Wyświetl Pojedyńczy Post
  #4995  
Nieprzeczytane 28-04-2024, 16:47
amiii's Avatar
amiii amiii jest offline
Stały bywalec
 
Zarejestrowany: Oct 2011
Posty: 31 901
Domyślnie

Wracam do Alicante.
Trzeba coś zjeść w południe,
najlepiej żeby to było coś innego, takiego tutejszego.
Różnych restauracji, knajpek było
(jak to w turystycznym miejscu) bez liku,
trudno było się zdecydować.
Ceny nawet nie takie odstraszające,
za 14-16 euro można było zjeść dwa dania a czasem i z deserem.
Ciekawe czy takie same ceny są tu w pełni sezonu.

Przy wyborze miejsca na posiłek,
zawsze kieruję się ilością klientów w danym miejscu.
Są ludzie, znaczy się dobrze karmią.
I nagle zobaczyłam kolejkę na zewnątrz
i pomyślałam jak w piosence Prońko
"za czym kolejka ta stoi".
Lokal maleńki, kilka stolików, tłok wewnątrz, mowy nie ma żeby był "komfort" jedzenia
a jednak ludzie cierpliwie czekają.
To i ja stanęłam w tej kolejce.



..................



Za pierwszym razem siedziałam przy niewielkim stoliku.
Trudno było zdjęcie zrobić,
bo było "łokieć w łokieć, łeb w łeb."





..............



Chwilę trwało, zanim zorientowałam się co i jak to się je.




Kelnerzy szli z tacami z różnymi małymi przekąskami,
to były tapasy i canasy.
Pokazywało się palcem co się chce
i brało się to z tą małą drewnianą podstawką.




.................


Za każdym razem był inny zestaw na tacy,
już więcej zdjęć kelnerowi nie wypadało mi robić,
to tu co już miałam na stoliku.
Wiadomo, najpierw ostrożnie trzeba było spróbować co to:


................



Potem to już śmielej sięgało się po wszystko po kolei,
wszystkiego chciało się spróbować:




................



Małże i jeszcze inne rzeczy podawano w takich miseczkach,
co miało znaczenie:




................



Pierwszy raz jadłam surowego łososia z kozim serem,
bułkę sobie darowałam, nawet nie ze względu na to że nie jem pieczywa
ale chodziło o miejsce w żołądku:



..................


Więcej zdjęć nie dało rady
i tak już trochę obciachowo.




Bo jadło się i jadło (smaczne było!)
i składało się te deseczki czy miseczki.
Jak już się skończyło jeść,
wołało się kelnera i on je liczył.
Po ilości deseczek i miseczek (różne ceny),
wiadomo było ile ktoś zjadł.
Nie spotkałam się dotychczas z takim sposobem podawania i podliczania.

Tu na zdjęciu widać piramidkę z deseczek
i parę miseczek:



...............



Za drugim razem zajęłam już strategiczne miejsce przy barze,
bo jak gdzieś dalej, to jak już kelner dochodził,
to nie cały zestaw przekąsek już był.

Przez te okienka wydawano te tace z przekąskami,
ja byłam pierwsza do nich:




...............



Chyba właściciel stał za barem,
bo chyba żaden pracownik nie wytrzymałby takiego tempa pracy.
Kelnerami byli też chyba jego synowie (podobni),
uwijali się jak w ukropie, obłęd:



...............


Króciutki filmik oddający odrobinę atmosferę,
nie dało się dłużej, nie wypadało,
zawsze ktoś w kadrze:


https://photos.app.goo.gl/2ApPYjdifZ1wxEuw6




W ostatni dzień tuż przed odlotem,
już wiedziałam co mi najbardziej smakuje.
To skrzydełka w słodko-kwaśnym sosie na ostro.
I długo czekałam, żeby móc ich zjeść więcej,
bo nie w każdym zestawie na tacy były,
bo było co tam się kucharkom akurat zrobiło:



................


I to wszystko wychodziło drożej niz w restauracji
ale ile smaków!!!





To jeszcze pokażę szyld z adresem,
gdy ktoś był w Alicante i miał ochotę.
To równoległa uliczka do tej falowanej promenady,
przejście przy McDonalds.




..............................



O! Nawet 12 zdjęć się zmieściło,
bo mało emotek było.
__________________
"Trzeba natychmiast żyć. Jest później, niż się wydaje." - Baptiste Beaulieu
Odpowiedź z Cytowaniem