|
Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
||||
- O czym ty mówisz? – zapytałam wyrwana z własnych przerażających myśli.
- O tym Jurku – znów mi przypominał. - On ma taki styl mówienia – zbagatelizowałam sprawę. Boże, od czterech miesięcy jesteśmy razem i nagle jest zazdrosny, oszalał? Weszłam do salonu. Ledwo usiadłam, zaczęły padać pytania. - Beluniu, o co chodzi? – zapytała mamusia i kategorycznie oczekiwała odpowiedzi. Spojrzałam na Roberta, nie wiedziałam, co o nim mam myśleć. Zaczęłam od początku, od wejścia tego faceta, o wszystkim im opowiedziałam dokładnie, nawet to, że Robert robił mi wymówki o Jurka. - Wszystko jest bardzo niebezpieczne, ale co do pana Jurka, to nie obawiaj się, do mnie też tak mówi! Też jestem jego królewną, księżniczką, i też całuje mnie po rękach. Jakoś z tego powodu Żan jeszcze nie robił mi wymówek. - Mamusiu, to, że Robert mi nie ufa, to jest najmniejszy problem. W każdej chwili może odejść do tamtej pani. Może wtedy nie będzie nam zagrażać? Może pan kierownik zaspokoi jej potrzeby? – mówiłam bardzo złośliwie. Robert spojrzał na mnie ze strachem w oczach. Wie, że jak chodzi o dzieci, to ja też jestem w stanie zabić, co dopiero wywalić go z domu? Żaden problem! - Kochanie, on cię całował po rękach – powiedział z żalem Robert. - Do cholery! Miał mnie po nogach całować? – zapytałam wściekła jak wszyscy diabli! - Przepraszam kochanie – prosił. Chciał mnie przytulić. - Zostaw mnie! – krzyknęłam jeszcze bardziej zła. - Żabko, wybacz mi. Bardzo cię kocham. Jestem o ciebie zazdrosny. - Może znów sprawisz mi lanie? - Nigdy bym cię nie uderzył! – przysięgał. - Robert, mam dość tego wszystkiego! Nie chcę już słyszeć o tej babie! Chce ciebie, dobrze, idź do niej jak masz taką potrzebę. Ale na Boga, jak stanie się cokolwiek moim dzieciom lub rodzicom, to nie wiem, co zrobię? Wtedy ja będę zabijać jak leci. Każda „taka” zginie z moich rąk! Wszystko jedno, kto to będzie! - Kochanie, uspokój się. Ja od lat o niej nie słyszałem. Przysięgam ci, nie obchodziło mnie, co ona robi, gdzie mieszka. Nic mnie nie interesowało. Byłem zawsze przy was, z wami. Przecież wiesz jak bardzo was kocham! - Dlaczego powiedziałeś w pracy, że jesteśmy razem? On powiedział mi, że ona od koleżanki się dowiedziała o nas. To ją tak rozwścieczyło. Dlatego chce nas zabić! - Przecież nie uważałem tego za tajemnicę, że jesteśmy znów małżeństwem! Że kochałem cię zawsze i kocham nadal. - Może masz rację. Dlaczego ona jest taka zawzięta na ciebie? - Nie wiem kochanie, naprawdę nie wiem. Wiesz jak bardzo was kocham. Dałbym się zabić dla was! - Ona chce mnie i dzieci – powiedziałam z żalem. Alan i dziewczynki siedziały w milczeniu. Popatrzyłam na nich. |
|
||||
Dzień dobry
Witam Cię Ninko, witam Lilu, Izabell, Gienku, Zosiu Jestem świeżo po lekturze i znów niepięknie się dzieje, hm... Aż dziw że moga być takie niebezpieczne kobiety - mam nadzieję, że to tylko w książkach, by podgrzać atmosferę. Wychodzę zaraz na działkę, może deszcz mnie nie wypędzi. Miłego, pogodnego dnia wszystkim życzę |
|
||||
- Dzieci, musicie uważać na siebie! Alan, tylko ja będę cię odwozić i przywozić ze szkoły. Nie wolno ci nigdzie na razie wychodzić. W szkole nie wolno ci wychodzić z budynku. Jakbyś cokolwiek zauważył podejrzanego, natychmiast uciekaj do gabinetu dyrektora! Ja z nim porozmawiam. Wy też, czy na uczelni, czy na mieście, uważajcie na otoczenie. Patrzcie, kto się do was zbliża! Reagujcie na każde podejrzane czyjeś zachowanie. Błagam was, nie dajcie mi powodu do następnej rozpaczy. Wiecie jak bardzo was kocham! Mamusiu, tutaj też nie wolno nikogo wpuszczać. Ludwik przy zamkniętej bramie ma nawet listonosza obsłużyć. Nikt nie może wchodzić na teren posesji! Nie mam pojęcia jak mam was strzec?
