Wyświetl Pojedyńczy Post
  #333  
Nieprzeczytane 23-04-2021, 13:39
pluto37 pluto37 jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Częstochowa Ślaskie
Posty: 55 665
Domyślnie cześć Wam!

No to po kolei...
Jeszcze o tych zdjęciach z mrocznego deszczowego LASU.
Wrażenia są niesamowite. Olbrzymie drzewa oplecione bluszczami, wiszącymi porostami i okryte dywanami mchów tworzą w swej masie mroczną krainę z braci Grimm i podobnych. Człowiek przy odrobinie wyobraźni wspomina wszystkie znane i nieznane mu horrory.
Dziewczyna na jednym ze zdjęć z tym tłem zieleni bliskiej czerni tworzy niesamowity kontrast.

Wracając na moment do Mt St Helen, to Amerykanie już po wybuchu na przeciwległym stoku zbudowali centrum geologiczno-sejmologiczne otwarte dla zwiedzających.
Sa tam zapisy byłych i aktualnych wstrząsów, a jedną z ciekawostek jest przekrój pnia padłego w wybuchu. Tysiącletniego olbrzyma, gdzie zwoje pokazują kiedy w ciągu stuleci następowały erupcje wulkanu z podobnymi skutkami.
Kiedy pierwszy raz byłem w tych okolicach, to ogromne wrażenie na górskich zboczach dojazdowej doliny robiły setki tysięcy okorowanych pni drzew spoczywających na szarym, bez grama zieleni podłożu z wulkanicznych pyłów.
Zaś na dnie doliny płynie potok/rzeka głębokimi kanionami wyrytymi przez wodę w pokładach zrzutów wulkanu.
Wspomniana wcześniej Indianka mieszkająca w nieodległym Vancouver WA mówiła, że w mieście nastała totalna ciemność i pyły pokryły wszystko na metr. Szczęśliwie wiatry znad nieodległego Pacyfiku zepchnęły chmury pyłów w głąb Gór Skalistych ku wschodowi.
Kiedy ponownie namówiono mnie na zwiedzanie tych okolic, to już na tej totalnej szarości widać było nieśmiałą zieleń roślin... W tej okolicy sa jeszcze dwa takie giganty MT Rainier ... tez pięknie wypiętrzony z własnym błękitnym lodowcem i wieczną biała czapą a'la Fudżi .... fantastyczny kontrast z tym śniegiem i lodem stanowiła wyścielona żółtym kwieciem alpejska łąka.
No i na bieli śnieżnej widać miejsca gdzie z minikraterków wydobywają się gazy wraz z pyłem. I te siarkowe oddechy wulkanu daje się czuć.
I widoczny niedaleko Mt Adams.

To jeszcze o tych indiańskich łowach na wieloryba.

Przez kilka ostatnich dziesięcioleci miejscowi Indianie nie mordowali wielorybów, bo po pierwsze rząd federalny wprowadził zakaz, a po drugie nie mieli takiej potrzeby bo żywności każdego rodzaju mają pod dostatkiem, a na dodatek wszelkie zakupy robią bez podatków i nie obowiązują ich wszelkiego rodzaju licencje łowieckie.

Ale chyba w 1995 roku jedno z plemion /jak oni mówią band/ uznało, że skoro przodkowie polowali na wieloryby, to oni do takiej tradycji też się odwołali i rząd stanowy dał im permit.
Więc ci dzielni wojownicy uzbrojeni w harpuny wsiedli na canoe i łodzie bojowe i hajda na ocean.
Poniewaz ten czas to okres wędrówek wielorybów na północ w kierunku Alaski, to łatwo było jedną sztukę zlokalizować. A kiedy już dopadli zwierzę i zaczęli je dźgać swoimi harpunami, to okazało się, że je drobno pokaleczyli i ono sobie dalej do tej Alaski wiosłowało wydłużonym kończynami. Więc owi dzielni mężowie tradycjonaliści w bojowych barwach na twarzach złapali za nie mające wiele z tradycjami pacyficznych Indian wspólnego wielkokalibrowe karabiny i ......zwyczajnie odstrzelili o nieszczęsnego wieloryba.
Doholowali zdobycz na brzeg i zwołali wielkie i uroczyste zebranie okolicznych band na ucztę.
Były tańce, śpiewy bębny itp. I uczta z wodą ognistą.

Ale zemsta zamordowanego wieloryba była okrutna.
Kolejne pokolenia owych Indian z mięsem wielorybim, o ponoć specyficznych walorach, nie miały do czynienia.
Przeto ich układy trawienne tych specjałów nie trawiły.
Wedle ówczesnej prasy ...szamanów i podobnych tradycyjnych znachorów musiała zastąpić stanowa służba zdrowia ...

Od tamtego wydarzenia już żadna z Indian band nie zgłasza chęci na tego typu tradycyjne wydarzenia.

Acha! Drobna uwaga ... kiedy droga wiedzie przez tereny indiańskie tablice informują, że to rezerwat Indian band ...i tu nazwa np N'sga, czy podobna.

O Kanionach przy nastepnej okazji....
Odpowiedź z Cytowaniem