Dzień dobry! Wczoraj nie powiedziałam "dobranoc", bo bardzo późno wróciłam do domu i nie miałam już siły. Najpierw jednak kawa, bo potem zapomnę.
Całą sobotę spędziłam poza domem za sprawą Marcypana - już przeprowadzony do nowego domu razem z miską, prowiantem, kuwetą i instruktażem. Dobrze się zachowywał, trzymał się jednak blisko mnie. Wieczorem zasiedliśmy oglądać telewizję, kot ułożył się przy mnie na kanapie. Gdy zasnął obejrzałam jeszcze do końca film - "Jutro będziemy szczęśliwi" na "Kulturze", warto było - i dyskretnie wymknęłam się. Teraz czekam na telefon i cała jestem w nerwach.