- Dobrze mamuś. Będziemy uważać – obiecała Inusia i spojrzała z pogardą na ojca. - Mamuńka, to do kolegów też nie mogę wyjść? – zapytał z żalem Alan. - Na razie synu musisz ograniczyć wychodzenie – tłumaczyłam. |
|
||||
- Mamusiu, jak wujek Jurek mówił, długo to potrwa? – zapytała Laura.
- Obiecał, że szybko się z nią uporają. Żebym się nie martwiła. Pamiętacie, od zawsze wujek był przyjacielem tatusia, teraz jest naszym. Może szybko da sobie rade? – mówiłam. Robert siedział i słuchał. Chyba wiedział, że od początku dziewczynki uważały Jurka i Wiesie za kogoś bardzo bliskiego, że Beatka od początku też do mnie mówiła ciociu, że od dawna opiekowałam się Beatką, bo Wiesia była chora. - Mamusiu, może ja pomieszkam kilka dni u Zbyszka? – zapytała Inusia. - Nie Ineczko! Bez końca siedziałabym przy telefonie. Nie skarbuniu, nie zostawiaj mnie! – błagałam. Spojrzała na mnie z miłością w oczach. - Dobrze, mamusiu, zostaniemy w domu. Alan też przez kilka dni może nie chodzić do szkoły – zaproponowała najlepsze wyjście. - Izabel, ale ty pracujesz. To tobie najwięcej zagraża ta banda oprychów! Czy w pracy będziesz bezpieczna? - Będę przy Izuni bez przerwy! Wezmę urlop, będę z żoną całą dobę. - Dziękuję ci. Widziałeś dzisiaj, co się stało. Facet wszedł, jako pacjent. Nie mogę go rewidować. Co, masz zamiar siedzieć na poczekalni i brać pod lupę ludzi? Zaglądać im do kieszeni czy nie mają noża? - Jak tylko będzie coś podejrzanego, to nawet do naga go rozbiorę. Nikt nie wejdzie do ciebie, jakbym widział jakiekolwiek zagrożenie. - Rodzice zostaną sami w domu? Zamartwię się tym wszystkim. - Mamusiu, ja będę w domu i będę strzegł babci, dziadzia i siostry! - Dobrze synu, uspokoiłeś mnie. - To chodźmy zjeść kolację – prosiła mamusia. - Natalin, Izabel nie jadła dzisiaj obiadu – przypomniał tatuś. - Rzeczywiście! Cały dzień jestem o suchym chlebie – wyznałam. - Proszę pani, ja mam dla pani obiad – powiedziała Martusia. - Dziękuję! – powiedziałam, chociaż tym pocieszona. - Zaraz pani podam – powiedziała i na chwilę weszła do kuchni. - Proszę – powiedziała i postawiła mi talerz uszek z barszczem. |
|
||||
- Jak to, Marto, my nie jedliśmy takich przysmaków? – zapytał tatuś i uśmiechał się do Marty.
