Od dziecka mam lęk wysokości. Gdy patrzę prosto w dół z wysokości powyżej 3 metrów, to wszystko co jest niżej wiruje w mojej wyobrażni jak na karuzeli. Troszkę nauczyłam się sobie z tym radzić. Po pierwsze, patrzeć daleko w przód i powoli się przybliżać, a po drugie dotykać ręką, pupą lub czymkolwiek do czegoś trwałego(pnia drzewa, ściany). Też pomaga.Najgorzej jak wystąpi to z zaskoczenia. To wtedy pojawia się jeszcze chęć skoczenia w dół. I nie sądzę, bo miało to jakiś związek z nerwicą. Kiedyś czytałam, ze jest to atawizm po przodkach, którzy prowadzili nadrzewny tryb zycia. Jak któryś spadł, to nieuchronnie, był pozywieniem dla drapieznika.
|