Kwiecień, maj...
Kwiecień, maj i trochę czerwca,
od dnia z chłodem do spiekoty,
czy go przetrwam z rytmem serca,
z nutką wiary i tęsknoty?
Czy ukryty w kratach okna
stłumię każde serca drżenie,
czy też ruszę w dal pogodną
w rozkwitnięte łąk przestrzenie?
Pójdę tam gdzie kwiatów łany
rozkołysał wiatr na łące
lecz czy znajdę mój kochany
kwiat, choć wszystkie są pachnące?
Może pogrążony w ciszy,
odgrodzony zimną szybą
powspominam czas przeżyty
nim wiosenne dni przeminą?
Tyle chwil jest niewiadomych,
dzień beznadziejnością płacze
i choć słońce śle ukłony,
los, nie ono jest tu graczem.
Kp.