|
Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
||||
twardego, jakiś mebel, półka. Przysiadła na brzegu regału i zamknęła oczy.
– Jak nie znajdę cokolwiek do zjedzenia, to nie utrzymam córki przy życiu – powiedziała . Czuła, że córka jest słaba, nawet nie płacze. Jak tu żyć ? Była sfrustrowana, nie mogła myśleć, co będzie z dzieckiem jak nie zdobędzie czegoś do zjedzenia. Zamknęła oczy i wsłuchiwała się w ciszę i ciemność tego wnętrza. Czuła, że są tam ludzie. Poczuła jak coś przebiegło przez jej stopę. Cholera, może to kot ? Nie, za ciężki. Kot by się nie bał. Poczuła, że ktoś jest obok. – Kim jesteś ? – zapytała cichutko. – A ty ? – usłyszała pytanie zamiast odpowiedzi. – Klara – odparła też cicho. Poczuła rękę na swoim ramieniu. Odepchnęła ją. – Klara , łapiemy szczury. Musimy coś zjeść – usłyszała odpowiedź. Zatrzęsło nią z obrzydzenia i od razu wiedziała, co jej po nogach przebiegło. Była pewna, że za nic w świecie nie weźmie takiego posiłku do ust! Facet przysunął się bliżej i dotknął dziecko. Klara odsunęła go tak szybko, aż się wstrząsnął ze strachu. Takiej agresji nie spodziewał się od kobiety z dzieckiem i o takim aksamitnym głosie. Cofnął się o dwa – trzy kroki. Klara od razu pomyślała, że dobry sposób na natrętów, od razu lać w pysk! – Klara, jestem tutaj kilka dni, łapiemy szczury. Facet je piecze. Tam w głębi jest ognisko. Chodź ze mną. A, mam na imię Piotr – przedstawił się i ruszył w głąb tego wnętrza. Szła tuż za Piotrem i marzyła o kromce chleba. Dotarli do skupiska ludzi. Siedzieli w kucki i czekali na coś, co było na drucie i wisiało nad paleniskiem. Pachniało wspaniale! Patrzyła jak dokładał kawałki deseczek ze sklepowych regałów. Co mi tam, ważne, że coś się zje. Patrzyła łapczywie na ten kawałek pieczeni i przy obrocie tego, pachnącego skrawka mięsa zobaczyła nóżki. Wiedziała, że to szczur. Żołądek podniósł się jej do gardła. Zatkała dłonią usta i szybko wycofała się na zewnątrz. Czuła, że zapach z tamtego pomieszczenia dopada ją i zaraz zwymiotuje. Szarpało jej trzewiami ale niestety, nic w nich nie było i skończyło się bólem gardła. – Po co tam poszłam, przecież mówił o szczurach – skarciła się za swoje gapiostwo. Dziecko już drugi dzień nie płacze, nawet te wstrząsy nie zbudziły maleństwa. Podniosła buzię córki i przytuliła do niej policzek. Mała się nie ruszała. Zaczęła je odwijać ze szmat, dotykała jej brzuszka, które było zapadnięte z głodu. Przysunęła ucho do ust córki i nie usłyszała jej oddechu. Zatrzęsło ją tak mocno, aż zabolało ją w piersiach. Córka nie żyła. Nie wiedziała, co za chwilę zrobi? Co zrobi z córką ? W tym momencie nie przyszło jej na myśl, że musi pochować córkę. Że już jej nie ma, że została sama. Po kilku dniach od śmierci córki nadal czuła wielki ból w piersiach. Myśli wracały jak bumerang i przeżywała czas pochówku córki, jak zbierała szmaty, układała je, owinęła maleństwo i kawałkiem żelastwa i pazurami wydrapała dużą dziurę w ziemi. O szukaniu cmentarza nie było mowy, nikt nie wiedział, gdzie może być i jak go szukać. Klara wybrała miejsce przy kikucie osmolonym który pewnie był kiedyś domem. Tam ułożyła ciałko maleństwa i szczelnie okryła resztkami szmat, dokładała deseczki