Ryszard Kulman
Cena mądrości
Ludzie
kłamią
Nauczał
stary
Mędrzec
Nie znają
całej prawdy
o sobie
Ludzie mówią:
Mędrzec
nas okłamał
Nauka zabijania
Dwie
głodne chwile
oddalone o ten sam
pokarm
Najpierw czas
uczenia się
dla zbicia
czasu
Potem
człowieka
Na Słonej Górze
Na Sanockiej
Słonej Górze
w śmieciach parkingu
stoimy naprzeciw siebie
Znamy górę
obrzędy wolności
ofiarne dzieci i zwierzęta
brud za paznokciami choroby
brak wody smak pragnienia
w perpetuum mobile
boski błysk kryształu sny idee
przebojowe modlitwy
z nadgorliwości nasienia
kochanki madonny
i ich litość
Ostrzymy wzrok o wzrok
kłamstwo o kłamstwo
prawdę o prawdę
myśl o myśl
Gdy podajemy
sobie wino
Nie wiemy
który z nas prawdziwy
Prawdziwy
Prawdziwy
to nie człowiek
ani dziecko
śmiertelnej kobiety
ani jasność
Prawdziwy
to nie
przyjaciel
ani ojczyźniany
chleb
ani religia
Prawdziwy
to nie Bóg
ani jego
nieśmiertelne dziecko
w pogańskim
kosmosie
Prawdziwy
jest tym wszystkim
Pierścionek
Serca
gejów
które widzą
że patrzysz
jak człowiek
kochają
jakby dotykały
mokrych kwiatów
w oczach
Safony
czytały
krew
między wierszami
Kavafisa
patrząc
na własne
bawisz się
ich
pierścionkiem
Milczenie żon
Ich ręce zamykają się wokół nas
gdy bijemy się o pieniądze
Ich nogi rozchylają się wokół nas
w różową esencję rodzenia
Wyczerpanych
całują miękko gorącymi ustami
Wąż zsuwa się z drzewa
z cichym sykiem —
pękające serce
Narodziny
Matce
Spoglądał w oczy
i odmierzał czas:
słyszę barbarzyństwo
i pieśń miłosną
w łonie twojej matki
Jak slasher
z pirackiej kasety VHS
umieścił ręce
w naszym spojeniu
i rozerwał pętlę
Nigdy więcej
szepnęła mu mama
nie pozbawiaj mnie
uroczej herezji całowania
twoich
nieśmiertelnych ust
Gdy w następnym uścisku
mama pomogła mu zrzucić
łach pielgrzyma
na skórę
węża
Bez dyskusji
stał się moim ojcem
Definicja opatrzności
Jeśli kiedyś omal nie zginiesz
(szczęście mówi: to nieuniknione)
A potem zgłębisz tajemnicę
miłości
I poza nią
zamordujesz nienawiść
nienawiścią
Wtedy i tylko wtedy
Szczęście
opuści
twoją śmierć
Róże
Nad Sanem
zobaczyłem
dwie znajome
róże
mające mężów
dzieci
jak w słońcu
Erato
przewracają się
po trawie
i całują się
jak mężczyzna
z kobietą
w usta
Na górze i tutaj
Ręce, nogi, włosy, usta,
oraz inne części gwiazdy.
Anatomia śmiesznych westchnień,
czułość języka psa i miłość:
szczęśliwa, nieszczęśliwa
i taka co nie wie gdzie uciec.
To wszystko zawirowało hipokryzją prochu.
Wprawiło w osłupienie konstelacje zodiaków.
Wreszcie sekretny klakson życia:
…chciałaś suko poznać mężczyznę…
…ej, Heleno, jesteś w piekle.
— a galera istnienia to Bóg.
Z abstrakcyjnej śmierci ulewa
światła.
Oczaruj mnie! Wybacz w imię miłości!
Krwisty palec Edenu,
przywołuje twe łono do porządku.
Co było szaloną otchłanią — układa poezję.
Cycka ją z mlekiem naszego zbawienia.
Tam na górze i tutaj.
Smak mleka
Pierś kobiety
całą niewinnością
należy do mężczyzny.
Przez moją namiętność
nie chce się stać kryminalistką.
Jej cyniczny satynowy biustonosz,
chwytający za gardło nagość,
zaciera ślady moich wojen.
Chciałbym uwierzyć,
że jej obsesyjna delikatność
wyzwoli wreszcie anioła męskości.
Okropny ruch języka.
Biegnącą zygzakiem moją miłość,
zawsze z tym samym uśmieszkiem
krwawiącej dziewicy.
Ach, nie martw się.
Nie płacz jak *****.
Zanurzony w niej nasz pan bóg,
poczuje tylko smak mleka
matki.
Na wszelki wypadek.
Wieczerza
Obdarli ją z kobiecości
Rana była
Okropna z wyglądu
Pulsująca czerwień
Potem upili winem
Błysnęli nożem
Gdy rzucili na stół
Ozdobiony złotymi sygnetami ich palców
Wyjęli z niej duszę
Za oknem księżyc — oko Boga
W węzłach chmur śniętych jak jej warkocz
Nienasyceni
Łamali się kromką chleba
Siedzą jeszcze przy tej wieczerzy
Odpowiedź
Dlaczego śpiewasz —
zapytała śmierć
Jestem
dzieckiem
szczęścia
Ściga mnie
twoje życie
|