|
Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie. |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Książka, literatura, poezja Literatura, dyskusje, własne próby pisarsko-poetyckie. |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
#241
|
||||
|
||||
Dla poezji, poetki, jej wierszy i dla kobiety z okazji Święta Kobiet
|
#242
|
||||
|
||||
Oj, wzruszyłeś ....i to bardzo. Serdecznie dziekuję
|
#243
|
||||
|
||||
PRZYPOWIEŚĆ
słowa padają równolegle do deszczu plusk zapisuje ich treść wmalowaniem w krople przesłanie kałuży odbiciem rozpaczy nieba nadejdzie kiedyś mocarny wyciśnie gąbkę ziemi oddzieli łzy radości od dramatu drugimi gwałtownie zaleje wysuszony smutkiem świat i stanie się potop uratujemy życie łzawiąc radosnym wzruszeniem PRZETERMINOWANA lub w promocji już nie liczy miesięcy nie wspomina o latach które dodają wartości tylko butelkom wina nikt nie powie dziewczyno coraz częściej droga pani każdy dzień to kolejne przekręcenie młynka dodaje smaku ale zamienia w pył niebawem pieszczotą będzie dłoń strzepująca łupież z kołnierza UKOŁYSAĆ starość zbliża dzieciństwo ale nikt nie weźmie na ręce i nie ukołysze niepokoju możesz sam sieroco ACH TE SZNUROWADŁA blaszkę nieba barwię soczystą zielenią chuchnę magicznie ręce na oścież otworzą wiosnę sypnie włosy źdźbłami traw ubiorę pobiegnę łąką sznurowadła zakwitną stokrotkami zaplatając wianki każdym krokiem zapachnie młodą miętą fiołkowo zaszaleją skwery przyprawią o zawrót głowy utrudzonego kreta pod świeżą piramidą ucichnie a my porozmawiamy spojrzeniami TAK NIEWIELE POTRZEBA przychylne słowo i słonia uskrzydli wzlatując nitkami wersów zyska wagę piórkową |
#244
|
||||
|
||||
TO CO NIEPOWTARZALNE – RODZICIELKI
kobiety rodzą zazwyczaj przed pierwszymi promieniami słońca tworzą historie nie tylko bogów przenikają aurą wystarczy zamknąć oczy i mówić do nich nawet jak zachodzą czasem są i rozumieją nie unicestwiając legendy dajesz im szanse istnienia nie próbuj tylko być w niej bohaterem popatrzysz na sepiową fotografię i znajdziesz słowa które dotąd nie istniały TYLE MOGĘ przytulam lalkę kołdry dłońmi które już nic nie zbudują jedyna rzecz w jaką jeszcze wierzę to absolutna cisza LEKKOŚCIĄ bądź obok oddechem na szyi abym się nie zgubiła pasmem mgły na wietrze zechcę doganiać czas niewprawnymi krokami każdym elementem zrozumienia zbudujemy świątynię bez bariery dostępu bardziej zielono już nie będzie |
#245
|
||||
|
||||
PRZESTRZENIE
wybujały kasztan kładzie się cieniem w rozlanej plamie prostokąt chatki tapetowany minionym ciepłem widok z okna splata trwaniem twoje słowa i figlarny błysk oczu kiedyś żurawiem wzlecę cieniem wzleciałeś na wzór a on stoi chmury ześlizgnęły się w cembrowinę zaczerpnę wody wyłowię niebo roztańczone w wiadrze ucałuje okruchem wiejskiego chleba podzielę przyszłość PODZIELONE KRESKĄ WIDNOKRĘGU chmury podpierane drapieżnymi konarami bez szans na zmianę barwy zaróżowienia wschodów zachodów malowanych dojrzałym winem budzącym wiatr życie znaczone szarością zatrzymane na dwóch poziomach tylko kropla wykonuje czynność spada leniwie mijasz poprzez zbutwiały krzyż połączysz podzielone DLA CIEBIE WYKADRUJĘ LATO wysychały oczy ciężkim oddechem ulicy rzęsy i stopy sklejały kropelkami potu pokryły się termometry lato dyszało suchymi ustami ciszą ptactwa zapachem i barwą obraz pod powieką odbije w zimowe wieczory czerwień i aromat jabłek a na nich dłoń plaster pachnący miodem |
