację, jedną mamy mamę! – namawiała go Beatka. Popatrzyłam na dzieci z uśmiechem szczęścia, że je mam, że mnie lubią. Jurek mnie przytulił, pocałował w policzek. |
|
||||
- Przemku, jak tam idzie remont? Czy twój tatuś pilnuje robotników? Jakoś nie mam teraz czasu tam zajrzeć – zadałam pytanie Przemkowi, bo kupiliśmy im dom w surowym stanie. Ktoś zaczął budowę, gdzieś musieli nagle wyjechać i udało się Jurkowi go „zaklepać”. Zaraz tam pojechałam, obejrzałam. Super dom, tylko sporo trzeba w niego zainwestować, żeby można się wprowadzić. To akurat nie problem, mają gdzie mieszkać! Dom od jesieni wykańczają w środku.
- Ciociu, jak my się cieszymy z tego domu! Ja go widzę w snach, wyobrażam sobie jak go urządzę, jak tam będę was gościć? – marzyła w głos Beatka. - Dziecko kochane, oddałabym ostatni grosz, żebyście byli szczęśliwi! – powiedziałam. Paulinka patrzyła na mnie i uśmiechała się zadowolona. Jeszcze nic jej nie kupiłam, nic nie dałam, chyba, żeby liczyć jakieś upominki urodzinowe, czy imieninowe. Coś tam pod choinkę. Ale ona wie, że jakby była z Alanem, to dostaną wszystko! Wiem, że Alan ją kocha, mówił mi o tym, nawet wyznał, że był z nią, że było wspaniale. Jest dorosły, niech żyje własnym życiem. Ja przyzwyczaiłam się do niej. Nigdy z żadną inną dziewczyną nie chodził. Oby tego nie żałował? Paulinka już chodziła z chłopcami, sama o tym mówiła. - Alan, może macie zamiar się pobrać? – zapytałam. Paulinka spojrzała na Alana, na mnie. Mamusia patrzyła zdziwiona na wnuka. - Nie mamuś, na razie nie. Muszę skończyć specjalizację, doktorat, wszystko, co tylko będę mógł, dopiero mogę założyć rodzinę – zapewnił mnie. - Ja miałam dwoje dzieci, trzecie w drodze jak się uczyłam – przypomniałam mu. - Mamuńka, mnie się nie śpieszy! Paulinka też ma sporo nauki. W końcu jeszcze może się coś zmienić – dał mi do zrozumienia, że nie myśli o ślubie z Paulinką. Widziałam, że Paulinkę te słowa zabolały! Pewnie wołałaby sama mu odmówić małżeństwa, niż usłyszeć te słowa. - Proszę pani, podać kolację? – zapytała Marta. Popatrzyłam po domownikach, ruszyli ramionami, że nie są głodni. - Potem Martusiu – powiedziałam przepraszająco. Zadzwonił telefon, Przemek był tuż przy nim, ale spojrzał na mnie, czy może odebrać? Kiwnęłam głową, że, tak. - Słucham -……. - Nic z tego! – odparł i odłożył słuchawkę. Spojrzał na mnie, wiedziałam, że rozmawiał z Robertem. Jeszcze nie usiadł, znów zadzwonił. Tym razem ja podeszłam odebrać. - Słucham – powiedziałam nad wyraz spokojnie. - Babciu, mogę spać u ciebie? – zapytała Marysia. - Oczywiście, kochanie! – zapewniłam ją z całego serca. Jurek aż wstał z wrażenia. Podszedł do mnie i patrzył w moje szczęśliwe oczy. - To tatuń mnie zawiezie do babci – szczebiotała do słuchawki. - Dobrze aniołku! Będziemy na ciebie czekać. Antoś się ucieszy, bo też zostaną u nas na noc. Będziecie się jeszcze dzisiaj bawić – zapewniłam Marysię. Jurek patrzył już uspokojony. |
|
||||
- To Inusia tutaj będzie spała? – zapytał Alan.
