Wyświetl Pojedyńczy Post
  #1979  
Nieprzeczytane 20-04-2014, 07:57
Winia's Avatar
Winia Winia jest offline
Czasem zajrzy
 
Zarejestrowany: Oct 2013
Miasto: Łazy, Śląsk, Polska
Posty: 56
Domyślnie

Witam
Słyszę kościelne dzwony. Wielkanoc. Zmartwychwstanie - śmierć śmierci.
Na wątku "Ateista to brzmi dumnie" - w sondzie: Kim jestem/kim się czuję - 31% na 165 głosujących zdecydowanie określiło się za wyznawaniem religii.
W okresie świąt dokonuję różnych przemyśleń. W te święta to śmierć. Kiedyś pytałam starszą panią jak to u niej jest - czy boi się śmierci? Odpowiedziała mi, że jako chrześcijanka nie boi się śmierci, boi się natomiast cierpienia.
I tak zaczęłam swoje rozważania. Są cierpienia, których możemy uniknąć i te nieuniknione jak choroba, starość i śmierć.
Śmierć jest chyba tematem tabu, o którym nie potrafimy, a może się mylę, potrafimy rozmawiać. Śmierć rozumiem jako cierpienie, nawet jeśli w niej jest wybawienie. Niezależnie od tego, co przychodzi później - śmierć rozumiem także jako rozstanie z najbliższymi ludźmi, ulubionymi przedmiotami a nawet z własnym ciałem, które towarzyszyło mi przez całe życie.
Czy jest jakiś czas w naszym życiu, że trzeba (a może nie trzeba) myśleć, mówić o śmierci? Co powinniśmy zrobić ze sprawami doczesnymi? Może podejmiemy próbę opracowania przesłania dla umierającego i przesłania dla żyjącego, który patrzy na kogoś ukochanego, gdy odchodzi.
Teraz wracam do swoich obowiązków, idę na realne spotkanie.
Pozdrawiam
Odpowiedź z Cytowaniem