Coraz dłużej regeneruję siły. Po wczorajszych 25 km cały dzień dochodziłam do siebie. Dzisiaj nikt nie skusiłby mnie na rower. A jeszcze tyle chciałoby się przejechać...
Miłemu pisane są koty, nawet nie jeden, a cztery. Rano znalazł w budynku gospodarczym gniazdo z 3 malutkimi, jeszcze ślepymi, kociątkami. Matki nie widział, ale jedzenie z miski było zjedzone. Dobrze, że jeszcze nie przywiózł mi Marcypanowej karmy. Jutro pojadę zobaczyć maleństwa.
Ewa, ty już się rozpakowałaś, wkrótce Siri wyciągnie manatki, Krysia też pewnie już rozpakowana w kurorcie... Tylko Danusia i ja nie odkurzamy walizek i siedzimy w domu.
Noce mamy zimne, dzisiaj rano nie mogłam rozsmarować masła, które stało w kuchni przy otwartym oknie. Ale jutro już ostatni ogrodnik, a potem tylko zimna Zośka i będzie ciepło.
Idę do jaśka, woła mnie. Dobranoc, do rana!