które ukradła, dopiero zasypała w miarę czystą ziemią i kamieniami, z kawałka muru zrobiła pomnik. Odeszła w drugi kąt, patrzyła na kupkę kamieni i łkała jej dusza. Podeszła z powrotem, ułożyła się tak, że głowę miała na kamieniach pod którymi leżało ciałko maleństwa. Spała niespokojnie, wstrząsał ją spazm nerwów, żalu, łez których nie wypłakała. Gdzieś w podświadomości czuła napór na każdy nerw. Wiedziała, że ktokolwiek by ją zaczepił, zabije! Leżała, siedziała, zmieniała pozycje i nie mogła odejść od tego miejsca. Czuła straszny głód, pragnienie i niepokój. Puszczają mi hamulce, wyzwalają najgorsze instynkty, myślała. W końcu ruszyła do wyjścia z tej nory, zobaczyła ruch na placu tych zgliszcz. Ktoś mówił za głośno, za nerwowo , co jej się od razu udzieliło, czuła bolesne parcie na układ nerwowy. Zacisnęła pięści i wsłuchiwała się w słowa które do niej docierały. Zrozumiała, że odnaleźli schron w którym są ludzie i mają jedzenie, wodę, światło. Mocniej zacisnęła pięści, że jej dziecko odeszło z głodu a tutaj jest luksus który mógł je uratować. Dowiedziała się, że ten schron mieli przygotowany wcześniej. Skąd wiedzieli, że to co spadło na nas, spadnie ? Zdążyli się przeprowadzić bez zwracania na siebie uwagi. Zrobiła krok i na coś nadepnęła, podniosła i oglądała, metalowe, pięknie zrobione i pasuje na dłoń. Otarła dokładnie z błota i żwiru, włożyła palce prawej ręki w otwory, zacisnęła. Pasuje! Tak, wie co to jest, to jest kastet. Gdzieś głęboko w sobie poczuła ulgę, ma się czym bronić. Uderzyła w drugą dłoń, zabolało. – Dobrze, nikt mnie nie skrzywdzi. Te kilka dni przeorało mnie odejściem córki, głodem, strachem. Dobrze by było zrezygnować z walki i zdać się na innych, mądrych, cwanych, przebojowych. Sama zginę tutaj jak moje maleństwo – myślała w głos . Doszła do grupki kilkorga ludzi. Trudno było rozpoznać, czy to mężczyzna, czy kobieta bo zakrywają szmatami twarze. Rozróżnia się dopiero po głosie. Jedna postać spojrzała na Klarę i od razu odwróciła się do grupki znajomych. Miała wrażenie, że jest ich znajomą. Przysunęła się bliżej, jakaś postać obok zrobiła miejsce dla niej. Zrozumiała, że w podziemiach jednak są ludzie którzy mają wszystko , co jest potrzebne do życia. Trzymali wartę w tym miejscu, bo tutaj widzieli ochroniarzy którzy wychodzą w maskach, zostawiają trochę chleba, coś do jedzenia i zaraz chronią się w podziemiach. Na coś czekają ? Czegoś wypatrują ? O co chodzi. Robiła dobrą minę do złej gry ale, bardzo chciała być w grupie. – Jestem przeciągnięta po tym żwirze – myślała w głos i pragnęła chleba. Złe myśli targały jej głową, złość i żal o maleństwo. Zaciskała kastet i miała wrażenie, że bije cały świat, że to cienka niteczka między dobrem a złem. Czuła, że może zabić za pokarm, za wodę, za ogrzanie się przy ognisku. Słuchała rozmowy ludzi, pokaleczonych, też mieli owinięte stopy, dłonie, głowy w szmatach. Strach patrzeć na to zbiegowisko ludzi którzy trzymają się jeszcze na nogach. Widziała, że wszyscy są głodni i czekają na ochraniarzy. Nie chciała być w skórze tamtych ludzi którzy są w schronach jak dopadną je ludzie głodni. Spojrzała w odległy kąt i zobaczyła leżącą postać. Spokojnie się wycofała z tłumu i podeszła