Odwiedziłam też manufakturę jedwabiu. To nie było miłe przeżycie, zobaczyć w jakich warunkach wytwarzane są tkaniny, które możemy kupić w skalpach indyjskich. Ta wytwórnia, którą odwiedziłam, sąsiadowała z ubojnią świń i kóz. Sklepy z odzieżą indyjską przestały tego dnia dla mnie istnieć. Nie zgadzam się na warunki, w jakich mieszkają i pracują zatrudniane tam kobiety, nie odpowiadają mi warunki higieniczne tych zakładzików. Nie, indyjskim spódnicom mówię nie!
Benares to mocna esencja wszystkiego co widziałam wcześniej, tak mocna, że niemożliwa do zniesienia. Dla mnie. Już wystarczy, myślałam, już dość, już nie chcę wiedzieć niczego więcej o Indiach. Wyjazd ze świętego miasta przyjęłam z ulgą, zwłaszcza, że kolejnym etapem był Nepal, który był faktycznym celem tego wyjazdu.