Mój Sylwester
Sylwester, który uważam za najlepszy spędziłam w 1998 roku, kiedy to mój chłopak wraz ze znajomymi ze studiów zorganizował wyjazd do Zakopanego. Tam, po roku znajomości, ku zdziwieniu wszystkich biesiadników, o godz 00 w noc sylwestrową uklęknął na kolano i poprosił mnie o rękę wręczając przepiękny pierścionek. Wszyscy zamiast składać sobie życzenia patrzyli na nas z wielkimi oczami, czekając na moja odpowiedź. Nie wspomnę o moich oczach , które nie były wielkie , tylko zlały się łzami ze wzruszenia i nie mogąc wydobyć z siebie ani słowa, przytaknęłam tylko głowa i rzuciłam mu się w ramiona, przewracając się z nim na podłogę. Moje łzy szczęścia teraz zamieniły się w łzy bólu, bo upadłam na kolano i strasznie bolało.Wszyscy zaczęli się oczywiście śmiać , bo raczej wyglądało to komicznie. Od tego pamiętnego Sylwestra minęło 15 lat, a od ślubu 14. Kolano oczywiście przestało do ślubu boleć w myśl powiedzenia " do wesela się zagoi".
|