brzoza.jpgmiałam takie magiczne miejsce w Polsce,w Krakowie -była to samotna brzoza ,która rosła przy drodze prowadzącej z mojej pracy do domu...wracałam zawsze obok niej z moim ówczesnym chłopakiem,a później pierwszym mężem.Jakoś tak się utarło,że zawsze w tym miejscu zatrzymywaliśmy sie na całowanko /pracowałam popołudniami,więć to była pora wieczorna/...był to świetny sposób na godzenie się-nawet,jesli tego dnia pojawiły sie jakieś humorki-pod brzózką zawsze znikały...mąż nie zyje od 27 lat,ale zawsze,gdy tamtędy przechodzę,kieruję wzrok na potężną teraz brzozę..