- Przepraszam pana. Zrobiłam tylko dla pani. Pani tak bardzo smakują uszka! A mnie jest bardzo żal pani – powiedziała i zaczęła płakać. - Co się dzieje, Martusiu? – zapytałam i zajadałam obiad. - Przepraszam panią, że płaczę, ale syn Ludwika ożenił się z pani dawną sąsiadką. Znali panią, rodziców pani. Kasi rodzice mówili, jaka była pani mama śliczna i dobra! Nikt od waszych drzwi nie odszedł głodny, czy nie dostał wsparcia. Nawet jak się komuś urodziło dziecko, to pani mamusia robiła przepiękne ubranka dla dzieci i dawała w prezencie. Kasia do dziś ma ubranko, co dostała jej starsza siostra jak się urodziła. Oglądaliśmy go, jest piękne! Kasia ma nadzieję, że jeszcze swoje dziecko w nie ubierze. Zawsze dokładała paczkę masła, cukier, tym obdarowała. Wszyscy sąsiedzi, znajomi pani rodziców tak pięknie mówią o was, Tomek mówił im, że zna panią, że pani jest najlepszym doktorem! Cieszą się, chociaż z tego. Mówił, że opowiadali jak panią macocha okradła ze wszystkiego. Nawet chodziła w ubraniach pani mamusi. Ludzie pluli na nią. Teraz zamieniła mieszkanie na Środulę. - Boże mój! Dlaczego nie wiedziałam? Kupiłabym jej mieszkanie. Boże, mogłabym tam wchodzić. Czuć miejsca gdzie byli moi rodzice. - I co, mamuńka? Znów płakałabyś całymi dniami? – zapytał Alan. - Alan, tam zostało moje dzieciństwo, moje wspomnienia – mówiłam z płaczem. - Teraz są tutaj twoje wspomnienia. My jesteśmy twoim życiem. - Tak, jesteście moim życiem. Moimi najdroższymi istotkami na świecie! Całym moim światem – zapewniłam dzieci i rodziców. |
|
||||
Jestem powrócona do domu.
Deszcz mnie nie przegonił i cały dzień świeci słońce, tyle że wiatr wieje dość zimny. Po drodze kupiłam dwa kotlety pożarskie, okazało się że drobiowe i wcale mi nie smakowały. Wolę wieprzowe. Teraz kawa, rogaliki i lektura. To znaczy jestem już po lekturze. Izabela "okopy" buduje przed wrogami. Zagrożenie realne... Wracam do rogalików - kupne stety, bądź niestety - ale smaczne Miłego popołudnia |
|
||||
- Czy ja też do tego grona się zaliczam? – zapytał Robert.
- Oczywiście! – zapewniłam go. - Co do rodziców Izuni, to pani ma rację, pani Marto. Byli cudownymi rodzicami i wspaniałymi ludźmi! Czułem się u nich lepiej niż we własnym domu. Dla Inusi też mamusia zrobiła wyprawkę. Sama uszyła koszulki, kaftaniki, robiła na drutach sweterki, śliczne ubranka. Tylko nie wiedziała, że urodzi się dziewczynka, bo pewnie Inusia miałaby stos sukieneczek! – zapewnił ją Robert. Skończyłam jeść, wzięła talerz i wyszła. Nie powiedziała ani jednego słowa do Roberta. Pewnie ma żal do niego o to, że mnie bił? Nie wiem, i nie mam zamiaru jej pytać. - Oglądałam dziesiątki razy albumy mamusi, jest tam moc zdjęć mamusi z babcią i z dziadziem. Od dziecka ich podziwiam, i zawsze szukałam w nich podobizny. Wiem, że jestem trochę podobna do dziadzia Stasia! A najwięcej, do mamusi. Mamusia do babci Bożenki – stwierdziła Inga. - Ja też jestem bardzo podobny do babci Bożenki! – zachwalał Alan - A ja? – zapytała Laura z uśmiechem. - Ty skarbie jesteś podobna do tatusia. Jesteś śliczna! – chwaliłam. Robert uśmiechnął się z wdzięcznością. - Tylko charakter masz mój, myszko – dodałam. - To znaczy, że pozwolę się bić facetom? – zapytała z niesmakiem. - Nie martw się Laura. Masz brata, nikt nigdy nie odważy się uderzyć moje siostry, a tym bardziej moją mamuńkę – stwierdził mój bohaterski syn. Robert spojrzał na niego z dumą. - Tak trzymaj synku – pochwaliłam go. |
|
||||
Po dwóch tygodniach wpadł do domu Jurek z wiadomościami.