- Nie, tylko Marysia pytała, czy może u nas spać – zawiadomiłam całą rodzinkę. - Brawo! – cieszył się Antoś. - Kochanie, myślałem, że to Robert znów zadzwonił. - I co, wyobrażasz sobie, że do niego bym tak słodko mówiła? – zapytałam ze śmiechem. - Nie wyobrażam sobie, jakbyś miała z nim rozmawiać. Nie wiem, ale chyba bym go pobił? - Ejże! Mój mąż jest taki zazdrosny? No, muszę uważać – mówiłam i śmiałam się z niego serdecznie. - Tato, ja cię nie poznaję? Nigdy nie byłeś o mamusie zazdrosny. Teraz boisz się o ciocię? Przecież się kochacie – tłumaczyła Beatka. - Może mi nie dowierza? Ja już takiego „niedowiarka” przeżyłam. Teraz o niego znów będę dostawać? – zapytałam Jurka i patrzyłam na niego. - Beluniu, kochanie, nigdy nie podniósłbym ręki na żadną kobietę a co dopiero na ciebie? - Wujku, nie daj Boże! – ostrzegł Alan. - Alan, mamusia ma teraz tylu obrońców, że nikt jej nie tknie! – zapewnił go Przemek. |
|
||||
- O co się spieracie? – zapytała mamusia tylko wyszła ze swojego pokoju. Alan w skrócie opowiedział babci, co zaszło.
- To niemożliwe, żeby Jerzy okazał się też draniem? Już byłabym pewna, że moją córcie prześladuje jakieś zło – mówiła mamusia. - Mamusiu, Jurek żartował z tą zazdrością. Przecież wie jak bardzo go kocham! Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że on może mnie zdradzać, a co dopiero ja jego? – uspakajałam mamusię. - Że ty jesteś uczciwą żoną i matką, to wiemy. Ale wiemy też, że coś ciebie prześladuje, córeńko. Nawet Jerzy może ulec takim złym podszeptom – mówiła. - Jureczku, czy nie jesteś pewny moich uczuć? – zapytałam i patrzyłam w jego oczy. Tym razem nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Beatka widziała jego zakłopotanie. - Tato, czy to prawda? Jesteś zazdrosny? - Tak. Tak bardzo żonę kocham, że na samą myśl, że mógłby Robert do niej się zbliżyć, jestem gotowy bić się – wyznał. - Dobrze, możesz bić się o ciocię! Ale chyba nie uderzyłbyś cioci? - Nigdy! Tak bardzo ją kocham – zapewnił nas. Uśmiechnęłam się do niego nie do końca przekonana o jego słowach. Nikt nigdy mnie nie uderzył oprócz Roberta. Nawet rodzice nigdy na mnie nie krzyknęli. Mam nadzieję, że już nigdy nikt mnie nie poniży? Usłyszeliśmy głos Marysi w holu. - Babuniu, przyjechałam do ciebie – wołała Marysia. Antoś pierwszy pobiegł do holu. Stanął i patrzył. Coś go zaniepokoiło. Spojrzałam na Jurka, wstał i wszedł za wnukiem. - Nie, człowieku, ty jesteś bezczelny! – mówił Jurek podniesionym głosem. Marysia i Antoś przybiegli do mnie. |
|
||||
- Dziadzio Robert mnie przywiózł – pochwaliła się Marysia. No tak. teraz wiem, dlaczego Jurek tak się zdenerwował.
