Moja historyjka sięga lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.
Jechaliśmy z mężem z Bułgarii przez Węgry aż zastał nas wieczór. Mąż nie chciał rozkładać namiotu, zdecydowaliśmy zatem przenocować w samochodzie. Było całkowicie ciemno, więc pokierowałam go w boczą drogę, szukając krzewów, w celu uniknięcia ciekawskich. Obudził nas piękny poranek, wyszłam pierwsza i ku memu przerażeniu zobaczyłam, że spaliśmy na cmentarzu. W prawdzie przebywaliśmy w przeludnionym miejscu, ale nie wiem czy byli ciekawscy?