do leżącego. Zobaczyła, że to bardzo młoda dziewczyna, może siedemnastolatka. Usiadła przy niej, patrzyła przed siebie tak, jakby była sama. Czekała aż dziewczyna ją zaakceptuje i sama się odezwie. Nie czekała długo, po kilku minutach dziewczyna się odezwała. – Proszę mi pomóc – szepnęła. Klara kucnęła przy niej, spojrzała w jej oczy. Wokół oczu miała siwe obwódki. Pogłaskała dziewczynę po policzku i chciała ją przytulić. Bez oporu dziewczyna wtuliła się w nią. Klara głaskała ją po głowie, po policzku, po plecach. Po kilku minutach powiedziała. – Mam na imię Klara, a ty ? – dziewczynka spojrzała niebieskimi oczyma w jej oczy. – Natalia – powiedziała cichutko. Klara wróciła do głaskania jej głowy. Natalia nie poruszyła się, wczuwała się w jej dotyk jakby to było lekarstwo dla niej. Klara wstała i zrobiła ruch aby Natalia też wstała, chciała ją stąd wyprowadzić. Zobaczyła, że dziewczyna nie ma nogi. Ktoś, czy sama owinęła kikut szmatami. Czuła jak jej serce krzyczy na cały świat, że jest podły, że ktoś , ktoś bez mózgu zrobił to, w czym ludzie się znaleźli. Są głodni, martwi, pokaleczeni. Boże, w jakim świecie przyszło nam żyć ? Opatuliła Natalie i tak kucnęła, że dziewczyna wdrapała się jej na plecy. Powoli wstała, rękoma trzymała ją na plecach. Ruszyła przed siebie, pochylona, patrzyła pod nogi. Natalia położyła głowę na jej karku i czuła jej ciepło. – Dlaczego użyli Pestycydów i gazu który nigdy nie powinien powstać ? – szepnęła. Klara zatrzymała się, chciała podciągnąć ją bo obsuwała się z pleców. Nie mogła dalej jej nieść i zostawić jej też nie mogła. To śmierć dla tego dziecka. – Co to za atrakcja dla takiego głupka, co potruł, spalił i pokaleczył ludzi i cały ich dorobek ? – szeptała Natalia. Klara już wiedziała, że to mądra dziewczyna! – Dobrze, bardzo dobrze, nie będziesz mi zadawać pytań na które nie znam odpowiedzi – powiedziała cicho. Natalia zna i wie o tym, co się wydarzyło. – Był taki Kurzweil, naukowiec, biolog. To fuzja biologii z technologią i robotyką – opowiadała czego się uczyła lub czytała o tym – szeptała. Klary myśli krążyły przy wspomnieniach o wirusach, o koczowaniu w domach, o tym, że nie wolno było kontaktować się nawet z najbliższymi. Wie, że państwa które to zasiały były na to przygotowane, wiedzieli o tym. Byli zabezpieczeni szczepionkami. Ludzi zamknęli w domach a żywili je PADLINĄ. Przekazywali to, co im pasowało. Nikt nie odważył się powiedzieć jasno dlaczego to nas spotkało? Tak trwać w nieskończoność. Moc ludzi odeszło, bliscy robili pochówki nie widząc kto leży w trumnie. Dobrnęła do kikuta domu który sterczał nad zwalonymi kamieniami, złomem, jakieś siatki druciane wystawały z tych ruin. Obejrzała to złomowisko i doszła do wniosku, że tutaj będzie dobre schronienie. Zostawiła Natalię na obrzeżach gruzowiska i na czworakach zwiedzała go, szukała miejsca aby ją ukryć. Odnalazła sporą jamę między gruzami i siatkami, pomacała, czy się tutaj nie pokaleczy. Okazało się, że są jakieś ubrania, potargane ale są! Cofnęła się tyłem do wyjścia, zatrzymała się przy dziewczynie. – Chodź Natalko, chodź. Pomóż mi, abym mogła pomóc tobie – prosiła. Wiedziała, że sama nie da rady zapewnić jej bezpieczeństwo. Natalia