|
Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
Różności ... czyli tematy, które "nie pasują" gdzie indziej |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
||||
Boże mój, jak ten czas leci? Inusia już na studiach, Alan kończy szkołę. Laura skończyła w Nowy rok dziewiętnaście lat. Idzie od października za Inusią. Za miesiąc Inusia skończy dwadzieścia jeden. Dorosłe mamy dzieci. Tylko nadal z Inusią mam problem. Nadal uważa mnie za wroga. Liczy się tylko Zbyszek, dziadek i od jakiegoś czasu „znosi” ojca. Natomiast bardzo kocha Zbyszka, swojego chłopaka. Dobrze, że uratowaliśmy mu życie, bo kogo mogłaby teraz kochać? Laura też ma jakiegoś Dawida. Mamusia jest nim zachwycona! „Jaki kulturalny?! Zawsze babcię całuję po rękach! Tylko na niego patrzę, to widzę Jurka. Też adwokat. Ten też studiuje prawo. Może to już tak mają ? Może każdy jest taki wylewny? Teraz Zbysiu częściej „wpada” do Krakowa, bo zawsze ma jakieś sprawy do załatwienia, ale wiem, że podrzuca Inusi pieniądze i kontroluje ją. Nie narzekam, bardzo dobrze jej idzie. Tatuś nauczył ją wszystkiego! Zna łacinę bardzo dobrze. Anatomię i jakie tylko operacje przerobiła z dziadkiem od podstaw. Laura chyba nie pójdzie na medycynę. Coś ją to nie pociąga. Co wybierze, to już jej sprawa? Ja pomogę jej ile tylko będę mogła! Inusia też „daleko” nie zaszłaby bez mojej pomocy. Jakbym nie pozwoliła mężowi dawać jej tyle pieniędzy, to szybko przekonałaby się do mnie. I tak wie, że zawsze może na mnie liczyć! I dobrze! Niech się uczą. Nie będą musiały tak ciężko pracować jak ja, i ich rodzony ojciec. Co z nas byłoby do dzisiaj, jakbym nie zmusiła Roberta do nauki? Jakbym ja do dzisiaj pracowała na wiertarce? Nawet nie chcę o tym myśleć! Dzieci na pewno nie byłyby na studiach. Nie, kto zarobiłby tyle pieniędzy, żeby mogły piąć się do góry!? Dobrze się stało, że spotkałam Zbysia, że jestem z nim szczęśliwa! Że dzieci są przy nas szczęśliwe. Rodzice też cieszą się, że dziewczynki są mądrymi panienkami, że Alan bardzo dobrze się uczy! Jest bardzo grzeczny. Wszyscy się kochamy, a to jest podstawą naszego szczęścia!
|
|
||||
Nie zapomnę wzroku ojca jak wszedł do mojego gabinetu, żeby mi powiedzieć, co się stało. Czułam coś strasznego! Tatuś patrzył na mnie takim wzrokiem, jakby miał za chwilę oszaleć!
- Co się stało? – zapytałam drżącym głosem. Milczał i wpatrywał się we mnie. Moje myśli krążyły z przerażeniem przy Alanie! Może w szkole złamał rękę? Dziewczynki są bezpieczne, są na wykładach. Zbyszek pojechał do Krakowa po lekarstwo dla chorego pacjenta. Zaraz wróci. Mama w domu. Więc co? - Ojcze, na Boga! Co się stało? – chwyciłam go za ramiona i szarpałam. - Córeńko, Zbyszek nie żyje – powiedział bezbarwnym głosem. Otworzyłam usta i patrzyłam na niego z przerażeniem. Po chwili dotarły do mnie jego słowa. Zaczęłam krzyczeć – Nie!! Nie ojcze!! Nie mów tak!! Nie pamiętam, co się stało dalej, bo upadłam jak długa do nóg ojca. Już trzy dni od pogrzebu Zbysia, a mnie się wydaje, że jest w pracy, że zaraz do mnie wróci! Ojciec faszerował mnie lekami, żebym nie oszalała. Nie dopuścił mnie do Zbysia wcześniej, dopiero, jak był ubrany, jak leżał w trumnie. Ojciec nie chciał się zgodzić, żeby przywieźć trumnę do domu. Prosiłam, tłumaczyłam, błagałam na kolanach! Wreszcie uległ mojej prośbie. Bardzo chciałam, żeby Zbysio spędził ostatnią noc w domu. Uprosiłam ojca i Robert przywiózł trumnę. Boże, ale ten widok, przerażający, mrożący krew w żyłach. Leżał zimny z obandażowaną głową. Matko Boska! Całą noc patrzyłam na jego twarz. Gładziłam jego policzki, jego ręce. Tuliłam do nich twarz. Błagałam, żeby wstał, żeby mnie nie zostawiał. |
|
||||
Rano ojciec zrobił mi zastrzyk. Oczy miałam opuchnięte od płaczu. Serce pękało mi z bólu.