- Przepraszam, ale Marysia prosiła żebym ją przywiózł – tłumaczył Robert i stał w holu. Wiem, Jurek mu nie pozwoli przekroczyć progu! Ruszył do holu Przemek. - Zostań – poprosiłam. Spojrzał na mnie i zatrzymał się. Alan bez słowa wstał i wyszedł za Jurkiem. Rozmowa ucichła. Nawet nie było słychać, o czym Alan rozmawia z Robertem. Jurek wszedł, usiadł przy mnie. Czułam, jaki jest zdenerwowany. Marysia siedziała na moich kolanach, nie miałam odwagi jej kazać zejść. Pewnie wyszłabym do Roberta? Na szczęście Alan wyszedł z Robertem z domu. - Beatko, zobacz dziecko, czy Alan jest ubrany – prosiłam. Wyszła na chwilę. - Założył kożuch – powiedziała tylko weszła. - Ja się zbieram do domu – powiedziała Paulinka. - Nie zostaniesz na kolacji? – zapytałam. - Dziękuję. I tak cały dzień pani mnie gościła – powiedziała grzecznie. - Zaczekaj Paulinko, Alan cię odwiezie – prosiłam. - Nie trzeba. To blisko, sama przejdę. - Mowy nie ma! Jest już ciemno, nie będziesz sama chodzić – powiedziałam kategorycznie. - Dobrze, zaczekam na Alana – zgodziła się. - Przemku, poproś Alana – powiedziałam zdenerwowana. Już za długo z nim rozmawia. Wiem, że Alan bardzo lubił Roberta, uwielbiał z nim rozmawiać. Nigdy nie widziałam, żeby tak rozmawiał z Jurkiem. Spoglądałam na wejście, obaj zniknęli. Ani Alana, ani Przemka. |
|
||||
- Co oni tak długo z nim rozmawiają? – zapytałam sama siebie.
- Bo dziadzio Robert bardzo cię babuniu kocha! – powiedziała Marysia i patrzyła na mnie. - A ja kocham bardzo dziadzia Jurka – powiedziałam jej prosto w oczy. - Wiem babciu. Ja też kocham dziadzia Jurka – wyznała mu miłość. Spojrzał na nią, przytulił jej główkę i pocałował ją. - Ja też cię kocham, aniołku! – odwdzięczył się dziadzio. - Siedźcie, ja zaraz wrócę – powiedziałam i chciałam wyjść za Alanem i Przemkiem. - Nie wychodź, kochanie – szepnął Jurek. Spojrzałam na niego zdziwiona. Dopiero mu tłumaczyłam, zapewniałam go o mojej miłości, on nadal jest zazdrosny. Dobrze, że wszedł Alan i Przemek, bo pewnie doszłoby do kłótni miedzy nami? Chociaż nie wyobrażam sobie jakby to wyglądało? Jeszcze nigdy nie mięliśmy powodu nawet do najmniejszej niezgody, a co dopiero do kłótni. - Co tak długo z nim rozmawiałeś? – zapytałam ze złością. - Nic takiego. Tak ogólnie o wszystkim i niczym – zbył mnie syn. Wiem, powie mi dopiero jak będziemy sami. |
|
||||
- Dlaczego on przyjechał, a nie Zbyszek? – zapytałam Alana.
- Zbyszek wcześniej wypił lampkę wina, a ojciec po drodze przywiózł Marysię – powiedział Alan. Zabolało mnie słowo – ojciec – Jurek też spojrzał na mnie. Ruszyłam ramionami, że ja nic na to nie poradzę, od urodzenia znał Roberta, od zawsze słyszał jak dziewczynki mówiły do niego ojciec, tak mu zostało. Nie wiem, ale dziwnie się czuję bez córek. Mam wrażenie, że jestem w obcym domu. - Mamuś, Paulinka chce iść do domu, to ja za kilkanaście minut wrócę – - Dzieci, przecież nie musicie się tłumaczyć! Jesteście dorośli – Paulinka pożegnała nas i wyszli. Beatka coś opowiadała, Marysia z Antosiem oglądali telewizję. Ja siedziałam przy mężu i zastanawiałam się nad słowami Alana. O co chodzi? Dlaczego Alan tak powiedział? Przecież Paulince było przykro. Może znajdzie chwilę i powie mi, co się stało? - Kochanie, a ty, co sądzisz? – zapytał Jurek i patrzyli na mnie. Popatrzyłam po rodzince i nie miałam pojęcia, czego chcą? - Jak myślisz, kiedy pojedziemy do mojej ciotki? – powtórzył pytanie mąż. - Jureczku, byłeś w październiku, wiesz chyba, o co cię prosiła. Mnie nie zdawałeś sprawozdania z tych odwiedzin. Pierwsze słyszę, że jestem do niej zaproszona. - Mówiłem ci, kochanie. Obiecałaś, że pojedziemy z dziećmi! Antoś nawet cieszył się, że ma „ ciocie – babcie!” - Przepraszam, zapomniałam. |
|
||||
- Nie dziwię się mamusiu, całą jesień załatwiałaś sprawy związane z naszym domem! – usprawiedliwiał mnie Przemek.
