Martuniu!
I ja sie troszkę do Ciebie przytulę i powiem, ze wiem co czujesz, mój mąż ukochany odszedł 10 lat temu , jeszcze dziś jak o nim mówię mam łzy w oczach. Ja czas też pierwszej żałoby utopiłam w pracy pracując na dwa etaty.Po 2 latach zmęczona okropnie bez urlopu, wyjechałam na urlop do Rzymu i tam , podczas modlitwy i zwiedzania Watykanu jakoś zrozumiałam, że nie mogę mieć do nikogo pretensji, że tak musi być i to był koniec mojej żałoby.Wiesz o najbliższych kochanych nigdy się nie zapomina,dlatego tulę Cię mocno i bądz dzielna.Pozdrawiam Cię serecznie i przesyłam Ci tysiące całusków.
|