Dzięki Bogu, że Robert zajął się wszystkim, bo ani ja, ani rodzice, nie byli w stanie cokolwiek zrobić. Ania z mężem byli u nas, zajęli się dziećmi i nami. Nie, to nie prawda, że Zbysia już nie ma! To niemożliwe! Boże, zlituj się! Dlaczego tak się stało? Dlaczego rodzice nie pilnują swoich dzieci? Dlaczego nie interesują się, gdzie ich dzieci się bawią? Czy to nie zagraża ich życiu? Na pewno zobaczył te dzieci w ostatniej chwili, musiały wyjechać na jezdnię, dlatego tak gwałtownie skręcił i wbił się w nadjeżdżającego Kamaza. Boże, dlaczego zginął na miejscu? Dlaczego nie było iskierki nadziei na ratunek? Matko Najświętsza! Dość, że luty, miejsce niezabudowane. Tak, nie miał czasu na hamowanie. Dzieci mają frajdę, bo zjeżdżają z górek, a przez to giną ludzie. Powinno się karać rodziców, i to surowo karać, za takie lekceważenie obowiązków rodzicielskich. Nie zniosłabym myśli, że moje dzieci poszły bez opieki dorosłej osoby na sanki, czy na rower. Zawsze pilnowałam, żeby ktoś czuwał nad Alanem, kiedy jeździł na rowerze. Najczęściej sama byłam przy nim. Boże, dlaczego Zbysio zginął? Dobrze, że Robert zdążył załatwić grobowiec, że pomyślał o tym. Przed wyjściem, ojciec znowu zrobił mi zastrzyk. Byłam odurzona. Nie zdawałam sobie sprawy, że zamykają trumnę, w kościele też byłam półprzytomna. Widziałam tylko bardzo dużo ludzi. Za trumną szły dzieci, za nimi my, ojciec w środku, z jednej strony mama z drugiej ja. Na cmentarzu prosiłam, żeby otworzyli trumnę, ale ksiądz się nie zgodził. I już nie widziałam Zbysia. Już nigdy go nie zobaczę! Nie, to niemożliwe! To nieprawda! To…. - Nie zasnęłaś, Izabel – zapytał tatuś. Wszedł usiadł na brzegu tapczanu. - Tatku kochany, powiedz, że Zbysiu wyjechał za granicę, że wróci. Powiedz tatku, powiedz – prosiłam i złapałam go za szyję. Przytulił mnie i delikatnie poklepywał po plecach. |
|
||||
- Uspokój się córeńko. Już nic nie pomoże, nic! Choćbyśmy poszaleli z rozpaczy.
