To są kobiety wykształcone, z dużym poczuciem patriotyzmu, jednocześnie bardzo wierzące, a już jednak trochę mniej tolerancyjne.
Dlatego dostrzegając takie cechy, w większości pozytywne, łatwo jest manipulować i odwoływać się do ich uczuć, przedstawiając wszystko inne jako zło chodzące. Do tego łatwo podbudowywać to i umacniać modlitwą i pieśniami religijnymi.
Modlitwa i wiara zawsze kojarzyła się z czystością intencji i można przecież nie zauważyć, że czasy się zmieniły, że nie wszyscy dziś tak uważają.
Jeśli na festynie wyborczym (przed nim, rano) puszcza się głośników hymn "od powietrza, głodu, ognia i wojny..." jedną z najbardziej poważnych i wzniosłych pieśni, podczas gdy kiedyś wierni ją z czcią na kolanach śpiewali za moich czasów, to m.in. znak, że symbolami i ludźmi się jednak manipuluje według mnie.
Szkoda, że Kościół się na to godzi, a część duchownych popiera, bo wiernych bardzo ubywa z roku na rok.
Tylko bardzo trudno jest to dostrzec, gdy się jest emocjonalnie zaangażowaną osobą wierzącą i patriotką. To może gdzieś umknąć w pewnym momencie. A przecież chce się dobrze...
Co mówię z całym szacunkiem do tych tytułowych kobiet z wątku i o nich, a nie o tzw. "moherach" krzykaczkach złośliwych.
|