Rzjublowała się nam Motylka
Jak to w listopadzie.
A ja sobie siedzę w kątku, chucham
na paluszki, bo zimnawo,
aż tu nagle, a wczoraj do było,
telefon mi się zgubił.
W domu się zgubił.
Szukałam go dzwonkiem stacjonarnego i nic.
Cisza.
Jak to tak?
Cały dzień drania nie było,
wieczorem się znalazł.
Na pralce, dokładnie przykryty.
Wszystko dobre, co się dobrze kończy.