z sieci facebook
Andrzej Gerlach
NADWIŚLAŃSKIE PORZĄDKI PAPIEŻA FRANCISZKA –(13).
Powracam do przerwanego bieżącymi sprawami wątku o porządkach jakie robi ostatnio papież Franciszek w naszej nadwiślańskiej kościelnej rzeczywistości. A właściwie powracam do wydarzeń z 1979 roku, kiedy to znany już wszystkim z Państwa młody wikary spod bielsko-bialskiej wiejskiej parafii, bez większego doświadczenia duszpasterskiego, a tym bardziej bez doświadczenia administracyjnego czy kurialnego, a przy tym umówmy się, raczej nie wulkan intelektualny, ks. Jan Wodniak, zostaje osobistym sekretarzem, a przy tym kapelanem i spowiednikiem nowego metropolity krakowskiego, a zaledwie po sześciu miesiącach Księcia Kościoła Powszechnego, kardynała Franciszka Macharskiego (1927-2016).
Sprawa dzisiaj jest tym bardziej niezwykle bulwersująca, że nominacja ta dotyczyła młodego księdza, wobec którego stawiano już wówczas wiele zastrzeżeń natury moralnej. A wcześniej podobne zastrzeżenia stawiano mu jeszcze przed święceniami kapłańskimi.
I kiedy stawiam po wielu latach te jakże istotne dziś pytania dobrze poinformowanym ludziom krakowskiego Kościoła, to albo spotykam się z ich strony wręcz z oburzeniem, że swoimi pytaniami stawiam w złym świetle postać zmarłego kard. Franciszka Macharskiego, albo z dyskretnymi uśmiechami lub jedynie ze wzruszeniem ramion. Bo nie można ze zmarłego przed pięciu laty metropolity krakowskiego robić jakiejś niemoty, która zapomniała, że gdy był rektorem krakowskiego seminarium duchownego dopuszczono warunkowo jego obecnego sekretarza do święceń kapłańskich, albo że nikt przez ostatnie lata nie czytał w kurii krakowskiej negatywnych opinii na temat relacji młodego wikarego z Międzybrodzia Bialskiego wobec ministrantów i innych młodych chłopców. Kto więc dopuścił do tego, że właśnie ten młody ksiądz został prawą ręką i najbliższym współpracownikiem nowego metropolity krakowskiego, drugiej osoby, po znanym w kraju Prymasie Stefanie Wyszyńskim (1901-1981), w ówczesnej hierarchii polskiego Kościoła?
Przez kolejne pięć lat, przez służbowe biurko sekretarza metropolity, ks. Jana Wodniaka, przechodziły wszystkie najważniejsze dokumenty dotyczące polskiego Kościoła. Te przychodzące z samego Watykanu i te przychodzące z Episkopatu oraz wszystkie istotne dokumenty, w tym wszystkie afery i kwestie drażliwe, jakie rozgrywały się na terenie archidiecezji krakowskiej i całej metropolii. A był to przypominam czas wyjątkowy w dziejach naszego Kościoła i państwa. Były to pierwsze lata pontyfikatu papieża Polaka, stan wojenny, papieskie pielgrzymki do kraju. Krakowska centrala kościelna od zawsze była na celowniku służb specjalnych PRL. A takim „Dziwiszem” kard. Franciszka Macharskiego, był wówczas dewiant seksualny i pedofil…
To nie wszystkie pytania, które w tej sprawie stawiam publicznie, bo ta cała sprawa miała jeszcze swoją kolejną odsłonę. Otóż minęło kolejne pięć lat i dotychczasowy osobisty sekretarz i kapelan krakowskiego kardynała został odwołany i powrócił..., na swoje stare stanowisko wikarego do Międzybrodzia Bialskiego. A po zaledwie kilku kolejnych tygodniach, po śmierci wspomnianego już we wcześniejszych wpisach proboszcza, ks. prałata Jana Banasia (1901-1984), ten sam metropolita krakowski zamianował swojego odwołanego niedawno sekretarza tamtejszym proboszczem.
Znam politykę kadrowa Kościoła od lat i nie znam takiego drugiego przypadku, aby jakiś młody ksiądz został najpierw wikarym w wiejskiej parafii, po zaledwie czterech latach został prawą ręką metropolity, aby po kolejnych pięciu powrócić na stare stanowisko do tej samej parafii, a następnie po kilku kolejnych tygodniach zostać tam proboszczem. A więc w całym swoim kapłańskim życiu pracować tylko w jednej parafii z pięcioletnim epizodem sekretarza i kapelana kardynalskiego. Taki "wysyp cudów" nie dotyczy nawet instytucji Kościoła.
Przedwojenny kapelan metropolity krakowskiego, abp Adama Sapiehy (1867-1951), (od 1946 roku kardynała), wspomniany już wcześniej ks. Juliusz Groblicki (1908-1995), został po latach biskupem pomocniczym krakowskim. Sekretarz metropolity krakowskiego, abp Karola Wojtyły, a potem papieża Jana Pawła II, ks. Stanisław Dziwisz, został nie tylko sam następcą swojego pryncypała w Krakowie, ale także kardynałem. Takich przykładów można by mnożyć...
Tak jak nie wiem kto tak naprawdę stał za nominacją młodego ks. Jana Wodniaka w 1978 roku i uczynił go powiernikiem i spowiednikiem kardynała krakowskiego Franciszka Macharskiego, tak nie wiem kto stał za tym, że odwołano go nagle po pięciu latach.
Ale wiem jedno, że ks. Jan Wodniak wiedział na tyle dużo, a więc na tyle był niebezpieczny i ważny, że postawił przy swoim odwołaniu z Franciszkańskiej 3 w Krakowie warunek, powrotu do Międzybrodzia Bialskiego. I nie było takiej siły w całej kurii krakowskiej, która by mu wtedy odmówiła.
I wiem też drugie, że wracając do tej parafii wiedział dobrze, że wraca tam gdzie mieszkały jego nieletnie ofiary. I że nie będzie się musiał wysilać w szukaniu kolejnych ofiar swoich seksualnych dewiacji. Jedną z nich był wszystkim Państwu znany już pan Janusz Szymik, wówczas 12-letni ministrant w Międzybrodziu Bialskim. Ale byli i inni...
Nadwiślańskie porządki papieża Franciszka obejmują jedynie obecnie żyjących hierarchów polskiego Kościoła, ale mnie osobiście, jako od lat bacznemu obserwatorowi kościelnej sceny, wolno jest stawiać inne, niewygodne dla wielu pytania, choć sam nie umiem na nie wszystkie znaleźć odpowiedzi. Może więc tym razem obrońcy dobrej pamięci kard. Franciszka Macharskiego pomogą i włączą się także do naszych rozważań? A może padną w niej i inne nazwiska znanych krakowskich kurialistów przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, których prawdziwej roli dziś nie znamy? A może pojawią się inne ciekawe fakty, które rzucą nieco światła na te jakże mroczną historię?
Ciąg dalszy nastąpi...
|