Madera powitała nas przyjazną temperaturą +18 °C i szumem fal Atlantyku, ponieważ hotel
miałyśmy nad samym oceanem. Plaża była czarna, bo to wyspa wulkaniczna, jedynie na jej krańcu znajdowała się mała plaża z żółtym piaskiem, przywiezionym tutaj z Afryki, odległej o około 570 km, a dokładnie z Maroka. To jedna z dwóch takich plaż na wyspie, druga znajduje się miejscowości
Calheta na południowym zachodzie.
Mieszkałyśmy w miejscowości
Machico, liczącej nieco ponad 20 000 mieszkańców, położonej na okolicznych wzgórzach.
To widok z balkonu hotelowego
wszystkie rośliny były zielone, za wyjątkiem platanów, które nie gubią liści jesienią, dopiero na wiosnę, gdy wyrastają młode listki.