13-11-2010, 14:08
|
|
Stały bywalec
|
|
Zarejestrowany: Jul 2010
Miasto: Wrocław
Posty: 12 875
|
|
legenda
Mostek czarownic
Czarownico Teklo, czarownico Teklo, obudź się - Martynka szarpała za rękaw starą Teklę, drzemiącą na krętych schodach południowej wieży kościoła św. Marii Magdaleny.
- Czego znowu chcesz?- Rozzłościła się Tekla, drapiąc siwą głowę.
- Utrapienie tylko z tą małą. Kto to widział, żeby czarownicami zostawały takie smarkule. Dajże mi wreszcie spokój .
- Ale, Teklo, już czas.
- Na co czas?
- Przecież już wieczór, trzeba pozamiatać mostek.
Tekla gniewnie mrucząc i złorzecząc pod nosem na młode pokolenie, które nie ma za grosz szacunku dla siwych włosów starych czarownic, podniosła się ze schodów. I nie wiadomo, co zaskrzypiało bardziej przeraźliwie, drewniane stopnie czy kości Tekli.
W kropli wody, która spadła akurat z przeciekającego dachu, umyła koniec szpiczastego nosa, nałożyła na głowę postrzępioną chustę i rozejrzała się za swoją miotłą, która służyła jej do zamiatania i lotów na sabaty czarownic. Tekla zirytowana szukała miotły a Martynka przyglądała jej się z chytrym uśmieszkiem. Miotły nie było.
- Teklo- powiedziała Martynka - a ja wiem gdzie jest twoja miotła.
- Dawaj ją szybko- wrzasnęła zła nie na żarty
- Oddam, ale jeśli opowiesz mi historię mostka czarownic.
Przez dłuższą chwilę Martynka i Tekla szamotały się w milczeniu. W końcu Tekla poddała się i opowiedziała Martynce o swoim smutnym życiu i o tym, jak została czarownicą.
Martynka po wzruszającej historii zadała pytanie:
- Teklo, czy długo jeszcze będziesz musiała sprzątać mostek?
- Do końca świata, chyba że zupełnie zniknie z niego lenistwo, które tak bardzo mi się podobało, i zło, które czyniłam innym ludziom.
- A pozwolisz mi polatać na swojej miotle?
- No, dobrze. Ale pamiętaj, że nie wolno ci oddalać się od wieży.
Wsiadła na miotłę i zataczając coraz większe kręgi wokół wieży.
- Wracaj natychmiast, bo zamknę cię w komórce! - krzyczała Tekla.
Martynka była już za daleko. W pewnej chwili ujrzała z góry starego człowieka. Martynka postanowiła zlecieć na dół. Przywitała się i przedstawiła.
- Czemu chodzisz na czworakach- nie wytrzymała z ciekawości Martynka.
- Potknąłem się i wypadła mi z ręki czarodziejska różyczka, a kiedy zacząłem jej szukać także okulary.
- Pomogę ci je odszukać – ofiarowała dziewczynka – mam miotłę.
Martynka pomogła swemu nowemu przyjacielowi odnaleźć zagubione rzeczy. Czarodziej w nagrodę miał spełnić życzenie Martynki. Po namyśle dziewczynka orzekła, że prosi o litość nad Teklą, aby nie musiała sprzątać miasta i mogła polecieć na sabat. Czarodziej wypowiedział zaklęcie i mostek czarownic zniknął. Tekla była wolna.
|