- Już załatwione, masz spokój, moja królewno! – zapewnił mnie i obcałował moje ręce. Spojrzałam na Roberta, był siwy ze złości. - To znaczy, że my też już możemy normalnie wychodzić? – zapytała mamusia. - Oczywiście, moja królowo! Już załatwione. Jaśnie „pani” siedzi w „dołku” wszyscy jej amanci jedno powtarzali, że to ona kierowała nimi, to ona chciała naszą księżniczkę zabić. To była prawda! Ten facet w porę cię Beluniu ostrzegł. Wystarczyło dwa, trzy dni i zabiliby ciebie. Nic nie mówili o dzieciach, tylko o tobie – zapewnił nas. Dzieci popatrzyły na siebie, na mnie i Inusia wybuchnęła przeraźliwym płaczem! Robert wstał, podszedł do niej, chciał ją przytulić. - Zostaw mnie! Przez ciebie nie mielibyśmy teraz i mamusi! – darła się na ojca. Dała mu do zrozumienia, że Zbyszka nadal uważa za tatusia. - Inusia, tatuś nie jest temu winien, córeńko. Tatuś nigdy wcześniej nie dał mi powodu do zmartwień. Zawsze był dobrym mężem i ojcem. To wina tej kobiety. To ona zakochała się w waszym ojcu. Co on winien, że jest przystojny, elegancki i młody? Nas kocha, my jego kochamy, jest nasz – mówiłam spokojnie. - Inusia, mamuńka ma rację! To nie ojca wina – tłumaczył jej Alan. - Czy w tym domu można wypić dobrą kawę? – zapytał w porę Jurek i przerwał spory dzieci. - Martusiu, poczęstuj pana kawą – poprosiłam. - My też się napijemy – powiedział tatuś. - Dobrze, zaraz podam – powiedziała Marta. - Jak ma na imię twój wnuk? – zapytałam Jurka. - Antoś, Beluniu. Jest podobny do mojej Wiesi – powiedział radośnie. - Tak, Beatka też jest bardzo podobna do Wiesi – chwaliłam. Zauważyłam, że Robert zaczął się „odprężać”. Chyba zrozumiał, że Jurek już taki jest! |
|
||||
Ja zrobiłem soku 22 słoiki po 0, 5 litra , już zagotowane są . Stygną w garach. Jutro może coś zrobie soku sokownikiem. Robię to na piecu węglowym kuchennym , a stoi on w budynku gospodarczym. Przynajmniej w domu mam czysto, bez oparów. ale słodziutki soczek ciemny , bo mieszany maliny z jeżynami.
Chmurzy se u nas , może popadać wieczorem. Pozdrawiam miło.
__________________
Eugeniusz. P.. Jak szybko mija czas.. |
|
||||
- I jak z tym weselem? Zaprosicie, chociaż Alana i dziewczynki? – zapytałam.