#246
|
||||
|
||||
OSZKLISZ WZRUSZENIEM
rozganiam wzrokiem chmury szaro zmięte lekkością bibuły wypełnią kosze zimowego spleenu nagie konary pokrywam mithrilową szadzią zaszczepioną pomiędzy pracownią jubilera a ostatnią prognozą pogody jeszcze tylko obudzę rozespane słońce rozsuwając mgły nie spuszczę oczu z twarzy rozmalowanej srebrzystym zachwytem oczy powiedzą więcej niż powieść wilgotnieniem rzęs znacząca wieczory mleko aromatem lipcowej nuty zagra pogodą poranka i kromką powszedniego CO DOBRE, ZA NIMI (z cyklu – MIELIZNY) nocami bezsilnością wydłubywała otwór w tynku dyktowany chęcią ucieczki z piekła zbudowanego także z kilku jej cegieł zabrakło spoiwa poza łzawymi rzęsami nie kleiło się nic oddech dzieci wycinał z niej nienawiść która ostrzem oddzielała my od on kiedyś nie wytrzyma i rzuci jego ich czy się PRZYSTANEK, BY NACIESZYĆ na sześćdziesiątym kilometrze zwolniła przycupnęła poboczem pogodzona z mijaniem szukała kropli słodyczy żywokosty i tymianki spływały słonecznym plastrem kwietne akacje i lipy drgały aromatem pasieki zlewała dzban pszeniczno miodnych doznań starała się nie psuć kompozycji smaków kroplą dziegciu bliżej jej było do ptaków ponoć słowo może uzdrowić te które słyszała brzmiały |
#247
|
||||
|
||||
NAMIASTKA
woda uspokaja lubię rozkołysaną kąpiel bezpieczna jak wody płodowe z biciem matczynego serca rozwiązaniem korek na łańcuszku zamiast odcięcia pępowiny i znów świat oślepiający głośny daje klapsa |
#248
|
||||
|
||||
Nurio długo kazałaś na siebie czekać, ale warto było - dziekuję - Cz
|
#249
|
||||
|
||||
Witajcie miłośnicy lirycznych słów
chcę zaprezentować wam coś swojego. Zdarza się, że coś,,popełnie" a wiec posłuchajcie:
Zbudził mnie promień porannego słońca Nieśmiało zsuwający się po pościeli Uciekając z ramion Morfeusza Pogubiłam kolory snu Zaspanym ruchem dłoni odgarnęłam włosy Oczy przetarłszy poranną rosą Patrzyłam na śnieżne giganty wędrujące po błękicie nieba Pijąc aromatyczną kawę podziwiałam szkarłaty i złocistości płożące się u mych stóp To już jesień Miarowy takt zegara wyrwał mnie z zadumy Przypominając, że pora wracać do dzisiaj Ciepłym strumieniem spłukałam z ciała resztki snu Przeganiając nocne marzenia Przyodziałam ludzką postać z rozdartą tęsknotą duszą. Pora ruszyć w miasto Mijałam obojętnie ludzi, domy, drzewa To moja codzienna podróż ku nocy. |
#250
|
||||
|
||||
albo
Łąka pełna szmaragdu traw
Rozkołysanych melodią wiatru Przymykam oczy Jesteś tutaj ten sam szafir oczu, rozwichrzona płowa czupryna Biegniesz roześmiany i z radością chwytasz mnie w ramiona szepcząc - jak dobrze , że jesteś. Popołudnie zmęczona siadam w fotelu z lubością przymykam oczy Jesteś tutaj ten sam czuję Twoją bliskość, Twoje ciepło Przysiadasz na oparciu Swoją twarz wtulasz w moje włosy, tkliwie pieścisz moje dłonie szepcząc - czekałem Wieczór zatapiam się w sen Jesteś tutaj ten sam Twoje ciało płonące zmysłowością, oplata mnie jak bluszcz Gorące usta w pogoni pieszczą moje ciało szepcząc - kocham Poranek z niechęcią otwieram oczy Pustka ścian Filiżanka kawy Tramwaj z nadzieją zamykam oczy pod powiekami szukam Ciebie daremnie |
#251
|
||||
|
||||
Julietto witaj. Miło widzieć kolejną miłośniczkę poezji, do tego piszącą własne wiersze.
