Od kilku lat nie mogę nigdzie znaleźć tarniny. A kiedyś (jak byłem czynnym myśliwym) częstowałem kolegów na polowaniach nalewką z tego owocu. W ostre zimy, niektórzy koledzy to nawet bardziej polowali na moją tarniówkę niż na zające.
Brało się do słoja uzbieraną po pierwszych mrozach tarninę, zasypywało się cukrem i trzymało w cieple (na szafie), dopóki cukier nie zniknął. Następnie uzyskany sok mieszało się za spirytusem (najlepiej własnej destylacji: 98%) i w mroźną niedzielę zabierało na polowanie. Baaardzo dobra!
|