- Właśnie, między innymi, dlatego tutaj jestem osobiście. Beatka pragnie Alana prosić za chrzestnego ojca. Czy może z taką prośbą przyjść? - Kurcze! Ale fajnie, będę miał chrześniaka! – cieszył się Alan jak dziecko. Nie czekał, co ja mam do powiedzenia. - A co z weselem? – zapytałam, bo Alanowi już nikt nie wybije z głowy takiej gratki. - Wesele robią razem z chrztem. - To podwójna radość! – cieszyłam się razem z nim. - Tak. Przyjdą prosić was na wesele i na chrzciny – zapewnił nas. - Wujku, kiedy to ma być? – dopytywał się Alan. - Teraz maj, pewnie na początku czerwca – liczył w myślach Jurek. - To nie wiem Jureczku, czy dziewczynki wyrobią się z zaliczeniami? - Mamuś, dobrze nam idzie. Mamy wszystko na bieżąco zaliczane. Żadnego zaniedbania! Może być siedemnastego czerwca, będą moje imieniny, wyprawimy razem z weselem! – tłumaczyła Laura. - Fajnie, to potańczycie na weselu! Tatuś ma szóstego czerwca. Może też się „połączy” wszystko razem – cieszyłam się z nimi. - Chyba też będziecie? – zapytał i patrzył na rodziców, na mnie i Roberta. - Raczej tak. Przyjaciołom się nie odmawia! – powiedziałam ze śmiechem. Robert wreszcie się uśmiechnął i zakaszlał tak, jak tylko on to robi w chwilach zakłopotania. - Kochanie, ty masz w czerwcu urodziny – przypomniał mi Robert. - Wiem, tatuś ma razem ze mną imieniny. Razem się zabawimy w tym roku. Tatusiu, nie darujemy sobie tego święta! - Na złość wszystkim, wyjedziemy oboje na wycieczkę, pojedziemy na Wyspy Kanaryjskie! Byłem tam z mamą – oświadczył tatuś. |
|
||||
Jurek wypił z nami kawę, opowiadał o naszej sprawie dość dokładnie. Rodzice, co chwilę spoglądali na mnie tak, jakbym już leżała w trumnie. Mama była przerażona. Robert wyraźnie wstydził się tego, co nas spotkało przez jego zazdrość. Dzieci, co chwilę na niego spoglądały z nienawiścią.
- Boże, zginęłabyś z rąk bandziorów– powiedział tatuś. - Koniec! Dajcie temu spokój. Było, minęło. Bogu i tobie Jureczku mogę tylko podziękować, że jesteśmy cali. - Masz rację, moja śliczna! – zachwalał Jurek moją urodę. - Dziewczynki, która koleżanka znów wychodzi za mąż? – zapytałam, żeby już zmienić temat. - Dagmara! W zeszłym roku byliśmy u niej na imieninach. Pamiętasz mamusiu? To był dwudziesty grudzień, tydzień przed świętami. Wypadła niedziela. Dałaś nam kasę na prezent dla niej – przypominała mi Inusia. - Chyba pamiętam – powiedziałam niepewnie. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się. - Mamuś, to był tysiąc dziewięćset osiemdziesiąty pierwszy rok. Niedziela! – dodała. - Dobrze Inusiu, dobrze. - Widzisz, nie pamiętasz. Czy pamiętasz, że w czwartek była Wigilia? Też nie pamiętasz, siedziałaś na cmentarzu! Nawet pod choinkę nie dałaś nam prezentów. Czy pamiętasz, że imieniny twoje były też w czwartek? Że urodziny twoje, i dziadzia imieniny były w czerwcu, i jaki był dzień tygodnia? Na pewno nie pamiętasz? A ja pamiętam! Była środa i cały dzień płakałam, bo bardzo pragnęłam, żebyś z nami porozmawiała, ale ty pojechałaś na cmentarz. Płakałaś nad grobem tatusia! - Ale ja pamiętam, jak w tysiąc dziewięćset pięćdziesiątym ósmym roku, piętnastego stycznia, w środę, przeprowadziłam się z tatusiem i z maleńką Inusią na poddasze! – chwaliłam się dobrą pamięcią. - Brawo! Dobre i tyle – śmiała się Laura. |
|
||||
- Pamiętam, jak w tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym piątym roku, szesnastego marca tatuś znalazł w kalendarzu imieniny Izabeli, a jak wiecie, tata obchodził siedemnastego, i nalegał, żebyśmy razem obchodzili. Chyba pamiętacie? To wypadło tak, że ja miałam w niedzielę, a tatuś w poniedziałek.
