Cytat:
Napisał Proch-i-pył
Nie, nie bronię hałasu tylko chcę zaznaczyć, że uciążliwość akustyczna w miejscu zamieszkania nie jest domeną pielgrzymek.
|
Niestety, dla mnie jest. Przeprowadzka z hałaśliwego miasta była świadomym wyborem. Szukałam ciszy, spokoju, darcia ptasich dziobów... i zapachu jałowca.
Na szczęście dwa tygodnie w roku da się wytrzymać. Nie strzelam do pątników śrutem ani im nie złorzeczę. Ignoruję także gromkie skandowanie na widok żywej duszy: 'chodźcie z nami'... choć Calineczka się doprasza o otwarcie furtki...
Oni-pielgrzymi mają pątnicze zasługi: wyproszenie łask czy odpuszczenie grzechów... ja cierpię za bezdurno, tzn. za brak przewidywania - trzeba było na mapę spojrzeć a później akt notarialny podpisywać.
Sposobu na zminimalizowanie hałasu nie znam... ekrany dźwiękochłonne odpadają. Cóż, syty głodnego nie zrozumie. Ups, odwrotnie chyba?
Czypsów mi żal, to tylko/aż zwierzęta... a kocham je jak Ty swoją cukiernicę, a może bardziej...
Z tego co wiem... pielgrzymki w innych częściach Europy odbywają się na nieco innych zasadach; np. szlak do Santiago de Compostela nie jest głośny, wręcz odwrotnie... kilkuosobowe grupy idą w ciszy... zdarzają się też samotni pielgrzymi... i do nich mam najwięcej szacunku.