Serdecznie zapraszam do "Kącika poezji własnej i innych autorów". "Klimaty liryczne ..." to wątek autorski założony przez Nurię. Oczywiście przychodzimy tutaj, czytamy i czasami komentujemy. Jednak w "Kąciku..." spotykamy się gremialnie. Pozdrawiam - Czesława http://www.klub.senior.pl/ksiazka-li...tml#post632228
__________________
http://mimoza-szeptem.blog.onet.pl/ https://www.facebook.com/petitezaproszenia/?pnref=lhc https://www.youtube.com/watch?v=Xhvoq5xy7Ag&authuser=0 Ostatnio edytowane przez mimoza : 05-05-2010 o 20:55. |
#252
|
||||
|
||||
Nomen, omen....? 13 strona, więc sie mogło zdarzyć Julietto. Widać, nie doczytałaś, że to moje poezjowanie.
Nic to...jak mawiał pewien mały rycerz |
#253
|
||||
|
||||
…..NA ŻYWYM (z cyklu – MIELIZNY)
każdym dniem naciągasz maskującą siatkę przeciągiem przelatujesz pokoje wypraszasz ciepło wanilii zaplątane kiedyś ma być zimno obojętnie i cicho eksperymentem sprawdzasz jak długo zanim padnie na kolana z błagalnym przepraszam Ostrzeżenie w badaniu nie wzięto pod uwagę małej odporności materiału na stres obiekt może reagować agresją …CHOĆ RAZ NA HUŚTAWKĘ ( z cyklu – MIELIZNY) baśniami przekwitło ciepłe i puchate uśpione pamięcią jeszcze warkocze splata zapach dziecka wy_rachowanie opanowała szybciej niż wzruszenie bliskością blisko to market bliskość to koszula każdym tygodniem księguje za tatą przeciw mamie lub odwrotnie dzieli coś co zna tylko z ich deklaracji mazury z tatą przebił egipt mamy a wystarczy rozebrać z wątpliwości obecnością wyłączyć zimny kalkulator kiedy otwierasz usta zamienia się w słuch i żadne słowo nie spadnie na ziemię MAGIĄ JABŁONI zasłoń mi oczy i rozbierz płatkami ze świata zakwitną ogrody magiczna jabłoni zapachem potoczy zbierz żniwem dojrzałym sycąc pory dżdżu obleczone smutkiem rozpuszczę szkło spojrzenia odbiciem nocy śpiące odrodzisz się porą upału |
#254
|
||||
|
||||
TERMINOLOGIA
odcieniami niebytu nazywam ciszę ostateczna krzyczy najgłośniej PO PROSTU SMUTEK przysiadł na ramieniu zaglądał w oczy sprawdzał odbicie rozlał się szeroko na plecach ciężarem pochylał ku ziemi gasły słońca płuca karmione płytkimi oddechami wzrok skrócił dystans w mózgu diaboliczne chichotanie to idzie starość podwojone echem zadawało ból GORĄCYM ZIEMNIAKIEM W TLE narkotycznym głosem wymruczy kołysankę rozbierze z trosk guzik po guziku jakby obierał gorący ziemniak zimową nocą pochłonie parząc wargi kęs za kęsem zachłannie kiedy poczuje cały smak ona wyśpiewa ostatnie minuty(nuty) kołyską ramion nie pozwól wystygnąć chęci obierania |
#255
|
||||
|
||||
W ZIELONYM ŚWIERSZCZU NADZIEJA