- Izabel! Ja to pamiętam! Ale za nic nie pamiętam, jaki to był dzień. - Ja pamiętam nawet, że urodziny Zbysia wypadły w środę. - Kiedy, w którym roku? – dopytywał się tatuś. - W siedemdziesiątym piątym. Roberta imieniny są szóstego czerwca i wypadły w piątek. Nie jestem Inusiu całkiem sklerotyczką! - Mamusiu, źle mnie zrozumiałaś. Ja nie miałam na myśli, że ty zapominasz się, tylko, że przez ten czas, od śmierci tatusia, o niczym nie pamiętałaś – - Wiem Inusiu. Koniec z płaczem. Koniec z jakimiś „babami”! Koniec z zazdrością. Od dzisiaj zaczynamy nowe życie. Cokolwiek będzie się działo, wolę o wszystkim wiedzieć. To dotyczy ciebie też – zwróciłam się do Roberta. - Dobrze kochanie – zapewnił mnie. - Jak okaże się, że nie możesz pozbyć się zazdrości, to lepiej od razu odejdź! Nie mam zamiaru ciągle się tłumaczyć ze spraw, które nie mają żadnych podstaw do zazdrości! – powiedziałam to wyraźnie. - Ja cię bardzo kocham – wyznał. - To nie znaczy, że masz powód do zazdrości. Ja nie jestem jakaś twoja „pani”, o którą trzeba być zazdrosnym. Dlaczego jej nie lałeś jak puszczała się za twoimi plecami? Ten facet mówił, że była z tobą i równocześnie z nimi – chciałam go upokorzyć do cna. |
|
||||
- Kochanie moje, ja o niczym nie myślałem, tylko o was, o tobie, Isiu –
- To po to wracałeś do mnie, niby w odwiedziny, żeby mi naubliżać i rozwalić mi twarz? Wtedy Zbysio bardzo rozpaczał przez to. Nie mógł patrzeć na mnie z takimi pokrwawionymi ustami, nosem. Byłam ciągle posiniaczona – - Bardzo pragnąłem być z tobą, z dziewczynkami! Być w domu. - Na Boga, Robert, jakimi ty kategoriami myślałeś? – zapytał tatuś. - Nie wiem! Do dzisiaj tego nie rozumiem. Nikt mi nie potrafił wytłumaczyć. Pan Majko tłumaczył mi, to prawda, ale do mnie nic nie docierało! Jedna myśl mnie prześladowała, że moją żonę szmaciarze biorą w ramiona! – - Nie wiem, Robert. Jak jeszcze raz będziesz okazywać mi agresje, niezwłocznie się rozstaniemy! Uwierz mi, na zawsze! Nic nie pomoże, chociażby dzieci na głowach stawały, odejdziesz – mówiłam, że nie chcę słyszeć o biciu i mówiłam to bardzo stanowczo. Jurek siedział od dłuższej chwili i słuchał naszych wspomnień. Teraz spoglądał na mnie wyraźnie zaskoczony moimi słowami. - Dobrze mi tutaj, ale pora pomieszkać z córką. Jestem zadowolony, że mogłem ci śliczności moje przynieść dobre wiadomości! Całuję moją królową – powiedział do mamusi i obcałował jej ręce. Obcałował moje i dziewczynek. Robertowi podał rękę. - Zmądrzej chłopie! Masz najwspanialszą dziewczynę z naszego grona – poradził Robertowi i uścisnął mu rękę. |
|
||||
- Wujek, kiedy wpadnie Beatka? – zapytał mój niecierpliwy syn.