zrozumiała w mig o co jej chodzi. Wspierała się na kolanie i rękach, czołgała się, brnęła po gruzach, kamieniach, żelastwie za nią . Klara odsunęła się, zrobiła jej przejście. Natalia bez słowa wczołgała się w wyrwę i ułożyła się aby odpocząć. Klara weszła za nią, usiadła i zastanawiała się, skąd zdobyć coś do jedzenia ? Musi wyjść, musi gdzieś iść bliżej ludzi. Czy trafi tutaj ? Odeszła od grupy spory kawałek drogi. – Natalko, muszę iść aby zdobyć coś do jedzenia – powiedziała cicho, bez pewności, czy coś przyniesie. Natalia zrozumiała słowa i ton jej głosu. Klara okryła ją szmatami które wyrwała z drutów. Otuliła kikut nogi dziewczynie aby nie zmarzła. Wyczołgała się na zewnątrz. Dotarła do grupy ludzi których już znała. – Za daleko odeszłam – przyznała się sama przed sobą . Słuchała o czym mówią. Domyśliła się, że mają dostęp do ziemniaków ale, nie są pewni, czy są dobre. Wiedziała już , że chodzi o skażenie. Trzymała się tych, którzy są na nogach. Przy nich zdobędzie jedzenie. Nagle z zakrętu szedł pochylony człowiek, nie wiedziała kto to. Usłyszała znajomy głos, to ten, który podał jej wodę, Marek. Podeszła do niego, patrzyła w jego ciemną twarz i niebieskie oczy. Spojrzał na nią, skrzywił usta w uśmiechu. Odwzajemniła uśmiech i patrzyła w jego oczy. – Masz coś do jedzenia ? – zapytała cichutko. Zrozumiał, że ona też jest głodna i uśmiechem dał jej znać, że ma jedzenie. Odetchnęła z ulgą, że Natalia nie umrze z głodu. Marek wziął ją za rękę i zniknęli za rozwalającym się murem. Dopiero tam mężczyzna wyjął kilka ziemniaków z za kurtki, w potarganych strzępach miał jeszcze dwa. Klara nadstawiła dłonie, drżała z radości. Ziemniaki były omal spalone ale gorące. – Muszę je zanieść dziewczynie, nie ma nogi i jest bardzo głodna – powiedziała tak cichutko aby tylko on słyszał. Chowała je w szmaty w których była ubrana. Szła po miękkiej stronie rowu, nogi miała pokaleczone do kości. Wyskubała trochę żwiru, ale jest go tyle, że trudno nie chodzić po nim. Dotarła do stosu gruzu, wiedziała, że trafiła do Natalki. Jadły i Natalia zaczęła mówić. – Co oni wyprawiali i nadal robią z ludźmi. Podają ludziom mini kapsułki i jest aktywacja w organizmie człowieka, ogranicza szkodliwe substancje na zdrowe organy – opowiadała i jadła . Klara wydłubała z ziemniaka miękką i puszystą zawartość, robiła to nieświadomie tak była zasłuchana w słowa dziewczyny. Zjadły po dwa ziemniaki. Natalia żuła i spaleniznę. Klara bała się tej spalonej skorupy, jest po porodzie, dopiero trzeci miesiąc, może jej zaszkodzić. Zasnęła, nawet nie wiedziała kiedy. Zbudził ją ból, straszny ból. Czuła, że to Natalia wyskubuje jej kamyki ze stóp. Obudziła się na tyle, że czuła jak Natalka czule gładzi ją po nodze. Zacisnęła zęby i czekała aż usunie chociaż te większe. Natalia owinęła jej stopy w szmaty i wtuliła je do swojego brzucha. Klara od razu zasnęła. Czuła, że może tak spać kilka godzin. Sny miała wspaniałe. Był mąż, była córeńka, byli we własnym mieszkaniu. W śnie urzędowała w kuchni, w lodówce. Czuła już, że jest syta, że obiad zjedli, że nic jej do szczęścia nie trzeba, ma w ramionach swoją córeńkę. |
|
|||
Nino kochana
Jestem pewna, że ludzie są zajęci w piątek przed Świętami.