z przyzwyczajenia wyganiam samotność na odludzie nie rozumiem ciszy kiedy jesteśmy na odległość spojrzenia gram ze świerszczem w piłkę wielkości ziarenka piasku naiwną nadzieją dźwięków czekam kiedy przytnie smykiem będę żałowała że nie słyszę życia zasypiając ostatni raz TAK TEŻ MOŻNA tyle się dzieje ciszą teraz mądrze milczysz kłamiesz kiedy przymykasz powieki i już nie złapię cię za słowo SŁONO zdecydowanie panujesz nad ciasnymi butami ładne niech katują puste miejsce na poduszce zapełnią gazety spacer zbliża do ostatniego snu łzy niepodzielną przyprawą rozdarcia między MIAŁ TEN NERW W PROWADZENIU SMYCZKA finezją skrzypka prowadził linią melodyczną struny z niskich tonów poprzez łagodne mantrowanie rosły podnieceniem łapiąc za przeguby rąk tworzyły most wiszący kołysanie urzekało balansem na wysokiej nucie kończąc nie wykluczono bisu tylko złapią oddech |
#256
|
||||
|
||||
UŚMIECH NA PRZEŻYCIE ( z cyklu : MIELIZNY)
biedni ludzie uśmiechają się najczęściej mają to wszyte pod skórą za pogodną twarz można nabyć ulice aż bolą od sztucznych radości nie trafiają w banki przepychu wrzuć monetę ceremonia odbywa się z wdzięcznie odwróconą głową naucz sie jak wyciągać dłoń powszedni może nie nadejść ZAWARCZY NIM UGRYZIE jeśli w poprzednim wcieleniu byłeś psem daj głos pozwolisz dołączę do ciebie byle dalej od ludzkich siedlisk z brakującym na bramie uwaga człowiek rasy uznanej za niebezpieczną RECEPTA ( Z cyklu : MIELIZNY ) jeszcze wydzielają bliskość audiencjami wzajemnych żali przelewanych naczyniami goryczy nie zmieni już miodny lipiec zawsze mieli do siebie mało czasu teraz idzie im na rękę rozplątując stułę przypieczętują pocałunkiem zgodę gdzieś po drodze zgubił się człowiek nie szpilka można na niego trafić przypadkiem ŁASKAWIE wczepi pazury w niebo aż obłok jęknie jej głosem przytuli oderwany kosmyk wyhoduje własne łaskawsze nie musi być błękitne żeby tylko zechciało przyjąć |
#257
|
||||
|
||||
A tyle się działo ciszą....
Dziękuję: |
#258
|
||||
|
||||
...Aż chciałoby się zapytać: Gdzie byłeś gdy Cię nie było?
Już wydawało mi się, że nikt mnie nie czyta....a tu taka miła niespodziewajka Serdecznie pozdrawiam. |
#259
|
||||
|
||||
Nurio - ja Ciebie też czytam i wracam.
Nie śmiem jednak zakłócać spokoju i harmonii. Pozdrawiam - Czesia |
#260
|
||||
|
||||
Cytat:
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
moje hobby | mumia60 | Hobby, pasje | 73 | 28-06-2023 11:33 |
moje przemyslenia ...... | arszenik | Miłość, przyjaźń, związki, samotność | 49 | 28-04-2018 11:52 |
Moje pps-y | krise1 | Hobby, pasje | 501 | 11-05-2009 08:47 |
moje domowe zoo | danuta | Wszystkie zwierzęta duże i małe | 504 | 14-08-2007 22:29 |
Moje miasto | krise1 | Różności - wątki archiwalne | 112 | 07-05-2007 20:08 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|