Ja tam wiele nie byłam za granicą,jedynie na krótkich wypadach na Słowacji.Podczas ostatniego pobytu ,jechaliśmy malowniczą drogą,niemal wzdłóż granicy.Widoki były piękne i chcieliśmy zatrzymać się na poboczu,by porobić zdjęcia,rozprostować nogi.Kto mógł przypuszczać,co nas czeka.Tam przy drogach są na poboczu porobione takie betonowe półapki,dołki,z wierzchu zarośnięte trawą.Miało to ponoć za czsów czerwonych znaczenie strategiczne.No i klops,samochód zaczął wpadać i wyskakiwać z dołków w końcu wielki rumor i klapa.A tu szczere pola,gdzieś tam dalej słowacy pracowali w polu.Ani się obejrzeliśmy,już z końmi byli przy nas,i migiem wyciągnięto auto.Ale okazało się,że urwaliśmy katalizator,pękła rura wydechowa i pękł tylny wachacz.Nas zaskoczyła niezwykła chęć pomocy słowaków.I tak przy ich pomocy i dziwnemu zrządzeniu losu,że w bagarzniku były zapasowe części i co się dało,to się od ręki naprawiło,i w ryku pękniętego tłumnika udało się nam wrócić do domu.Przestroga dla odwiedzającuch słowację-uważajcie na pobocza.
Może nie o takie historie wam chodzi ale innych wrażeń narazie nie mam,wszystko przedemną.
|