Kiedyś gdy prowadziłam ten wątek,
chyba Jazia P. zapytała mnie o żółte tramwaje,
które są wizytówką
Lizbony.
Wtedy pokazałam tylko fragment takiego "żółtka",
chociaż wiedziałam,
że pstrykałam zdjęcia tym kanarkowym wagonikom.
Część zdjęć wgrała się po prostu dużo później
a dlaczego? "Tajemnica lasu".
To teraz kilka zdjęć i parę słów.
Tym czym dla Krakowa jest zaczarowana dorożka Gałczyńskiego,
tym dla Lizbony jest żółty tramwaj nr 28.
No może nie do końca,
bo o ile dorożkę trudno spotkać w dzień i na trzeźwo,
to tramwaj "28" można jak najbardziej.
Na pierwszej stronie przewodników po Lizbonie,
na widokówkach i folderach,
jest ta wąska uliczka
i ten stareńki wagonik linii "28".
................
Z tego zabytkowego, rozklekotanego wagoniku,
jeżeli ma się szczęście zająć miejsce przy oknie,
można zobaczyć kawałek pięknej Lizbony.
Ale poza sezonem,
bo w sezonie żeby wejść do tego wagonika,
to trzeba odstać ze dwie godziny na początkowym przystanku
a potem i tak stać stłoczonym jak śledź wśród turystów,
bo o to miejsce przy oknie toczą się prawie boje.
................
Poza tym jak się szacuje,
obroty kieszonkowców grasujących na tej właśnie linii sięgają milionów euro w sezonie.
Tu lepiej widać tę stromą uliczkę:
....................................
Te tramwaje są naprawdę bardzo stare (z lat trzydziestych),
tak rozklekotane, że aż dziwne że ciągle w jednym kawałku.
................
.................
Ale cała Lizbona mimo że piękna,
jest delikatnie mówiąc, zaniedbana.
Nie to co inne, bogate stolice europejskie.