Autor
Kamil Janicki
Spowiedź była w Polsce obowiązkowa. Co groziło chłopom pańszczyźnianym, którzy do niej nie przystąpili?
Indywidualna spowiedź była na polskich wsiach nowinką, wprowadzoną szeroko dopiero u schyłku XVI wieku. Chłopi nie byli przyzwyczajeni do tego obowiązku, hierarchia kościelna dołożyła więc starań, by wykształcić w nich karność. Sankcje za nieprzystąpienie do sakramentu pokuty były bardzo dotkliwe.
Każdy chłop miał obowiązek wyspowiadać się raz w roku: w okresie wielkanocnym i koniecznie u swojego plebana, nie zaś innego księdza.
W ten sposób księża weryfikowali kto wywiązał się z obowiązku i nakładali sankcje na opieszałych.
Przed sąd biskupi
„Uchylających się należało upomnieć i wyznaczyć czas na dopełnienie obrzędu, po którym ich sprawa miała trafić przed sąd biskupi” – tłumaczy historyk z Polskiej Akademii Nauki.
Każdy chłop pańszczyźniany musiał się spowiadać u swojego plebana (Manuel Ojeda y Siles/domena publiczna).Termin był wyśrubowany. Na przykład w diecezji warmińskiej każdy pleban miał obowiązek przesłać listę opornych do biskupa już w dwa tygodnie po Wielkanocy.
Co ważne, wcale nie ograniczano się do sankcji natury religijnej. Za trwanie w grzechu można też było słono zapłacić.
Słona grzywna
„W przypadku chłopów Kościół chętnie odwoływał się do środków przymusu jakimi dysponowały władze świeckie” – podkreśla Tomasz Wiślicz. – „W wielu wsiach (nie tylko w dobrach duchownych) kwestię tę regulowały nakazy administracyjne właściciela”.
Kary bywały uznaniowe. W takim przypadku podkreślano tylko, że mają być „surowe”. Jest znana chociażby historia chłopa ze wsi Czelatyce w diecezji przemyskiej, którego w 1744
roku
ekskomunikowano za uchylanie się od spowiedzi, po czym miejscowy pleban zwrócił się do dworu, by ten dodatkowo wymierzył przestępcy sprawiedliwość. Zdaniem Tomasza Wiślicza zapewne chodziło o
chłostę.
Każdy chłop miał obowiązek wyspowiadać się raz w roku: w okresie wielkanocnym i koniecznie u swojego plebana, nie zaś innego księdza.
Jak wyjaśnia znawca religijności mieszkańców dawnych wsi, Tomasz Wiślicz, w oparciu o spisy parafian kapłani przygotowywali imienne kartki do spowiedzi. Każdy otrzymywał własną (
a w patologicznych przypadkach, o których pisałem jakiś czas temu: musiał ją kupić) i miał obowiązek zwrócić ją przy konfesjonale.
Reklama
W ten sposób księża weryfikowali kto wywiązał się z obowiązku i nakładali sankcje na opieszałych.
Przed sąd biskupi
„Uchylających się należało upomnieć i wyznaczyć czas na dopełnienie obrzędu, po którym ich sprawa miała trafić przed sąd biskupi” – tłumaczy historyk z Polskiej Akademii
Termin był wyśrubowany. Na przykład w diecezji warmińskiej każdy pleban miał obowiązek przesłać listę opornych do biskupa już w dwa tygodnie po Wielkanocy.
Co ważne, wcale nie ograniczano się do sankcji natury religijnej. Za trwanie w grzechu można też było słono zapłacić.