- Wybacz tato, cioci. Poczekamy do wiosny. - Masz rację Beatko, pojedziemy jak będzie ciepło! Do wiosny musimy skończyć dom! Jak już będziecie wygodnie mieszkać, może zaprosisz ciocię do was? - Tylko nie to! – krzyknął Jurek. - Cóż ci takiego zrobiła? - Chyba nigdy nie wyciągnęła do nas pomocnej dłoni? Teraz, nagle uważa się za rodzinę? - Byłeś u niej, a nic nie mówiłeś, czego chciała? Przemilczałeś te odwiedziny – mówiłam z żalem, ja przed nim nie mam tajemnic. - Kochanie, chce na starość zapisać na mnie dom i gospodarstwo, w zamian chce, żebym się nią opiekował. - To nie ma bliższej rodziny? – zapytałam. - Nie. Dzieci nie mieli, młodo owdowiała. Została sama. Zerwała kontakty z rodziną, bo wszyscy mieli dzieci, a ona niby nie miała się, czym „chwalić”! - To dzieci ma się po to, żeby się nimi chwalić? Przecież mogła ci pomóc w wychowaniu Beatki! Mogła zastąpić Beatce matkę. Byłoby ci lżej. - Ile razy miałem problem, zawsze ty mi pomagałaś! Setki razy Beatka tutaj spała, ty ją zawoziłaś do szkoły. Nie potrzebna nam była żadna ciotka! |
|
||||
- Cieszyłam się, że Beatka zawsze do mnie lgnęła, czuła się przy nas bezpieczna! Ale co prawdziwa ciotka, to nie obca.
- Ciociu, jaka ty jesteś obca? Przecież jesteś jak najlepsza matka! – mówiła Beatka. Wyciągnęłam po nią ręce. Podeszła, kucnęła przy moich nogach. Gładziłam ją po policzkach. - Kocham cię, jakbyś była naprawę moją mamusią – wyszeptała. Pocałowałam ją w czoło. Jurek przytulił mnie do siebie. Musnął ustami mój policzek. Usłyszałam Alana w holu. - Co się dzieje? – zapytał tylko wszedł do salonu. - Beatka wyznaje Beluni miłość! – oświeciła go babcia. - Niech mi, kto powie, kto nie kocha naszej mamuńki? – zapytał Alan i patrzył na Przemka i Jurka. - Do licha, chyba ja najmocniej! – zapewnił ich Jurek. Ile razy słyszę u Jurka – do licha – wybucham śmiechem. Tym razem też zaczęłam się śmiać. Nawet jak mnie kocha, to też zdarza mu się tak powiedzieć! Zadzwonił telefon, Alan podniósł słuchawkę. - Tak! Wszystko dobrze. Oglądają telewizor. Potem Beatka ich przygotuje do snu. -….. - Dobrze. Inusia nam życzy spokojnej nocy – powiedział do nas. - My też! Mocno was całujemy! – wołałam tak, żeby mnie słyszała. - Powiem – obiecał i odłożył słuchawkę. Patrzyłam na niego w oczekiwaniu. - Zapraszają nas na jutrzejszy obiad – przekazał Alan. - Alan, ja od rana mam dyżur. Chyba sami pojedziecie? Mamusia może zostać u Laury do niedzieli. Ja od siódmego, czyli od poniedziałku, jadę na okrągło z dyżurami – przypomniałam rodzince. |
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Różności | felicyta | Różności - wątki archiwalne | 29 | 28-08-2010 14:03 |
skoro można pisać tu różności | ymca | Różności - wątki archiwalne | 27 | 21-02-2008 20:46 |
"MISZ MASZ" czyli różności w różnościach | jolita | Różności - wątki archiwalne | 162 | 31-10-2007 20:36 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|