Ja na przykład sprzątam, piorę, prasuję. Cały czas coś robię. Nie wynika to ze złej chęci. |
|
||||
Ninko trzymaj się zdrowo ja nie zabieram głosu w sprawie Twojej ksiązki bo po prostu nie znam się na tym...chciałabym pomóc ale :po za tym myślę że Liliana ma rację jest teraz okres przedświąteczny i mamy zajęcia. Ja dziś po nie przespanej nocy zabrałam się jeszcze za pranko...byłam na spacerze małych zakupach teraz wypiłam kawę i powinnam zrobić porządek w swojej garderobie czyli szafie.Ewo W zdrówka życzę i wpadaj do nas Izuniu zdrowiej nam kochana...Halinko podziwiam Cię jak dzielnie opiekujesz się mężem Ewciu Omi mam nadzieję że jesteś zdrowa...Marylko zawsze znajdziesz dla nas miłe slowo nie wymieniłam pewnie Wandzi zdrowia dla
wszystkich.
__________________
“Szczęście pojawia się, gdy to, co myślisz, mówisz i robisz jest w harmonii.”...Gandhi |
|
||||
Dzień dobry
Wracam do życia po 6 dniach. Nie odzywałam się, bo usiaść do kompa za duzy wysiłek, rozmowa przez tel żadna, brak sił na wydobywanie głosu. Przejście to łazienki to wysiłek przenoszenia dwóch worów kartofli, do łóżka z pzrerażeniem, że się zostanie w połowie drogi...węchu brak, jedzenie gorzkie, totalny brak apetytu. Do tego stan podgorączkowy. Schudłam blisko 5 kg Małż najpierw był trochę lepszy ode mnie, teraz leży z gorączką. Oczywiście covid, testy pozytywne i nie wiemy skąd. Nie odwiedzaliśmy nikogo nie przyjmowaliśmy gości na nasze 70 ur. Dzieci zostawiały prezenty pod drzwiami...Nie poczytam co napisałyście , bo już jestem zmęczona. Kwarantanna do 1 kwietnia. Zdrowia wszystkim życzę
__________________
„Cieszyć się życiem to największy sukces. Niezależnie od przeciwności, zachowuj optymizm.”- Ellen DeGeneres |
|
||||
Witam!
Witajcie!
Dzisiaj było dosyc cieplo,wiec mozna było na chwile usiasc lub pracowac w ogrodzie. Moze to ciepłe slonko przyspieszy leczenie chorych. Danka ,bardzo Tobie wspólczuje,przeżywasz takie męki. Trzymaj sie ! Ninko nie przejmuj się błedami.Wszyscy je robia .Po prosu ktos zrobi korektę(wierzę ,ze ktos Tobie pomoze.) i ksiazka bedzie gotowa.Oczywiscie przeczytam nastepny fragment. Ninko bądz zdrowa! Życzę Wszystkim spokojnej nocy!
__________________
Jan Twardowski Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą |
|
||||
Majeczko, korektę i tak robi Przyjaciółka która to potrafi.... nie bardzo mnie stać tym razem na drukowanie, na rozsyłanie...nawet na zakończenie powieści... wszystko, co pisałam omalże 3 lata temu jest... są maski, jest zaraza... u mnie jest jeszcze trucizna w powietrzu, głód...oby tylko było u mnie w powieści...
KOŃCZĘ, SUNIA JUŻ JEST U MNIE NA REKACH...... DOBRANOC... |
|
||||
Nineczko - czytam ... nie sposob myslec o korektorze. Wybacz. Czy tak bedzie wygladala przyszlosc ludzkosci ? Obawiam sie, ze tak ...
__________________
Świat, który znaliśmy, skończył się w ciągu kwartału? Krócej - bo ciągu miesiąca ... Ostatnio edytowane przez Omi : 26-03-2021 o 21:24. |
|
||||
Witam!
Dzień dobry Ninko i Rodzinko!