- Tatku! - Opanuj się, Izabel! Masz dzieci, masz, dla kogo żyć. My też liczymy na ciebie, córciu. - Tatku, jak mam żyć bez niego? Dlaczego mnie zostawił? Zapewniał mnie, że zawsze będzie przy mnie! Dlaczego odszedł? Dlaczego mnie nie było przy nim? Ojcze! Kto mi go zwróci? – rzuciłam się na tapczan i biłam pięściami w poduszkę. - Boże! Zwróć go! Nie zauważyłam, kiedy ojciec wyszedł, kiedy wrócił. - Córeńko, zrobię ci zastrzyk – prosił. Po kilku minutach troszeczkę się uspokoiłam. - Zejdziemy Beluniu, zjesz kolacje – prosił. Wstałam jak automat. Szłam za ojcem na dół. - Dziecko, nie możesz się tak załamywać! Pamiętaj, masz dzieci, masz nas. Nie możesz w takim stresie żyć – mówiła mamusia błagalnym głosem. Ocierała policzki mokre od łez. - Mamusiu, czy to sprawiedliwe, żeby w wieku czterdziestu pięciu lat iść do grobu przez czyjąś głupotę? Mamo, dlaczego nikt nie pilnował tych dzieci? Dlaczego pozwolono im zjeżdżać prosto pod nadjeżdżające samochody? Na Boga! Dlaczego nie ma paragrafów na takich rodziców? Rodzice tych dzieci zabili mojego męża! Oni są mordercami! To przez nich mój syn jest sierotą! Tak, oni są szczęśliwi, bo Zbysiu wolał sam zginąć, a nie zabić ich dzieci! To … - Izabel, uspokój się! Już tysiąc razy pytałaś – Dlaczego – Stało się. Już nic nie zmienimy – tłumaczył ojciec. - Wiem tatusiu, wiem. Już nic nie zmienię! Ale powiedz mi, dlaczego tak się stało? Dlaczego akurat musiał nadjechać Zbysio? Najukochańszy człowiek pod słońcem! Dlaczego musiał on zginąć? – trzymałam głowę w dłoniach i rozpaczałam. - Dziecko, gdyby nie zginął Zbyszek, zginąłby, kto inny. Ktoś by zapłacił za zabawę tych dzieci – tłumaczyła mi mamusia. |
|
||||
- Dobrze, że nie cierpiał. Jakby został kaleką, męczył się, gorzej byś rozpaczała – tłumaczył ojciec.
- Ojcze! Żył by! Byłby przy nas, kochałby nas! - Minie trochę czasu, zapomnisz. Uspokoisz się. Czas goi rany, córeńko. Za rok, dwa inaczej będziesz patrzeć na to. Ułożysz sobie życie. Tylko nie zapomnij o nas, Beluniu – mówił ojciec. - Nigdy! Nie ojcze, nie mów tak! Nikt nie zajmie miejsca po moim mężu a waszym synu! Będę przy was do końca życia! Mam tylko jednych rodziców. Mam was! Spojrzeli po sobie. Wiedzą, że jestem uparta, że dotrzymam słowa. Od początku wiedzą jak bardzo ich kocham. - Pan Czernik – powiedziała Marta zapłakana. - Proś – powiedział ojciec. Wszedł, spojrzał na rodziców i wzrok zatrzymał na mnie. - Dzień dobry – powiedział i przywitał się z rodzicami. - Dzień dobry, Isiu – powiedział do mnie. Spojrzałam w jego oczy z siwymi obwódkami. - Dziękuję ci za wszystko. Za to, że nie opuściłeś nas w takiej strasznej chwili. Dziękuję za trud – podałam mu rękę. - My dołączamy do podziękowań Beluni. Dziękujemy, że pan zaopiekował się naszym synem – dołączyła podziękowania mamusia. - Usiądź – pokazałam fotel z drugiej strony stołu. Spojrzał na fotel Zbysia, że jest okryty pokrowcem. Zacisnął oczy i chwilę stał. |
|
||||
Hej...
Kolejne fragmenty powieści przeczytane...mam nadzieję, że jeszcze dziś będą kolejne. Dzień mi minął na dochodzeniu do siebie po dwóch dniach imprezowania....to nie dla starszych osób takie imprezy... Dziś był dzień dla ludzi...była umiarkowana temperatura i wiaterek...można było odpocząć po upałach. Miłego wieczoru....
__________________
|
|
||||
Tak pięknie było w rodzinie Izabeli i Zbyszka.
