Wyświetl Pojedyńczy Post
  #1  
Nieprzeczytane 02-11-2011, 03:50
asia77 asia77 jest offline
Początkujący
 
Zarejestrowany: Nov 2011
Miasto: kraków
Posty: 1
Domyślnie Ja również mam problem z babcią


Moja babcia ma 91lat. Miała męża i czworo dzieci (w tym mój tata) ale niestety wszyscy już nie żyją. Z żyjących bliskich jej osób pozostałyśmy jej trzy osoby, dwie wnuczki- kuzynka i ja oraz synowa - moja mama. Kuzynka od kilkunastu lat przebywa w Stanach Zjednoczonych i los babci ją nie interesuje... więc właściwie jesteśmy w tym z mamą we dwie...
Babcia ostatnio rzadko już żyje w świecie rzeczywistym... Opowiada dziwne historie, niektóre powiązałabym z wydarzeniami/otoczeniem z czasów jej młodości, niektóre historie zaś są zupełnie "wyssane z palca". Fizycznie jest coraz gorzej, są dni, kiedy nie ma siły ponieśc się z łóżka, są takie, kiedy o lasce porusza się powoli po mieszkaniu. Od kilku lat słyszy coraz gorzej, konwersacja w związku z tym bardzo utrudniona, szczególnie, że trzeba odpowiadac co chwilę na to samo pytanie. O higienie osobistej nie wspomnę, bo to oczywisty problem, gdy uda się jej umyc głowę raz na pół roku to jest święto Twierdzi, że : sama się umyje, bo przecież ona myje się co dzień, głowę też sobie sama umyje, że przecież ona to wszystko robi sama... Nie czuje gdy ma pełny pęcherz, pampersy nie zdały egzaminu, natychmiast je ściągała, na szczęście tzw. pieluchomajtki są bardziej problematyczne w "pozbyciu się" i ich nie ściąga. Łazienka ( umywalka, ręczniki, ściany, czasem okulary są ubrudzone... wiadomo czym... Nie ma pojęcie jaki jest dzień tyg, jaki miesiąc, jaki rok, jaka pora dnia.
Gdy czytam wypowiedzi MarzenyWnuczki z wątku "mam problem z babcią" to prawie tak, jakbym czytała o swoich uczuciach w stosunku do mojej babci...

