JEDNORĘKA ALE NIE BANDYTKA
nie kradła
obejmowała świat rękami
dotykiem poznawała nowe
a jednak odcięto
przyczajona jak lis w norze
z kilkoma drogami ucieczki
brak fantazjowania o żarłocznym rekinie
czy plemieniu ludożerców usuwał w cień
świat oferował atrakcje
z których nie korzystała
nie można bić braw jedną ręką
jednoręcy marzną bardziej niż inni
nie mogą objąć się ramionami
NISKOBUDŻETOWCE
życie zapisuję ubogimi dekoracjami ale
mięsistym tokiem zdarzeń
zdążyłam być Anną Kareniną
której tuż przed finałem rozebrano torowisko
lokomotywa sapnęła w ostatnim orgazmie
a dworzec oddano za friko gminie
nawet pożegnalny pocałunek grałam
w scenerii zarośniętego po pas peronu
którego już nikt nie wydeptuje miłością
z Isadorą nie było lepiej
zmieniła się moda nikt nie nosi
powiewnych szat które zechciałyby
wkręcić się w drewniane szprychy
auta zasłaniają twarze kół kołpakami
a szyje otulają golfy bez skrzyni biegów
więc żyję
nie włożę przecież głowy pod trzaskające drzwiczki
i jak tu żyć w mało romantycznym świecie
panie producencie kolejnych
jak żyć
TYLKO PAJĘCZE STRUNY WYDAJĄ DŹWIĘK
tak cicho
że słychać rozmowę much
ostrzegających się
przed radarem pająka
zapominam żywego słowa
martwe mają papierowe oczy
gwarzą językiem zrozumiałym
dla każdego znawcy alfabetu
nie ma słów skierowanych
wyłącznie do mnie
próbuję powiedzieć witaj
wśród czterech ścian
odklejam język od przeciwległej
UMIERANIE ZA ŻYCIA
oczy jak dziurawy parasol sieją
wilgoć staję się niełatwopalna
w objęciach własnych ramion nie braknie
pociechy albo i stu pociech jeśli spojrzeć z boku
okrojona czasem staję się
malutkim okapem nad parującym
garnkiem z parafiną ostrzegającym
bym nie igrała
zostaje osmalony czas
którego nie da się zmyć
żadnym do rondla
|