Tak pięknie, że to nie mogło wiecznie trwać. Samo życie pokazuje, że zawsze zdarzy się coś co zakłóci status quo. W tym przypadku bardzo tragicznie Gienku, z malinami to nie wiedziałam, że się tak postępuje. Zawsze zrywałam bardzo dojrzałe i faktycznie były nietrwałe. Teraz już wiem. Choć nie mam dużo malin, tyle co do pojedzenia, zawsze przytrzymam jej dzień, dwa dłużej. Ostatnimi dniami zajadam się też prosto z krzaka jeżynami. Podlewałam je w czas suszy i są piękne duże Choć mam tylko 2 krzaki, to mi wystarcza. Pozdrawiam, miłego wieczoru wszystkim Międzyczasie Izabella zamieściła post. Ty Iza dochodzisz do siebie po weselisku, a ja dochodzę do siebie po upałach, bo jednak mnie osłabiły. Ale już jest temperatura znośna, a nawet przymknęłam okno tak, że będzie dobrze. Ostatnio edytowane przez krystynka : 29-08-2022 o 18:48. |
|
||||
- Wolałbym nigdy tego nie robić. Państwa syna traktowałem jak brata. Dzięki jego opiece moja żona i dzieci znalazły spokój i miejsce w życiu. Dużo mu zawdzięczam. Szanowałem go i bardzo ceniłem. Moim dzieciom zastąpił ojca. Mam nadzieję, że Isia pozwoli mi opiekować się Alanem? Z całego serca pragnę, chociaż w części zastąpić mu ojca. Przysięgam Isiu, że oddam mu całe serce i swoją miłość!
- Dziękuję ci. Wiem, że jesteś dobry i czuły dla dzieci. Mam nadzieję, że zostaniesz naszym przyjacielem? - Do końca życia! Nie zrobię nic, co mogłoby sprawić ci przykrość! Wiem jak bardzo kochałaś Zbyszka. Cenię to. Pragnę tylko, żebyś pozwoliła opiekować się Alanem. Kocham go, jakby był moim synem. Od dziecka był mi bliski….. Nie skończył mówić, rozpłakał się. - Dziękuję ci za te słowa – wyszeptałam przez zaciśnięte gardło. Ukryłam twarz w dłoniach i rozpłakałam się. - Zbysiu! Zbysiu – łkałam. - Uspokój się, córeńko – prosił ojciec. Robert wstał, usiadł na oparciu mojego fotela i dłonią gładził moją głowę. - Przestań, kochanie. On też kochał ciebie. Będzie mu ciężko, jak będzie patrzył na twoje łzy, na twoją rozpacz. Na pewno chciałby, żebym się wami opiekował. Nie mam nikogo oprócz was. Zrobię wszystko, żeby było ci lżej, żebyście czuli się bezpieczni! Szanuję twoją miłość, oddanie, rozpacz. Nie zrobię nic, co mogłoby sprawić ci przykrość. - Wiem, wiem, co dla ciebie znaczy rodzina. Ale nigdy nie zapomnę Zbysia. Obiecywał mi, że nigdy nie odejdzie. Że mnie nie zostawi! Zbysiu, na Boga, dlaczego odszedłeś? Zbysiu… - Beluniu, Zbyszek przysięgał ci, że nigdy cię nie zostawi w sensie innym. Że nie odejdzie do innej. Na Miłość boską, przestań już! – prosiła mamusia. - Beluniu, Zbyszek nie zostawił cię z własnej woli. Takie jest życie, dziecko. Musimy się z tym pogodzić i żyć dalej. Są dzieci, czekają na ciebie, na twoje wsparcie. Zrozum to, pomóż dzieciom, Izabel – tłumaczył ojciec. - Zbysiu, Zbysiu – łkałam. |
|
||||
Dwa lata od śmierci Zbysia.