- Po niedzieli wszyscy zapowiemy wizytę – obiecał i dał nam do zrozumienia, że on też będzie obecny przy tych zaproszeniach. Jeszcze chwilę siedzieliśmy, Alan snuł plany jak to będzie, jak zostanie chrzestnym ojcem. Jak to będzie bawił się na weselu? - Laura, nic nie wspominasz o Dawidzie. Czy był w Krakowie? - Został w akademiku. Jakoś ostatnio nie możemy się dogadać. - Co się dzieje, skarbie? – zapytałam z troską w głosie. - Nic takiego. Nie ma, o czym mówić – zapewniała mnie. - Dobrze córeńko, porozmawiamy po kolacji – obiecałam. Inga spojrzała na Laurę, że będzie musiała ze mną o czymś rozmawiać. Przecież jej nie zmuszę, jak nie będzie chciała mówić. Faktycznie, zaraz po kolacji sama Laura prosiła mnie o rozmowę. Tylko weszła za mną do pokoju, chwilę się zastanawiała, nie popędzałam jej, cierpliwie czekałam. - Mamusiu, Dawid nalega na seks! Ja nie czuję takiej potrzeby. Po prostu nie wiem, jak mam mu to wytłumaczyć. - Skarbie, to jest bardzo poważny krok w życiu dziewczyny! Masz rację, córeńko, że czekasz na tą chwilę. Musisz być pewna chłopca i własnych odczuć. To nie jest zjedzenie bułki z masłem. To się już drugi raz nie powtórzy. Ten pierwszy raz jest najważniejszy! Będziesz go pamiętać do końca życia. To powinny być przyjemne wspomnienia. Jak mu zależy na tobie, córciu, to cię zrozumie, jak nie, to znaczy, że jeszcze nie dorósł do współżycia, tylko do byle, jakiego obcowania z kobietą. - Kurcze, Inga jest ze Zbyszkiem, jakoś się rozumieją, a Dawid ma z tym problemy. Za bardzo na mnie naciska. Nie znoszę takich ludzi! |
|
||||
- Jesteś z tym skarbie taka jak ja! W życiu nie poszłabym z człowiekiem, którego do końca nie kochałabym. Był tylko wasz tata i Alana tata. Nigdy nie byłam z innym mężczyzną.
- Mamuś, ja mam już dwadzieścia jeden lat. Nigdy nie miałam chłopca. Może ja jestem jakaś inna? - Nie skarbie! Jesteś normalną, śliczną, mądrą dziewczynką! Przysięgam ci, córciu, że zapoznasz chłopca, którego tak mocno pokochasz, że to będzie normalną rzeczą. Będziesz z nim najszczęśliwsza – mówiłam i patrzyłam na jej słodką buzię. Uśmiechnęła się do mnie. Zrozumiałam, że ufa mi bezgranicznie. Tylko skończyliśmy rozmawiać wszedł Robert. Stał i uśmiechał się do nas. Laura wstała, stanęła przed nim. - Tato, jakbyś jeszcze, kiedy miał ochotę mamusie uderzyć, to lepiej rzuć się pod pociąg! – doradziła mu i wyszła. - Boże! To moje własne dzieci mi takiej śmierci życzą? - Przestań! Wiesz jak one przeżywały widok tamtych lat, wspominają to z żalem. Dla nich też to był dojmujący ból. Teraz dajesz im sam powód, żeby obawiały się tego samego piekła. |
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Różności | felicyta | Różności - wątki archiwalne | 29 | 28-08-2010 14:03 |
skoro można pisać tu różności | ymca | Różności - wątki archiwalne | 27 | 21-02-2008 20:46 |
"MISZ MASZ" czyli różności w różnościach | jolita | Różności - wątki archiwalne | 162 | 31-10-2007 20:36 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|