U mnie za oknem plus 9 stopni,wiec bedzie to miły dżień! Wiem,że świat sie zmienia, zmieniają się ludzie.Jednak wierzę,ze nie bedzie tak zle.Wierzę ,ze wszyscy maja w tym udział.Mozemy go troche stworzyc dla swoich potrzeb i naszego zycia.Wazne,zeby nie dac się stłamsic i zyć tak ,jak oni tego chcą. Życzę Wszystkim miłego dnia!
__________________
Jan Twardowski Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą |
|
||||
Witam w ten sobotni poranek u mnie mgła zza chmur wygląda sloneczko będzie piękny dzień.Marylko pewnie będziesz na ogródku...pozdrawiam. Danusiu,Izo zdrowka życzę Ninko myślę że trzeba być zdolnym by pisać a Ty jesteś masz talent, wyobrażnię Pozdrawiam dziewczyny i życzę zdrowia bo to najważniejsze Ewo ,Ewciu,Halinko,Wandziu,Liliano,Zosiu wszyscy radosnego dnia.
__________________
“Szczęście pojawia się, gdy to, co myślisz, mówisz i robisz jest w harmonii.”...Gandhi |
|
|||
Pozdrawiam
Witam serdecznie wszystkich i zmykam do porządków. Mam też małe przemeblowanie, muszę opróżnić mebel, rozkręcić fotele (takie z Ikei) i po kawałku powynosić na śmietnik. Wywalam je, bo już dość przeżyły, dziewczyny moje na nich spały a teraz będzie tam kanapa. No i zmieniam pościel, sprzątam łazienkę, kuchnię, takie tam prace domowe ale bardzo czasochłonne.
A na moim balkonie wiosna, wczoraj umyłam podłogę po zimie i stolik, mam 3 iglaki i krzew tzw. ostrokrzew, przetrwały zimę, podlałam pierwszy raz wczoraj. Zimą nie podlewam. Będzie można już tam sobie siedzieć. Takie kwiatuszki kupiłam. |
|
||||
Lilu, jak zaczniesz sprzątać to zbiera się następne, następne.... tak po kolei podchodzą pod rękę... za to będzie ładnie!
Majeczko, działka dobrze Wam zrobi! Odpoczniesz, pogrzebiesz w ziemi... powąchasz kwiatuszki! Relaks kochanie! Helenko, Ty chodziarz masz te kijki..Jest obowiązek do chodzenia... ja mam sunię i też dzisiaj muszę z nią wyjść... to będzie dłuższy spacer. Majeczko, piszesz o ludziach i tym, co może się stać... nie było mowy o maskach a ja je widziałam! Widziałam to, o czym pisałam...omalże byłam w tym... Przerwałam to zło, to okrucieństwo z czym ludzie się spotykają w mojej powieści... to okrucieństwo - OBY TEGO NIE BYŁO - Ewuniu, przeraziłam się okiem ze łzą... myślę, że nie płaczesz czytając... Jak ma to wywołać takie stresy u Was, to zamykam to....Co do korekty Ewuniu, to liczę na Lilę, Danusię... ale Danusia chora, Lila zapracowana - pewnie nic z tego nie będzie... zostanie z błędami... Czekam na p. Krysię... poszła do koleżanki i cisza... Nastawiłam zupę... ale nie mam jak obrać marchewkę...będzie bez... Do potem Rodzinko... |
|
||||
Witam popołudniowo....
Masz rację Ninko....dziewczyny pewnie sprzątają, bo to okres przedświąteczny i każda chce mieć choć trochę ogarniętą chałupkę. Ja w tym roku - ze względu na chorobę - odpuściłam generalne sprzątanie...Wprawdzie odkurzyłam dywany i przetarłam podłogi, ale nic poza tym. Pozdrawiam....Miłego popołudnia i wieczoru.....
__________________
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Różności | felicyta | Różności - wątki archiwalne | 29 | 28-08-2010 14:03 |
skoro można pisać tu różności | ymca | Różności - wątki archiwalne | 27 | 21-02-2008 20:46 |
"MISZ MASZ" czyli różności w różnościach | jolita | Różności - wątki archiwalne | 162 | 31-10-2007 20:36 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|