Nie wiem jak przeżyłam te dwa lata? Tylko Bóg wie, dlaczego nie oszalałam. Nie wiem, co zrobiłabym bez pomocy rodziców, dzieci i Roberta? Nie potrafię do końca zrozumieć tej bezsensownej śmierci mojego męża. Do końca życia nie wybaczę tym rodzicom, przez których moje dzieci są sierotami! Zbysiu miałby czterdzieści siedem lat. Ja mam czterdzieści dwa. Czy ja do końca życia będę o moim mężu rozmyślała? Przez pierwszy rok, co dzień byłam na cmentarzu. Bardzo często jeździły ze mną dzieci. Alan już kilka razy powiedział za przykładem Ingi i Laury do Roberta – tatusiu – Trudno, rodzice też mi tłumaczą, że dziewczynki do Zbysia mówiły tatusiu, dlaczego Alan nie może mówić do Roberta? Robert, co dzień jest u nas. Pomaga dzieciom w lekcjach, wozi Alana do szkoły, wyręcza tatusia w różnych sprawach domowych. Oni też przyzwyczaili się do niego. Robert wie, że go nadal kocham, ale wie, że z chwilą lekceważenia mnie, przepędziłabym go na zbity łeb! Wszystko może robić w domu, w garażu, wozić dzieci, nawet znoszę to, jak mamusia mówi do niego – Robeczku! - Na początku, jakoś na wiosnę Robert wyczyścił grobowiec Zbysia, przyjechał prosto z cmentarza i był brudny, wtedy mama powiedziała do niego. - Robeczku, wejdź pod prysznic, dziecko moje. W pierwszej chwili myślałam, że mnie jasny szlag trafi, ale uratował go Alan, bo zapraszał go do łazienki. Robert patrzył na mnie bardzo smutnym wzrokiem. |
|
||||
Kącikami ust się uśmiechnęłam, dałam mu do zrozumienia, że to Zbyszek był ich synem. Jedynym dzieckiem. Jak mamusi nie przeszkadza, że obcy łazi po domu, to, po co ja mam się wcinać?
- Mamusiu, dzwoniła Inga? – zapytałam i patrzyłam na nią w oczekiwaniu. - Tak, dzwoniła. Powiedziała, że Zbyszek przyjedzie po nią do Krakowa, zabiorą Laurę i razem przyjadą do domu. - Jak mamusia myśli, mam się zgodzić na ich ślub? - Wiesz Beluniu, ja na twoim miejscu, zapytałabym Roberta, co o tym myśli. - Co on ma do moich dzieci? – krzyknęłam. - Beluniu, to jest ich ojciec – przypomniała mi. - Dlaczego nie ma Zbysia? On wiedziałby, co mam zrobić! Dlaczego tak się stało? Dlaczego muszę sobie sama radzić ze wszystkim? - Dziecko kochane, sama robisz wszystko, żeby być sama – uświadomiła mi mamusia. Tak, wiem o tym i doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Ile razy Robert próbował mnie pocieszać, zawsze go odtrącałam. Dobrze, że od czasu do czasu gdzieś wyjeżdża, nawet na kilka dni. Ja go nie zapytam. Sam też nie mówi. Niech robi, co mu się podoba. Pewnie modli się jak jego mama? Dobrze, że Alan lubi Roberta i tylko Alan robi wszystko, żeby Robert czuł się tutaj jak w domu. Przecież to dorosły chłopak. Chodzi już do ogólniaka, ma swój rozum! Kochał ojca, a tak szybko obdarzył Roberta miłością, zaufaniem. Wszędzie z nim jeździ, jemu się zwierza ze wszystkiego. Od czasu do czasu jeszcze zwraca się do mnie z jakąś sprawą, ale to raczej drobnostki. Najczęściej mi opowiada o swoich problemach jak mu się zdarzy poleżeć przy mnie. - Mamusiu, tatuś gdzieś pojechał? – znów zapytałam. - Nie. Ojciec leży, Beluniu, w nocy nie czuł się dobrze. Nie czekałam do końca, co mamusia ma mi do powiedzenia, tylko pobiegłam do sypialni rodziców. Tatuś leżał i czytał gazetę. |
|
||||
- Tatusiu, co się dzieje? – zapytałam i usiadłam przy nim.
