W latach 1943-1944 w Rotundzie prowadzone były masowe egzekucje, a dla zatarcia śladów zbrodni palono zwłoki.
Inżynier Adam Klimek przed Prokuratorem Sądu Okręgowego w Zamościu zeznawał: "W roku 1945 w czasie wykonywania fundamentu pod urnę na prochy ( w środku dziedzińca) stwierdziłem, że ziemia w tym miejscu była przesycona do głębokości około 1.5 metra tłuszczem ludzkim o niesamowitej woni".
W ziemi po której chodzą turyści znajdują się prochy tysięcy zamordowanych ludzi. Świadomość tego długo męczyła mnie i nie pozwalała myśleć o Niemcach jako o cywilizowanym narodzie.