Moja mama została wdową gdy miałam 3 lata, trudno było jej pogodzic pracę, przyprowadzanie/odprowadzanie dziecka z/do przedszkola. Dziadek wtedy jeszcze pracował, babcia zaś (już rencistka) twierdziła, że: wolałaby kamienie na drodze tłuc niż mną się zajmowac więc na pomoc ze strony teściowej mama nie mogła liczyc. Mieszkaliśmy wtedy w jednopokojowym mieszkaniu, dziadkowie w pokoju oraz mama ze mną w kuchni. Pamiętam jak babcia była bardzo niezadowolona gdy wchodziłam do pokoju, nie pozwalała mi niczego dotykac, nie pamiętam też, żebym dostała od niej cukierka, kawałek czekolady, żeby opowiedziała mi bajkę, uczyła wierszyka, piosenki, modlitwy... Gdy dziadek wracał z pracy to się mną zajął, zabierał na spacer do parku, na rower, uczył niemieckich słówek (niektóre do dziś pamiętam), czasem nawet kupił mi gumy do żucia w Pewexie. Nie miałam już ojca i to dziadek mi go zastępował. Gdy dziadek umarł (na tydzień przed moją Komunią Św.) było we mnie tyle żalu, że to on odszedł a nie babcia, pamiętam doskonale, jak przez cały pogrzeb 9letnia dziewczynka rozmyślała czy nie dałoby się "zamienic" dziadka na babcię, żeby to ona była w tej trumnie a nie on! Czułam wtedy, że wcale nie byłoby mi żal gdyby to babcia umarła. Dziadek na łożu śmierci powiedział o babci do mojej mamy: wez tą wariatkę do psychiatry, bo inaczej i Ciebie wykończy - usłyszałam to, najpierw nie zrozumiałam tych słów, nie wiedziałam, kogo dotyczyły, zrozumiałam je dopiero gdy byłam starsza. Dziadek czasami przychodził pijany po pracy do domu ale nie przypominam sobie by to on rozpoczynał awanturę, to babcia krzyczała na niego i nie przestawała, była przy tym bardzo, bardzo złośliwa, wyzywała go, przeklinała i obwiniała za śmierc ich czworga dzieci, że wszystko to wina dziadka, bo jest alkoholikiem. Jako dziecko często byłam świadkiem takich awantur - nie dało się tego uniknąc w tak małym mieszkaniu. Miałam już dośc tych oskarżeń i tego jak (udawanym) łamiącym się głosem mówiła do mnie: to przez dziadka Twój Tatuś nie żyje! Jak można tak mówic 4,5,6,7-letniemu dziecku?! Wyraznie była zazdrosna o to, że i tak wolę dziadka, nie ją, jak się cieszę gdy on wraca z pracy albo gdy bierze mnie na spacer, jak to do niego się przytulam a nie do niej. Parę lat temu mama powiedziała mi, że babcia niedługo po śmierci dziadka oskarżyła ją, że moja mama była dziadka kochanką!
To, co powyżej napisałam to naprawdę niewielka częśc moich wspomnień i każde z nich bolesne... Powtórzę to, co napisała MarzenaWnuczka, ja nigdy babci nie kochałam, nawet jej nie lubiłam... niestety... nie mam chyba ani jednego miłego wspomnienia związanego z babcią Czułam i czuję, jakby była "złem koniecznym" w moim życiu. A teraz ona potrzebuje pomocy,opieki. Ja po prostu nie potrafię, nie mam na to siły, żeby wysłuchiwac co chwilę, że: dziadek był niedobry, bo pił i przez niego jej dzieci poumierały, że ona nie ma syna a ja ojca i to wszystko przez niego. Wiele razy zostałam zwyzywana i przeklinana, np. żeby cię parchy obeszły! żebyś nigdy za mąż nie wyszła, ciągnięta za włosy, wyrzucona z domu. Bardzo boję się tych jej przekleństw, bo wiem z opowiadań od rodziny, że przeklęła człowieka i spotkał go ten los, że dom, do którego rościła sobie prawo, a z którego spłaty nie dostała, pewnego dnia przeklęła: a żeby w ten dom piorun trzasnął i w niedługim czasie dom spłonął w wyniku uderzenia pioruna itd...Moja mama wiele razy została zwyzywana od kurw*, paskudnych starych bab z wielkimi obwisłymi cyckami, okładana pięściami, strącała mamie okulary na podłogę, drapała ją. Babcia od kilkunastu już lat powtarzała, że: i tak jej nie oddamy do domu starców, bo ona ma swoje mieszkanie i w nim umrze, że ona nie potrzebuje od nikogo żadnej pomocy.


Co mamy zrobic? Ani ja ani mama nie zdecydujemy się zamieszkac z babcią i to nie dlatego, jaka jest teraz, ale za ten czas, odkąd ją znamy, przez te ponad 30 lat nie spotkałało nas z jej strony nic dobrego, nie mamy żadnych miłych wspomnień. Babcia już od jakiegoś czasu potrzebuje stałej opieki ale... Przychodzi codziennie opiekunka na 2 godz ale i tak niewiele może zrobic. Oprócz podania posiłku czy herbaty, zrobienia zakupów, babcia nie da się jej dotknąc więc nie ma mowy o np, myciu czy chocby wymianie "pieluchy". Mnie i mamie też nie daje się dotknąc więc musimy wysłuchac obelgi, przekleństwa, przyjąc parę ciosów, musimy stanąc na głowie i chocby wymiana pieluchy trwała nawet z godzinę, nie można się poddac
Prawdziwą zagadką jest dla mnie fakt, że gdy jest obecny ktoś "postronny" (szczególnie lekarz) babcia wtedy zachowuje się bardzo normalnie, nie przeklina, odpowiada słodkim głosem i nawet lepiej słyszy.
Pisałam ten post chyba z 3godziny, podczas pisania popłynęło wiele łez, jednak czuję się odrobinę lepiej. Ze względu chocby na fakt, jaki ten post jest...hmm... obszerny, szczerze wątpię czy ktokolwiek go przeczyta...
Odpowiedź z Cytowaniem