- Nic, Izabel. Coś zjadłem, a żołądek ostatnio odmawia mi posłuszeństwa. - Tatusiu, może trzeba zrobić jakieś badania? – zapytałam szybko. - Nie! Sam sobie dam z tym radę. Nie martw się córciu – zapewniał mnie. - Tatusiu, nie zniosłabym, jakby i tobie się, co stało – powiedziałam, i już miałam pełne oczy łez. Poprawiłam tatusiowi poduszkę, poduszeczkę. - Tatku, czy przynieść ci tutaj śniadanie? - Nie. Chwilę jeszcze poleżę i wstanę. Zjemy razem – zapewnił mnie. - Tatusiu, jutro sobota, czy tatuś ma jakieś plany? - Nie. A ty masz? - Tak. Robert był na cmentarzu, znów umył pomniki! Zaraz pojechałabym do Zbysia, zawiozę mu świeże kwiaty. Jutro będą dziewczynki w domu, na pewno będą chciały też jechać na cmentarz. - Tak, ale tam jest też grób twoich rodziców! – przypomniał mi tatuś. - Wiem tatusiu, zawsze jestem i u rodziców. Tylko nie wiem, czy poradzę sobie z tym wszystkim bez Zbysia? - Izabel, córeńko. Przecież radzisz sobie nad wyraz dobrze. Dziewczynki studiują, Alan dobrze się uczy. Wychowałaś dobre dzieci! Kochają nas, ciebie, swojego ojca. Sama widzisz jak Robert stara się być ojcem dla Alana. Widzisz jak Alan go kocha. Nie martw się, wszystko będzie dobrze. – tłumaczył mi tatuś. - Tatusiu, Robert mówił, że tą kamienicę mają burzyć, dają im mieszkania w blokach. Radził się mnie, co ma robić. - Nie wiem, Izabel. Moim zdaniem mógłby tutaj mieszkać. Inga jest na swoim, Laura tylko patrzeć jak wyjdzie za mąż. Zostanie Alan, on najbardziej odczuje brak Roberta. Ale decyzja należy do ciebie. - Tatusiu, nie wiem, co mam zrobić. Wydaje mi się, że nadal kocham Roberta jak za naszego małżeństwa. Tylko nie mogę się przemoc, żeby zrobić to, na co on ma od dawna ochotę. - Dziecko, Zbyszek odszedł, wiesz, że nigdy nie wróci. Jesteś młoda, masz prawo żyć. Tak my jak i dzieci z radością będziemy patrzeć na twoje szczęście. Nie możesz żyć w żałobie. Wszystko ma swój koniec. My też bolejemy nad odejściem syna, ale na boga, musimy dalej żyć. Czy ty nie widzisz jak dziewczynki oddalają się od nas? Nie mogą do ciebie dotrzeć, już ich nie słuchasz. Dziesiątki razy widziałem jak o coś prosiły, a ty nie wiedziałaś, co od ciebie chcą. Dobrze, że pracujesz i przy chorych jesteś doktorem a niezamyśloną kobietą. - Masz rację tatusiu, tylko w pracy nie myślę o niczym. Zapominam o wszystkich problemach. - Dziecko, ty nie masz żadnych problemów! Bardzo cię kochamy, tylko nie odtrącaj naszej miłości. - Dobrze tatusiu – powiedziałam i pocałowałam go w policzek. - Dziękuje córciu, że od dwóch lat pierwszy raz szczerze ze mną rozmawiałaś – objął mnie i poklepywał po plecach. - Jestem ci potrzebna, tatusiu? - Teraz nie. A co masz zamiar robić? - Pojechałabym do Zbyszka. - Dajże spokój! Przyjadą dziewczynki, to razem pojedziemy. Pewnie będą ze swoimi chłopcami. Umyjemy grobowce. -Tatusiu, Robert już umył, właśnie jest w domu, bierze prysznic. Ale ja go o nic nie prosiłam. - Wiem! Ty i proszenie kogoś o pomoc! Musiałabyś być obłożnie chora. Dajże mu trochę radości w życiu. Widzisz jak bardzo cię kocha. Widzisz jak nami się opiekuje. Nigdy nie zrobił nic, co mogłoby cię obrazić. Izabel, tylko raz żyjemy! |
|
|||
Jak już jestem w wątku o wszystkim i o niczym to zapytam was gdzie kupowaliście swoje projekty domów? Zastanawiam się nad tym już od długiego czasu. Wpadł mi w oko ten: https://www.mgprojekt.com.pl/qubik, ale jak oceniacie te firmę? Czy ktoś korzystał z ich usług?
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Senior Cafe | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Różności | felicyta | Różności - wątki archiwalne | 29 | 28-08-2010 14:03 |
skoro można pisać tu różności | ymca | Różności - wątki archiwalne | 27 | 21-02-2008 20:46 |
"MISZ MASZ" czyli różności w różnościach | jolita | Różności - wątki archiwalne | 162 | 31-10-2007 20:36 |
Narzędzia wątku | Przeszukaj ten wątek |
|
|