Nieporządkiem nazywam właśnie ten Twój "układ". Z mojego punktu widzenia układ między dobrem a złem powinien być swoistą równowagą. Dlaczego nie jest? Dlatego, że ludzie panując nad Ziemią i dostępną już przestrzenią kosmiczną chwieją wszelką równowagą. Działalność człowieka jest destrukcyjna w skali globalnej. Ktoś gdzieś kiedyś powiedział, że jesteśmy jak wirus. Opanowuje organizm aż go zniszczy nie martwiąc się o nowy do zaatakowania. Ziemia, jako żywa planeta nie ma szans na przeżycie przy takim stopniu ludzkiej zachłanności.
To samo widzę i w mniejszej skali: w skali kraju, w skali rodziny.
Takiego stanu równowagi między tym, co jest dobre, a co złe nie potrafią osiągnąć nawet pojedynczy ludzie. Nie ma równowagi, nie ma układu, nie ma porządku.
Mogą być tylko zmiany, które do tej równowagi nas zbliżają. Droga jest daleka.
I wrócę do zakodowanego porządku: czym jest w nas? Zbiorem wiedzy osiągniętym metodą bata i marchewki. Korzyści i niekorzyści. To, co opłaca się robić jest dobre, to co się nie opłaca, jest złe. Wlożę palec w ogień - zaboli, nie wkładam, włożę cudzy - odda tym samym - nie włożę.
Ale inaczej jest, jak nauka w dzieciństwie albo myślenie zawodzą, albo jestem szczęściarą i nikt mi nie odda
Wtedy układu nie ma. Jest ten, kto zadaje ból i ten, którego boli. Ten, który wyrzuca nadmiar jedzenia i ten, który umiera z głodu, jest ścięty las, który dotlenia miasto, ale pojawia się parking ku wygodzie mieszkańców, jest nienasycony władzą polityk, wojna o ropę i jest dziecko zabite kulą snajpera.