Bubuniu, czekaj. Idę do Ciebie.
Twarz jak rumiane jabłuszko,
bez zmarszczek, smutku, czy złości,
byłas najdroższą staruszką,
w ogromnym zalewie szarości.
Szare i bure domy,
koślawe, stare ulice,
końskie stąpanie po bruku
i jasne twoje żrenice.
Twe oczy wyblakłe od płaczu,
zniszczone od pracy dłonie
i zapach dzikiego rumianku,
gdy przytulałaś się do mnie.
Babciu, Bubuniu Najdroższa,
minęły i lata i zimy,
po bruku krakowskich uliczek,
jak niegdyś we śnie chodzimy.
Wiem, że za tamtym mostem,
za siódmą górą i rzeką,
z puszystym kotem w ramionach
w drzwiach domu na mnie czekasz.
Ja jeszcze tylko...chwilę,
cóż chwila wobec wiecznosci
i znowu będziemy razem
czekać na innych gości.